A mi się "wydaje", że przyczyna leży w tym, iż kontynuacja jest wyraźnie słabsza, a odstęp czasowy w czytaniu nie ma tu nic do rzeczy.
No wiesz - apetyt rośnie w miarę nadzieja. Czytelnicy byli wyposzczeni i oczekiwali, że tak długi okres oczekiwania przełoży sie na jakośc powieści.
ASX76 napisał/a:
P.S. No dobra, może i znajdzie się w tej książce cosik świeżego, jednak w przeważającej większości będą to "stare" rzeczy.
Taki zbiór opowiadań Grzędowicza to fajny pomysł - jego opowiadania są niejednokrotnie lepsze od powieści i miło będzie mieć je w jednym tomiku. Inna sprawa, że z ostateczną decyzją o zakupie poczekam do chwili, gdy zostanie ujawniona zawartość książki.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
ale czytelnicy, też nie muszą wszystkiego czytać, prawda?
Prawda Na przykład mnie nie ciągnie do "Wypychacza zwierząt"
Ale wracając do twórczości pana Jarosława, to powiem, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie wiem, dlaczego byłam jakoś uprzedzona do naszych rodzimych twórców, a tu taka siurpryza Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego ta książka nazywa się "Pan Lodowego Ogrodu"? Czy ktoś mi to może wytłumaczyć tak łopatologicznie?
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
2. Czekali(śmy) na drugą odsłonę długo, a skoro efekt okazał się znacznie gorszy od pierwowzoru, więc mogło to spowodować dodatkowe rozczarowanie i pogłębić zawód.
Autor pierwszą częścią postawił sobie poprzeczkę wysoko, niestety, przy drugiej do niej nie tylko nie doskoczył, ale "przefrunął" dobry metr poniżej.
Autor pierwszą częścią postawił sobie poprzeczkę wysoko, niestety, przy drugiej do niej nie tylko nie doskoczył, ale "przefrunął" dobry metr poniżej.
No dobrze, każdy może mieć własną opinię, ale wypada ją poprzeć jakimiś konkretami... W którym miejscu Autor tak bardzo "zadołował"? Bo ja, przyznam się szczerze, nie odniosłam takiego przygnębiającego wrażenia...
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Autor pierwszą częścią postawił sobie poprzeczkę wysoko, niestety, przy drugiej do niej nie tylko nie doskoczył, ale "przefrunął" dobry metr poniżej.
No dobrze, każdy może mieć własną opinię, ale wypada ją poprzeć jakimiś konkretami... W którym miejscu Autor tak bardzo "zadołował"? Bo ja, przyznam się szczerze, nie odniosłam takiego przygnębiającego wrażenia...
Pewnie, że nie ... ale czytelnicy, też nie muszą wszystkiego czytać, prawda?
Wydaje mi się, że moja dość krytyczna ocena drugiego tomu PLO jest spowodowana odstępem czasowym, przerwą pomiędzy wydaniem pierwszego i drugiego tomu.
A mi się "wydaje", że przyczyna leży w tym, iż kontynuacja jest wyraźnie słabsza, a odstęp czasowy w czytaniu nie ma tu nic do rzeczy.
Może w twoim przypadku.
Od momentu kiedy pierwszy raz przeczytałam PLO minęło sporo czasu, w którym zetknęłam z masą innych autorów, piszących zupełnie inną fantastykę ... przez co drugi tom nie spełnił moich oczekiwań. Pewnie było by inaczej gdybym przeczytała książkę po książce w odstępie dni.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Widzę, że muszę wspomóc Regissę i pana Jarka Nie wiem, może Grzędowicz trafia akurat dokładnie w moje gusta ale dla mnie drugi tom PLO nie był ani odrobinę gorszy od pierwszego. Kto wie czy nawet nie bardziej w drugim tomie wchłonął mnie ten świat wykreowany przez autora. Chociaż rozumiem że innym mógł się nie spodobać tak jak I, trochę inna rola jest drugiego, "przejściowego" tomu a inna pierwszego. Dwójkę czytałem jakieś 3 tygodnie po jedynce ale wątpię żeby to miało jakieś znaczenie. Jedyny minus drugiego tomu jest taki, że kończy się w niezwykle ciekawym momencie W jakimś wywiadzie Grzędowicz powiedział mniej więcej coś takiego że pisze książki takie jakich mu brakuje na rynku i jakie sam chciałby przeczytać. Ja czytając jego książki czuje się właśnie tak jakby były pisane specjalnie na moje zamówienie więc nasze gusta są chyba bardzo podobne.
Co do "Wypychacza zwierząt" to czekam z niecierpliwością i zakupię od razu nie czekając na jakiekolwiek recenzje. Dla mnie nie ma lepszej recenzji niż nazwisko Grzędowicz na okładce
Mister Tobi-> A gdzie męska solidarność? O tempora! O mores!
Nie chciałem tego, ale Wasza "niecna koalicja" zmusiła mnie do ponownego zmierzenia się z "upiorem przeszłości" (czy jak kto woli wyciągnięciem "trupa z szafy"), czyli "Panem Lodowego Ogrodu", part II. Nie w sensie powrotu do lektury, lecz sięgnięciem pamięcią do "garści" wrażeń niezapomnianych.
Rzecz nie w roli tomu pierwszego czy drugiego, lecz w innej materii i choć siłą rzeczy bez porównań się nie obejdzie, to jednak nawet i bez tego, kontynuacja jest w moim mniemaniu książką, której jakość pozostania do życzenia.
W pierwszej części podobało mi się wiele rzeczy, co więcej, broniłem jak lew (i nie zginąłem jak mucha ) zakończenia, które w oczach części czytelników było uznawane za
wadę. Dla mnie niemal wszystko tu "grało i śpiewało" za wyjątkiem poczucia humoru (na szczęście autor nie przesadził z jego ilością), dzięki czemu miałem naprawdę dużą frajdę z lektury. Świetny klimat, wciągająca fabuła, interesujące postaci... Choć z reguły (od każdej są wszakże wyjątki ) jestem pesymistą (może i jesteśmy czymś/kimś więcej niż jeno sumą własnych doświadczeń, ale mają one wpływ na postrzeganie rzeczywistości), to po tak udanym początku spodziewałem się przynajmniej nie gorszego ciągu dalszego, jak się jednak okazało, mój optymizm rychło musiał zmykać do czarnej dziury.
"PLO 2":
Odnoszę wrażenie, że autor (na)pisał książkę "na siłę", zgodnie z obowiązującą "modą" (skoro książka odniosła sukces, to dlaczego nie zrobić z niej co najmniej trylogii?). Wszystko byłoby cacy, gdyby nie brak dobrej koncepcji przy tworzeniu drugiej odsłony.
Rozczarowuje przede wszystkim:
- spłycenie fabuły, która ma teraz bardziej przygodówkowo-humorystyczny wymiar (np. na wspomnienie o pseudozabawnych gadkach D. z cyfralem czy "pieprzenie" przez niego "głodnych kawałków" do samego siebie - to jest kur... potworne! )
- liczba zapożyczeń od innych autorów, np. "Amerykańskich bogów" Gaimana, pasuje do rozwinięcia wątków z pierwszej części jak kwiatek do kożucha
- powrót gieroja
- wodolejstwo!!!
Jedyne napięcie, które poczułem podczas czytania, nastąpiło gdy uświadomiłem sobie, że wydałem kasę na książkę, która mi się nie podoba.
zgodnie z obowiązującą "modą" (skoro książka odniosła sukces, to dlaczego nie zrobić z niej co najmniej trylogii?)
Przecież od samego początku było wiadomo, że PLO będzie trylogią Na okładce pierwszego tomu masz nawet wydrukowane, że to Tom 1. Więc jakże to tak - najpierw książka odniosła sukces, później Grzęda postanowił dopisać ciąg dalszy, i dopiero wówczas książka (która już odniosła sukces) otrzymała okładkę?
No a teraz zrobiła się trylogia... Przecież nie będziecie się kłócić o to, kiedy Grzędowicz postanowił napisać trylogię, right? Zresztą jemu wolno wszystko
_________________ Nikt nie zasługuje na moje łzy, a ten kto na nie zasługuje, na pewno nie doprowadzi mnie do płaczu
dlaczego ta książka nazywa się "Pan Lodowego Ogrodu"? Czy ktoś mi to może wytłumaczyć tak łopatologicznie?
Grzędowicz nie mówi wiele na ten temat, obiecuje natomiast, że wyjaśni to w trzecim tomie i mamy czekać cierpliwie. Czy obiecanki-macanki czy nie, raczej się nie dowiemy póki nie ukaże się trzeci tom, czyli troszkę jeszcze poczekamy : D
Z tego co wiem, to PLO faktycznie miał być dylogią, ale jak Grzędowicz się rozpisał, stwierdził, że się wszystko nie zmieści (co się swoją drogą coraz bardziej zdarza polskim fantastom).
_________________ "Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie." H. Duncan "Atrament"
Wystarczyłoby gdyby odłożył wydanie drugiego tomu, dokończył spokojnie spisywanie nowych pomysłów, tudzież wątków, skleił to w jedną całość i nalegał aby FS tego nie dzieliła.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
A ja wczoraj przeczytałam coś takiego na Wieży Błaznów:
Sexbeer na Wieży Błaznów napisał/a:
Dla wielbicieli "Pana Lodowego Ogrodu": byłem dzisiaj na targach książki, rozmawiałem chwilę z Grzędowiczem, no i nie jest pewien, czy uda mu się zamknąć w trzech tomach. To znaczy postara się, ale jeśli nie, w przyszłym roku powinniśmy spodziewać się części czwartej
Drugiego tomu jeszcze nie czytałam, bo chciałam od razu mieć całość, więc nie wiem, jak to z tym laniem wody, ale kierunek, w którym ta historia się rozwija, jakoś mi się nie podoba.
A dla fanów dobra wiadomość jest taka, że ten trzeci tom będzie jeszcze w tym roku (przynajmniej ja tak to rozumiem).
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Szkoda, że to nie primaaprilisowy żart... Wygląda na to, że prorok ASX m(i)a(ł) rację.
Liv-> W cuda wierzysz? Nie po to tworzy się cykle, żeby na nich nie zarobić... Zresztą czy wymaga to szczegółowego uzasadniania?
Tyr-> Napisałaś, że Grzędowicz "nie mówi wiele na temat" genezy tytułu... W takim razie co do tej pory powiedział?
P.S. Trzeci tom się nie "okaże", tylko "ukaże".
"Cudowne" przerodzenie się dylogii w tetralogię (a może i dalej, bo liczba tomów, jak widać, ciągle się rozrasta...) świadczy nie tyle o tzw. "rozpisaniu się" autora, ile o własnym wygodnictwie (proszę nie traktować tego jako zarzutu). Po cóż bowiem trudzić się nad wymyślaniem świeżej historii, czyli "szukać nowej kury znoszącej złote jajka", skoro obecna nioska spisuje się pod tym względem bez problemów? Znacznie łatwiej jest dopisywać c.d. ...
Jeśli okaże się, że trzecia część będzie bardziej podobna do drugiej, niż pierwszej, to nie wiem, czy jeszcze starczy mi cierpliwości, aby czytać (męczyć się) dalej.
Nie mogłem oprzeć się nieprzyjemnemu wrażeniu, że momentami "PLO 2" zmierza w kierunku parodii... Oby Grzędowicz nie szedł dalej tą drogą.
Bezkrytyczni fani twórczości pana Jarosława pewnie "łykną" każdą jego książkę "bez popijania", a w ich/jego obronie wystawią tęgie działa (o ile je mają... - proszę tylko bez niestosownych skojarzeń ) z których będą bezpardonowo ostrzeliwać heretyckich malkontentów.
Powiedział dokładnie to, co napisałam, bo na spotkaniach autorskich już padały pytania na ten temat. Czego chcesz więc więcej ode mnie, biednej i niedoinformowanej jak należy? ;P
Z tym ukazaniem się faktycznie moja wtopa, poprawiłam, dzięki : D
_________________ "Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie." H. Duncan "Atrament"
Liv-> W cuda wierzysz? Nie po to tworzy się cykle, żeby na nich nie zarobić... Zresztą czy wymaga to szczegółowego uzasadniania?
Chciałabym, żeby autorzy przypomnieli sobie jak to jest być szarym, zwykłym czytelnikiem...
Prawdopodobnie zrezygnuję z PLO w takim wypadku ... podobnie jak z Piekary i jego cyklu o Mordimerze - bardzo podobny zabieg autora/FS, który IMO zraża jedynie czytelnika (świadomego czytelnika, który musi zważać na własny budżet) zarówno do pisarza jak i wydawnictwa.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Tyraela-> Napisałaś m. in.: "Grzędowicz nie mówi wiele na ten temat...", co mogło sugerować, że choć troszkę "farby puścił"... (tak, czepiam się ).
Liv-> "Syty głodnego nie zrozumie". A tak bardziej poważnie... Trudno oczekiwać od autora, a w szczególności wydawcy, żeby w pierwszej kolejności myśleli o zrobieniu dobrze czytelnikom, skoro wszystko kosztuje, a z czegoś (w tym przypadku z książek) żyć trzeba...
Z tego co widzę, (m. in.) twórczość Grzędowicza i wypociny Piekary, cieszą się u nas sporą popularnością, nic zatem dziwnego, że oficyna stara się na tym zarobić. Bądź co bądź z tego się utrzymuje...
Gdybyśmy znaleźli się na miejscu wydawcy/autora, moglibyśmy powiedzieć:
"Chciał(a)bym, żeby czytelnicy przypomnieli sobie/dowiedzieli się jak to jest być szarym, zwykłym wydawcą/autorem..."
Dziwne, gdyż WYDAJE mi się, że wszelkie koncerny typu coca cola, biznes odzieżowy, RTV etc. etc. zadają sobie pytanie; czego potencjalny odbiorca/kupujący potrzebuje, czego szuka, co zwróci jego uwagę. Jak pozyskać sobie klienta, wyrabiając sobie jak najlepszą markę, gdyż rynek opiera się na JAKOŚCI.
Jeżeli autor nie myśli o czytelnikach (jedynie biadoli, że on też z czegoś musi żyć) to oni wkrótce przestają myśleć o nim.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Dziwne, gdyż WYDAJE mi się, że wszelkie koncerny typu coca cola, biznes odzieżowy, RTV etc. etc. zadają sobie pytanie; czego potencjalny odbiorca/kupujący potrzebuje, czego szuka, co zwróci jego uwagę. Jak pozyskać sobie klienta, wyrabiając sobie jak najlepszą markę, gdyż rynek opiera się na JAKOŚCI.
Jeżeli autor nie myśli o czytelnikach (jedynie biadoli, że on też z czegoś musi żyć) to oni wkrótce przestają myśleć o nim.
Na szczęście literatura to nie coca cola .
ASX76 napisał/a:
Trudno oczekiwać od autora, a w szczególności wydawcy, żeby w pierwszej kolejności myśleli o zrobieniu dobrze czytelnikom, skoro wszystko kosztuje, a z czegoś (w tym przypadku z książek) żyć trzeba...
Z tego co widzę, (m. in.) twórczość Grzędowicza i wypociny Piekary, cieszą się u nas sporą popularnością, nic zatem dziwnego, że oficyna stara się na tym zarobić. Bądź co bądź z tego się utrzymuje...
Gdybyśmy znaleźli się na miejscu wydawcy/autora, moglibyśmy powiedzieć:
Trudno mieć przede wszystkim pretensje do Grzędowicza. Ja na jego miejscu rozciągnąłbym PLO do 10 tomów; być może nie uda mu się stworzyć nic, co będzie się cieszyło podobną popularnością, a z czegoś żyć trzeba.
Porównywanie polskiego pisarza, który musi jakoś sobie radzić, na nie ukrywajmy tego dość małym rynku fantastycznym do wielkich koncernów jest dosyć dużym nieporozumieniem. I to sformułowanie, że rynek opiera się na jakości... ale nie nie będziemy tutaj offtopować
Nie czytałam drugiej części PLO, ale to co liznęłam z twórczości Grzędowicza (czyli PLO 1 oraz Popiół i kurz) wystarczy mi żeby uważać tego pana za jednego z wybijających się autorów na polskim podwórku. Czy PLO 2 jest jakościowo gorszy - o tym sama mam zamiar się przekonać, nie można ufać tylko cudzym opiniom A że fabuła mu się rozciągnęła i tomów będzie więcej? Nie jemu pierwszemu i na pewno nie ostatniemu ;P
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Jeżeli autor nie myśli o czytelnikach (jedynie biadoli, że on też z czegoś musi żyć) to oni wkrótce przestają myśleć o nim.
Salvatore myśli o czytelnikach Daje im to, co chcą. To pisanie pod gusta masowego czytelnika kończy się kiepskim czytadłem. Pozostaje pytanie, czego chce czytelnik i na ile autor może mu schlebiać i pisać pod jego gusta.
Liv napisał/a:
wyrabiając sobie jak najlepszą markę, gdyż rynek opiera się na JAKOŚCI.
Niestety nie. Nie tyle na jakości co na wmówieniu odbiorcy towaru, że on jest wysokiej jakości. Inaczej mówiąc na wciśnięciu kitu.
FS działa na podobnej zasadzie, daje klientowi dokładnie to, czego on szuka i wmawia, że to super jakość.
AM napisał/a:
Ja na jego miejscu rozciągnąłbym PLO do 10 tomów; być może nie uda mu się stworzyć nic, co będzie się cieszyło podobną popularnością, a z czegoś żyć trzeba.
A może by spróbował jednak coś napisać? Coś jak PLO 1? Ja go rozumiem jako ekonomista i nie pochwalam jako czytelnik.
Rzeczywiście, może powinnam zamiast coca coli znaleźć inne porównanie mało popularne, nie przynoszących aż takich dochodów. Taką małą rodzinną firmę, która jest w stanie się utrzymać, od czasu do czasu w coś zainwestować
Czy jakość na rynku nie jest rzeczą ważną? Czy napisałam, że rynek opiera się jedynie na JAKOŚCI? Możesz mi odpowiedzieć prywatnie, jeżeli nie chcesz offtopować ^^
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
A może by spróbował jednak coś napisać? Coś jak PLO 1? Ja go rozumiem jako ekonomista i nie pochwalam jako czytelnik.
Każdy pisarz ma tylko jedną najlepiej sprzedającą się książkę, serię. Andrzej Sapkowski nigdy nie pobije swojego Wiedźmina, Andrzej Pilipiuk Wędrowycza, a Andrzej Ziemiański Achai. Pytanie brzmi: czy PLO jest "wiedźminem/achają/wędrowyczem" Grzędowicza? Jeśli tak, ten sen powinien trwać jak najdłużej...
Zapominasz również o jednym, do PLO 1 Grzędowicz dojrzewał przez jakiś okres czasu (zbierał pomysły itp.), teraz musi wypuszczać coś co pół roku, żeby egzystować (nie wiem ile się sprzedaje jego książek, ale chyba nie tyle, żeby mógł sobie pozwolić na wypuszczanie 1 pozycji raz na rok czy dwa lata), jako pisarz; trudno mu będzie w podobnych warunkach podnieść wyżej poprzeczkę, czy chociażby utrzymać ten sam poziom.
Dzisiaj w nocy skończyłam Księgę jesiennych demonów. Jest to pierwsza od bardzo dawna kniga, którą miałam ochotę przeczytać jeszcze raz natychmiast po skończeniu. Pierwsze opowiadanie ma poziom nieco niżysz niż pozostałe, ale do numerów 2-5 nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Epilog nieco mnie zdziwił i wydawał się ciut oderwany od początku, ale z czystym sumieniem stwierdzam, że Księga... to jeden z lepszych zbiorów opowiadań, które czytałam.
Mam za sobą pierwszy tom PLO, który jest dobry i... I to właściwie wszystko, co mogę o tej pozycji napisać. Jestem ciekawa ciągu dalszego <uśmiecha się ładnie i przymilnie w kierunku Toudika> , ale żeby jakoś mną rzucało po ścianach podczas lektury nie mogę powiedzieć.
Poczekam na ukazanie się Wypychacza zwierząt i wtedy ostatecznie wyrobię sobie opinię o tym autorze.
Liv-> W pierwszej kolejności rynek opiera się na sile reklamy (reklama dźwignią handlu).
Przy odpowiedniej "zanęcie" można sprzedać nawet lipę (i nie chodzi tu o drzewo).
Ty może przestaniesz myśleć o autorze, co nie zmienia faktu, że pozostaniesz
w mniejszości, ponieważ większość w dalszym ciągu będzie kupować jego książki.
Najwyraźniej drugi tom dobrze się sprzedaje, skoro Grzędowicz snuje plany
o rozciągnięciu cyklu. Również na tym forum, jak widać, słychać i czuć, ma oddane
i bezkrytyczne grono fanów, którzy skrzętnie "łykają" wszystko, co "wyskoczy"
mu spod pisarskiego "pióra" i nawet przez moment się nie skrzywią.
Porównywanie polityki koncernu "Koka (ciekawe, ile tam dają koki.... ) Kola"
z działaniami "FS" jest co najmniej nietrafione. Twój przykład pasuje tutaj jak M.
Wiśniewski do arii operowej.
Jakość, dla klienta, jest rzeczą najważniejszą, natomiast nie sposób wymagać aż
tak wiele od Fabryki Słów, która, w zdecydowanej większości przypadków wydaje
literacki chłam i promuje pisarskie przeciętniactwo. Termin "jakość" w odniesieniu do
książek jest pojęciem bardzo względnym i nieporównywalnie bardziej
skomplikowanym niż napitek z "koką", jeśli rozpatrywać ów aspekt z czysto
indywidualnego punktu widzenia.
Toudi-> Na szczęście odbiorca towaru, przynajmniej teoretycznie ( ) ma swój rozum,
z którego powinien robić należyty użytek (ach, gdybym wiedział jak to się
robi... ) i nie dawać robić się w bambuko. Stały klient "FS" nawet nie potrzebuje
dodatkowej zachęty - zazwyczaj bierze, co mu tam pod rękę się nawinie, byle było
opatrzone znaczkiem jego ulubionego wydawnictwa.
Metzli-> Dlaczego nie będziemy offtopować? Każda okazja po temu jest dobra.
O "rozciągnięciu się" fabuły zadecydowały u Grzędowicza kwestie finansowe.
Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby kontynuacja prezentowała choć
w przybliżeniu poziom pierwowzoru. Źle to rokuje na przyszłość.
AM-> Każdy sen kiedyś się kończy. Nie sądzę, aby odcinanie kuponów od własnych
dokonań było właściwym posunięciem. Warto czasem pomyśleć o szacunku do
czytelnika, który kupuje te wodolejskie wypociny. Jeśli autor będzie tę sprawę olewał
"spod daszka", krytyka go nie ominie.
AM-> Każdy sen kiedyś się kończy. Nie sądzę, aby odcinanie kuponów od własnych dokonań było właściwym posunięciem. Warto czasem pomyśleć o szacunku do czytelnika, który kupuje te wodolejskie wypociny. Jeśli autor będzie tę sprawę olewał "spod daszka", krytyka go nie ominie.
ASXie, obudź się Odcinanie kuponów od własnej twórczości jest czymś tak ogólnie stosowanym, że stało się wręcz normą. Wielu bardzo popularnych autorów nie robi nic innego... Rzekłbym nawet, że dlatego są popularni (myślę, że w większości dyskusji o kondycji fantastyki, spadającym poziomie czy braku nowych pomysłów, zbyt rzadko podnosimy temat samych czytelników… resztę dopowiedz sobie sam). A krytyka, nie ma znaczenia, ponieważ jest generowana przez niewielką grupę recenzentów/czytelników malkontentów , którzy nie są w żadnym wypadku reprezentantami ogółu (co więcej z każdą kolejną lekturą stają się nimi w coraz mniejszym stopniu).
Wyrażam święte oburzenie z powodu nagminnego stosowania tego rodzaju praktyk.
Wbrew pozorom, krytyka, nawet garstki malkontentów, ma znaczenie, choćby dlatego, że może napsuć nieco "krwi" autorowi, ewentualnie ulżyć samym recenzentom, którzy zrównując daną pozycję z glebą, mogą ulżyć swoim emocjom i w pewnym stopniu poprawić samopoczucie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum