Przez ostatnie dwa semestry miałem karate w ramach studiów i jakoś wyrobiłem sobie posturę. Znaczy nie wyglądam już cherlawo, więc 1,5 h raz w tygodniu jednak coś tam daje. Nie schudłem (na szczęście), tylko przytyłem odpowiednio do mojego wzrostu.
Jak będę się musiał zabrać za sport (dieta piwna dość mocno daje w brzuch) to pewnie wybiorę bieganie. Ale do tego czasu 18h dziennie na kanapie
Martva, od jakiego ćwiczysz na tym rowerku? Akurat u siebie w pracy mam babeczki, które ciągle chcą zrzucić, liczą kalorie, a jak jem to na mnie "krzyczą" I u nich: chodzenie na basen, rower, aeorobik i jeszcze jakieś inne rodzaje ćwiczeń - jakiekolwiek efekty były widoczne dopiero po paru miesiącach
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Zależy od osoby. Dla niektórych lepsza jest jazda na rowerze niż trucht.
Na przykład dla mnie, próbowałam truchtać w zeszłym roku, ale piersi i kolana (niekoniecznie w tej kolejności) powiedziały że to nie jest dla mnie dobre.
Cytat:
A ile czasu?
30-40 kilometrów, czyli ok. godziny z hakiem, pięć razy w tygodniu. Raczej mniejsze obciążenia, bo od mniejszych się spala tłuszcz a od cięższych robią wielkie mięśnie, jak wyczytałam.
Cytat:
Przypuszczam, że to nie tylko od ćwiczeń. Że jakąś dietę jednak stosują.
Mówią że nie.
Cytat:
Martva, od jakiego ćwiczysz na tym rowerku?
Od początku maja. Wcześniej prowadziłam naprawdę nieruchomy tryb życia, znaczy od grudnia ćwiczenia na brzuch, ale że słabo działały, to mi poradzono włączyć jakieś ogólne spaladło typu bieganie, pływanie, pedałowanie i pedałowanie mi się wydało najbardziej OK.
Waga stoi w miejscu, ale ma prawo, ale wymiary też stoją w miejscu i wizualnie też nic się nie zmienia. Ba, nawet mam wrażenie że odkąd zaczęłam ćwiczyć i robić cokolwiek, jest gorzej.
Ale jak słyszę że wystarczy wprowadzić malutkie zmiany jak się wczesniej nic nie robiło i jakie to efekty są natychmiastowe, to mnie wścieklizna bierze.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
30-40 kilometrów, czyli ok. godziny z hakiem, pięć razy w tygodniu. Raczej mniejsze obciążenia, bo od mniejszych się spala tłuszcz a od cięższych robią wielkie mięśnie, jak wyczytałam.
A to sporo. Więc wydawałoby się, że bardziej widoczne efekty powinny być. Z tym, że przypuszczam, że te wielkie mięśnie to się robią, jakbyś jeździła z dużymi obciążeniami po dwie godziny dziennie.
martva napisał/a:
Ale jak słyszę że wystarczy wprowadzić malutkie zmiany jak się wczesniej nic nie robiło i jakie to efekty są natychmiastowe, to mnie wścieklizna bierze.
Taa... natychmiastowe to jest chyba tylko odsysanie tłuszczu... chociaż to też niezbyt dobry pomysł, bo zostaje za dużo obwisłej skóry. To jest takie gadanie jak z dietami cud. Po tygodniu 5 kg mniej, a po trzech 8 kg więcej.
Z drugiej strony, są osoby, którym odchudzenie się przychodzi bez większego problemu. Znam taką aż jedną.
Ja nie ćwiczę regularnie (z lenistwa po prostu), ale efektów trochę widzę. Przede wszystkim poprawa samopoczucia, kondycji itp. Jest lepiej, niż gdy nic nie robiłam. Gdybym jeszcze znalazła kogoś z kim można by jeździć na wycieczki rowerowe bardziej regularnie...
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
A to sporo. Więc wydawałoby się, że bardziej widoczne efekty powinny być.
No tez mi się tak wydaje, a ja się bardzo łatwo zniechęcam jak nie widzę efektów, w dowolnej dziedzinie.
Mnie nawet nie zalezy żeby jakoś szczególnie chudnąć, w sumie BMI mam w porządku, jakis kalkulator mi wyliczył że moja idealna waga to 53 kilo czyli 1-2 mniej niż mam i może mieć rację, a inny że 45.9 kg i tu już zwątpiłam - bo zostałaby ze mnie skóra i kości, gdybym zrzuciła dziesięć kilo. Normalnie mnie zmroziło. W każdym razie mogę sobie ważyć i 60, ale chciałabym mieć mniejszy brzuszek, węższą talię i twardszą resztę, bo na razie czasem mam wrażenie że moje ciało pod skórą to głównie budyń Dlatego postanowiłam pójść bardziej w ruch niż w dietowanie (tu zmieniłam tylko skład posiłków, rano węglowodany, obiad mieszany, wieczorem białko - jedyny efekt: przestała podżerać między posiłkami, chyba że się robi zimno i pada, co właśnie zauważyłam).
Spódniczki mi się zrobiły z tyłu podejrzanie krótkie, co może oznaczać że mi się tyłek podniósł (jak ktos chce taki efekt, to polecam ten zestaw: http://www.youtube.com/wa...feature=related
przez pierwszych parę razy miałam tak dzikie zakwasy że ledwo chodziłam ^^ )
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Kobiety -> macie problemy, to polecam aerobic grupowy pod kierunkiem doświadczonej laleczki. Ona Wam ustawi obciążenia/tempo dostosowane do Waszych aktualnych możliwości fizycznych. I sprawa załatwiona.
Niestety ASX w ostatnich postach wyjątkowo ma rację. Aerobik wzmocniony pływaniem i jakąś dietą to chyba najlepsza metoda na schudnięcie. Swoją drogą szlag by mnie chyba trafił gdybym, jak Martva, nie widział żadnych efektów po kilkumiesięcznym, iście kolarskim treningu.
Ja od maja 3 razy w tygodniu robię sobie rozgrzewkę na siłowni jadąc 2 km w 5 minut na rowerku i mam po tym przynajmniej cholernie mocne łydki... No dobra, jeszcze 10 minut steppera.
Różnic w wadze żadnych nie zauważam (czyli generalnie to dobrze) a tygodniowo mam: 3 razy po godzinie siłownię, raz w tygodniu 2 godziny koszykówki i czasami w weekendy rower. Dziewczyna mówi, że widać po mnie efekty treningu. Ja tego może aż tak nie widzę, ale na pewno jestem dużo silniejszy i mam lepszą kondycję niż na wiosnę. No i taki tryb życia jest mocno uzależniający dla mnie. Nie byłoby łatwo przestać.
Aeorobiki i siłownie pewnie dają efekty, ale są o tyle niemiłe, że trzeba za nie płacić, a ja nie mam stałych źródeł dochodu, więc mogłoby być ciężko z systematycznością. Wolałam sobie kupić sprzęt do użytku domowego jak byłam przy kasie akurat. Pływanie odpada, bo raz, nie umiem, dwa, boję się wody, trzy, jak sobie wyobrażę cyrki z włosami i oczami to wymiękam.
Ale w sumie jeśli rowerek nie robi nic, to dlaczego nagle pływanie by miało?
batou napisał/a:
Swoją drogą szlag by mnie chyba trafił gdybym, jak Martva, nie widział żadnych efektów po kilkumiesięcznym, iście kolarskim treningu.
Czy Ty się ze mnie śmiejesz? Bo większość moich znajomych się wypowiada strasznie lekceważąco o pedałowaniu stacjonarnym, a potem jak się dowiadują ile mi to zajmuje to robią dziwną minę i zmieniają temat. A ja się zastanawiam czy jak zacznę jeździć po 50 km, to coś zmieni? Poza tym że mi się szybciej rowerek schrzani?
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Ale w sumie jeśli rowerek nie robi nic, to dlaczego nagle pływanie by miało?
Bo pływanie różnorodnymi stylami angażuje o wiele więcej mięśni niż pedałowanie, szczególnie na rowerku stacjonarnym. Na takim rowerze rozwiniesz przede wszystkim mięśnie nóg, pływanie zaś jest ogólnorozwojowe.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Czy Ty się ze mnie śmiejesz? Bo większość moich znajomych się wypowiada strasznie lekceważąco o pedałowaniu stacjonarnym, a potem jak się dowiadują ile mi to zajmuje to robią dziwną minę i zmieniają temat. A ja się zastanawiam czy jak zacznę jeździć po 50 km, to coś zmieni? Poza tym że mi się szybciej rowerek schrzani?
Nie no, ja serio pisałem. Wiem, że na stacjonarnym, szczególnie takim z regulowanym obciążeniem, można się konkretnie zmachać. Ale serio bym tym rzucił w diabły gdybym nie widział żadnych efektów po 2-3 miesiącach tak intensywnego treningu. Ja na stacjonarnym jeżdżę w sumie te 15 minut w tygodniu i 30 minut śmigam na stepperze, a widzę jakie mam łydki po tym. Przy A6W z kolei efekty widziałem po 2 tygodniach już. Cierpliwa jesteś po prostu
Martva -> Rowerek stacjonarny to największy szajs. Skoro tak jak El lenisz się (wygodne usprawiedliwienie zawsze się znajdzie...) gimnastykować czy biegać (przecież nie trzeba od razu dokonywać cudów - w zupełności wystarczy zastosować się do zasady: powoli do celu), to najlepiej ujeżdżać... wehikuł na pedały na świeżym powietrzu.
Nie stać Cię na płatny aerobic, to możesz sobie zorganizować zajęcia sama - wystarczy odrobinka pomysłu i chęci. A nie: "nie stać mnie, więc mam wygodną wymówkę".
Jak mieszkałem w Krakowie, to ostatnie pół roku chodziłem na siłownię, dwa razy w tygodniu po godzinę, półtora. Z czego 30 minut to zawsze był rower stacjonarny. I było ok. Tylko, że ja mam tego typu ciało, że jak robię coś/ćwiczę regularnie, to po miesiącu już widać.
Jak mieszkałem w Krakowie, to ostatnie pół roku chodziłem na siłownię, dwa razy w tygodniu po godzinę, półtora. Z czego 30 minut to zawsze był rower stacjonarny. I było ok. Tylko, że ja mam tego typu ciało, że jak robię coś/ćwiczę regularnie, to po miesiącu już widać.
Pieprzenie. W takim układzie od początku:
- ale rower stacjonarny był u Mistera jednym z dwóch elementów, a nie jedynym jak w przypadku kobitek; może być jako wspomaganie, natomiast jeśli ktoś ćwiczy tylko na "pedałach", to musi poświęcić o wiele więcej czasu na powrót do normalnej sylwetki
- u niewiast odkłada się więcej tkanki tłuszczowej czego chyba nikt tu nie bierze pod uwagę...
- przy "zasiedziałym" trybie życia/pracy/rozrywki i niewłaściwym odżywianiu się organizm nabiera sadełka w stosunkowo szybkim tempie (szczególnie kobiecy), zwłaszcza gdy ćwiczonka fizyczne "leżą odłogiem".
Więcej ruchu!
Ja na stacjonarnym jeżdżę w sumie te 15 minut w tygodniu i 30 minut śmigam na stepperze, a widzę jakie mam łydki po tym.
Łydki to akurat taki kawałek do którego nie mogłam się przyczepić, ładny były zawsze. Mam nadzieje że się nie zepsują
batou napisał/a:
Przy A6W z kolei efekty widziałem po 2 tygodniach już.
Ja też. Podobnie jak przy czymś co nazywa się 8min ABS. Mam takie dwa wgłębienia powyżej pępka, których nigdy wcześniej nie widziałam, ale poniżej nadal nie jest dobrze.
batou napisał/a:
Cierpliwa jesteś po prostu
Aż mnie to dziwi, szczerze mówiąc. Tylko wątpię żebym długo wytrzymała jeszcze, ja się szybko zniechęcam i jestem dziko leniwa z natury
ASX76 napisał/a:
Martva -> Rowerek stacjonarny to największy szajs.
Jeździłeś?
ASX76 napisał/a:
Skoro tak jak El lenisz się (wygodne usprawiedliwienie zawsze się znajdzie...) gimnastykować czy biegać
Halo, panie czepiacz, może by pan czytał uważnie co piszę. Pedałuję _i_ gimnastykuję się.
ASX76 napisał/a:
to najlepiej ujeżdżać... wehikuł na pedały na świeżym powietrzu.
Wygodne usprawiedliwienie: po wypadku trzy lata temu nie wsiadłam na zwykły rower.
ASX76 napisał/a:
Nie stać Cię na płatny aerobic, to możesz sobie zorganizować zajęcia sama - wystarczy odrobinka pomysłu i chęci.
no to przecież to robię.
Naprawdę jak czytam co do mnie piszesz, to mam wrażenie że Ty nie czytasz co ja do Ciebie piszę. Powtórzę jeszcze raz, ale jeszcze nie dużymi literami: dużo rowerka na małych obciążeniach w ramach ogólnego spalacza, plus gimnastyka na konkretne partie, głównie brzuch, trochę pośladki, rzadziej nogi.
To moja matka wsiada na rower, pedałuje pięć minut i uznaje że dosyć. Nie ja.
MrSpellu napisał/a:
Tylko, że ja mam tego typu ciało, że jak robię coś/ćwiczę regularnie, to po miesiącu już widać.
Zazdroszczę, moje jest oporne
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
ale rower stacjonarny był u Mistera jednym z dwóch elementów, a nie jedynym jak w przypadku kobitek; może być jako wspomaganie, natomiast jeśli ktoś ćwiczy tylko na "pedałach", to musi poświęcić o wiele więcej czasu na powrót do normalnej sylwetki
Rower był jedynym urządzeniem, które oddziaływało na nogi i ogólnie pojętą "kondycję". Reszta to klata, plecy, ramiona, biceps
martva napisał/a:
Zazdroszczę, moje jest oporne
Grunt to dobre samopoczucie. Mi bardziej przeszkadza moje wilkołactwo od gabarytów i sadełka.
- ale rower stacjonarny był u Mistera jednym z dwóch elementów, a nie jedynym jak w przypadku kobitek;
Grrr
ASX76 napisał/a:
natomiast jeśli ktoś ćwiczy tylko na "pedałach", to musi poświęcić o wiele więcej czasu na powrót do normalnej sylwetki
Chciałam napisać że moja sylwetka jest jak najzupełniej normalna, tylko nie spełnia moich wyśrubowanych standardów, ale jak juz piszesz o tym czasie... co to konkretnie znaczy 'więcej'?
MrSpellu napisał/a:
Mi bardziej przeszkadza moje wilkołactwo od gabarytów i sadełka.
Są rzeczy które przeszkadzają mi bardziej niz ta cholerna oponka, ale nie mam na nie wpływu, więc stwierdziłam że trochę się poznęcam nad moim ciałem. Bo, awruk, wydawało mi się to łatwiejsze do zrealizowania niż kilka innych rzeczy.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
biegać (przecież nie trzeba od razu dokonywać cudów - w zupełności wystarczy zastosować się do zasady: powoli do celu),
Naprawdę bieganie nie dla każdego jest wskazane. Tak samo pływanie może sprawiać problem, gdy ciągle się po nim choruje (swoją drogą ja uwielbiam pływanie, tylko jakoś crawla nie umiem się nauczyć).
ASX76 napisał/a:
Nie stać Cię na płatny aerobic, to możesz sobie zorganizować zajęcia sama - wystarczy odrobinka pomysłu i chęci. A nie: "nie stać mnie, więc mam wygodną wymówkę".
A tutaj problemem może być to, że samodzielnie ciężko będzie ustalić prawidłowe ćwiczenia. Znajdziesz tutaj, znajdziesz tam, spróbujesz poćwiczyć, efektów nie ma, a nie wiesz, co robisz źle.
ASX napisał/a:
- u niewiast odkłada się więcej tkanki tłuszczowej czego chyba nikt tu nie bierze pod uwagę...
A tu masz rację. Do tego mężczyznom łatwiej spalać tłuszcz.
Martva, a może hula-hop (czy jak to się pisze)?
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
A tutaj problemem może być to, że samodzielnie ciężko będzie ustalić prawidłowe ćwiczenia. Znajdziesz tutaj, znajdziesz tam, spróbujesz poćwiczyć, efektów nie ma, a nie wiesz, co robisz źle.
Kuku sobie można zrobić. Najlepiej pochodzić jakiś czas na aerobic w grupie (nie cierpię, bo kompletnie nie mam poczucia rytmu) stadny, nabrać wprawy i potem odtwarzać ćwiczenia w domu. No, ale skoro Martva nie ma $, to takie gadanie jest zupełnie bezcelowe.
Ja swego czasu chodziłam z matką na zajęcia dla kobiet łączące aerobic i trening siłowy. Część tańczono - podskakująca mnie denerwowała, bo miałam wrażenie, że mam za dużo kończyn, ale stanowiła potrzebną rozgrzewkę i ćwiczenia na przyrządach szły gładko. Muszę się zorientować, czy po wakacjach zajęcia będą się odbywać, można by wznowić uczęszczanie.
ASXie, nie wymądrzaj się tak, bo jesteś denerwujący. Ja na przykład biegać nie mogę, bo jeszcze nie wyleczyłam do końca złamanej w marcu nogi. Już pomijając to, że pan doktor zmyłby mi głowę za takie ekscesy, to jakakolwiek próba dłuższego biegu (więcej niż powiedzmy 200-300 metrów) owocuje u mnie okrutnym bólem kontuzjowanej kończyny. Ale pewnie jestem leniwa, nie?
Łydki to akurat taki kawałek do którego nie mogłam się przyczepić, ładny były zawsze. (...)
Jeśli rzeczywiście ładne, to chyba nie grzech pokazać?
martva napisał/a:
Aż mnie to dziwi, szczerze mówiąc. Tylko wątpię żebym długo wytrzymała jeszcze, ja się szybko zniechęcam i jestem dziko leniwa z natury
Ooo... To już wiem(y), gdzie leży kot pogrzebany.
martva napisał/a:
Wygodne usprawiedliwienie: po wypadku trzy lata temu nie wsiadłam na zwykły rower.
Czyli jeśli na spacerze/chodniku ulegniesz jakiemuś wypadkowi, nie będziesz w ogóle chodzić?
martva napisał/a:
Naprawdę jak czytam co do mnie piszesz, to mam wrażenie że Ty nie czytasz co ja do Ciebie piszę. Powtórzę jeszcze raz, ale jeszcze nie dużymi literami: dużo rowerka na małych obciążeniach w ramach ogólnego spalacza, plus gimnastyka na konkretne partie, głównie brzuch, trochę pośladki, rzadziej nogi.
To moja matka wsiada na rower, pedałuje pięć minut i uznaje że dosyć. Nie ja.
Skoro jest tak pięknie, to dlaczego pomimo wielu ćwiczeń w dalszym ciągu nie jesteś zadowolona z efektów? Naprawdę jak czytam co piszesz, to mam wrażenie, że się zbytnio nie przykładasz.
Zireael napisał/a:
ASXie, nie wymądrzaj się tak, bo jesteś denerwujący. Ja na przykład biegać nie mogę, bo jeszcze nie wyleczyłam do końca złamanej w marcu nogi. Już pomijając to, że pan doktor zmyłby mi głowę za takie ekscesy, to jakakolwiek próba dłuższego biegu (więcej niż powiedzmy 200-300 metrów) owocuje u mnie okrutnym bólem kontuzjowanej kończyny. Ale pewnie jestem leniwa, nie?
Skoro tak twierdzisz... Przecież jest, a przynajmniej powinno być kwestią oczywistą, że nie biega się w sytuacji, gdy ma się kontuzjowaną/nie doleczoną kończynę... Czy za każdym razem muszę pisać o tak oczywistych oczywistościach? Wydawało mi się bowiem, że to jasne jak słońce na bezchmurnym niebie. No cóż... Jak widać, myliłem się.
Skoro jest tak pięknie, to dlaczego pomimo wielu ćwiczeń w dalszym ciągu nie jesteś zadowolona z efektów? Naprawdę jak czytam co piszesz, to mam wrażenie, że się zbytnio nie przykładasz.
Skoro jest tak pięknie, to dlaczego pomimo wielu ćwiczeń w dalszym ciągu nie jesteś zadowolona z efektów?
Też bym chciała wiedzieć, może dlatego że ich nie było?
Pizdnęłam ćwiczeniami we wrześniu z powodu traumy osobistej i dopiero gdzieś tak w styczniu postanowiłam coś ze sobą zrobić znów. Właściwie tak naprawdę nie dlatego żeby próbować schudnąć, tylko dostałam leki po których można przytyć i mieć straszne rzeczy z sylwetką. Więc tak zapobiegawczo. 8min ABS na brzuch, prawie codziennie. Niedawno dorzuciłam rowerek, 2-3 razy w tygodniu. Dziś się pomacałam po udzie, i ono już nie jest w dotyku jak budyń w obszernym foliowym worku, zaczyna być bardziej zbite, jak sernik na zimno. A mięśnie brzucha zaczynam czuć jak idę, albo jak jadę samochodem (tu zwłaszcza na zakrętach).
Za cholerę nie rozumiem dlaczego jak się naprawdę starałam to efektów nie było wcale, a jak się ruszam mniej, rzadziej i krócej niż wtedy, generalnie bez jakiegoś szczególnego parcia, to się robią.
Żeby nie było, całe mięso jest nadal schowane pod tłuszczem i brzuszka nadającego się do pokazania publicznie pewnie się nie dorobię, ale i tak wow. Jak miałam 18 lat to nie miałam ani pół mięśnia na brzuchu, chociaż wyglądałam szczuplej i byłam lżejsza.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
w nocy widziałem ciężary w kategorii Open. Masakra.
w rwaniu 215 a chwilę potem 216 (dwa rekordy świata) - w ogóle rwanie wyglądało jakby zapałki brali. Wygrał ten co 215 bo potem w podrzucie 258 kg (Gruzin), szkoda Irańczyka (ten od 216) który w podrzucie nic nie zaliczył żadnego ciężaru ( złoty z Lądku Zdr.) - dwa razy podniósł nad głowę ale nie mógł zblokować lewego łokcia - zresztą nieco *beep*, w drugiej próbie (240) pierwej mu zaświecili 3xbiała a w szatni anulowali - popłakał się, była lekka zadyma (kibice - wojsko).
Oczywiście ścisła czołówka to goście z rejony Morza Czarnego - klimat siakiś czy co ? Trochę tak jak czarni w sprincie.
Za 10 lat poznamy w końcu mistrza (później próbki są chyba niszczone). Tylko wciąż nie będzie pewności czy był czysty. A tak serio - ciężary? Ktoś to ogląda? Chociaż lepsze to niż napieprzanie się po głowach. Może i rujnuje zdrowie, ale przynajmniej mózg ma jakieś szanse na przetrwanie. A ktoś tu niedawno narzekał, że bieganie rujnuje zdrowie...
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Niepełnosprawni NIE SĄ TACY SAMI jak sprawni, choć usilnie próbuje się nam to wmawiać. Są inni. Są zazwyczaj mniej sprawni fizycznie, często nie radzą sobie w życiu, w ogromnej większości są w o wiele gorszej sytuacji pod każdym względem.
Rozpoczęły się igrzyska sportowe paraolimpijskie w Rio. Spektakl, który jest dla mnie absolutnie żenujący nie ze względu na to, że biorą w nim udział inwalidzi, tylko dlatego, że próbuje się z tego robić spektakl dla wszystkich. Próbuje się pokazywać to w godzinach największej oglądalności w telewizji stawiając mnóstwo osób wobec konieczności udawania zachwytu.
Warto, żeby ktoś to powiedział wprost, tak jak jest:
Jeśli patrząc w TV na paraolimpiadę czujecie jakieś zażenowanie, połączone z lekkim przerażeniem, gdy wyobrażacie sobie siebie samych z takimi kalectwami, jakie wam pokazują w telewizji i jest to dla was nieprzyjemne, jeśli macie wrażenie, że ten spektakl ma w sobie coś niezdrowego, to wiedzcie, że macie rację! To jest chore.
Nie, nie to, że inwalidzi uprawiają sobie sport. Sport to takie samo zajęcie jak każde inne i każdy może sobie zajmować czas tak, jak mu to odpowiada. Istnieją kluby sportowe dla inwalidów, sam nawet do takiego kiedyś należałem. Nie ma dla mnie niczego specjalnego w organizowaniu zawodów czy meczów różnych niepełnosprawnych praktykujących sport.
Chore jest dla mnie robienie z tego gigantycznego, ogólnoświatowego spektaklu udając, że jest on przeznaczony dla wszystkich, że powinien wszystkich zachwycać. Że powinien być na wszystkich ekranach telewizorów, w godzinach największej oglądalności. Tak, jak Olimpiada.
Warto sobie przypomnieć, że Olimpiady miały początkowo na celu promowanie właśnie sprawności, piękna ludzkiego ciała. Mówi się, że atleci w Grecji startowali nago do niektórych zawodów właśnie po to, by pokazać wszystkim swoje wyćwiczone ciało.
Świat, w którym żyjemy jest światem osób sprawnych. Warto o tym pamiętać. To ciała osób sprawnych wyznaczają kanony piękna - dla mnie, kaleki na wózku inwalidzkim również. Ja też z zachwytem patrzę na piękne sprawne kobiety, i to takie właśnie mi się podobają, a nie buduję sobie innego kanonu piękna tylko dlatego że nie mogę chodzić.
Ciało inwalidy rzadko jest piękne. Zazwyczaj nie wzbudza w nas zachwytu, raczej litość, albo przerażenie. Ostatecznie można się do jego widoku przyzwyczaić, jak się na przykład jest w bliskich stosunkach z niepełnosprawnym. Jednak zachwycanie się kalectwem miałoby w sobie coś (co najmniej) żenującego. Niektóre z dyscyplin sportowych paraolimpiady wzbudzają szczególną, chorą fascynację, jak na przykład pływanie osób bez rąk.
Jednak żyjemy w czasach, gdy takich rzeczy nie wolno otwarcie mówić. Nie wypada. Dziś już nawet użycie słowa kaleka, czy inwalida jest na granicy "mowy nienawiści". Dziś powtarza się wszędzie, każdemu kto chce, czy n ie chce słuchać, że niepełnosprawni są "tacy sami". A przecież wystarczy jeden rzut oka, żeby zobaczyć, że wcale tacy sami nie są!
Paraolimpiada, albo może raczej jej nagłaśnianie, robienie z niej spektaklu nadawanego dla wszystkich, w godzinach największej oglądalności, w moim przekonaniu wpisuje się w proces burzenia wartości moralnych i kulturowych, z którymi mamy do czynienia od kilku dziesięcioleci. To proces podobny na przykład do wmawiania ludziom, że dwaj faceci mogą być "małżeństwem", albo do tego, że lekarz powinien zabijać ludzi, jak im się znudzi życie. Kompletne pomieszanie pojęć, próba likwidacji najważniejszych kotwic utrzymujących NORMALNOŚĆ naszego myślenia.
Tak więc jak będziecie mieli poczucie zakłopotania, zażenowania, czy niezdrowej fascynacji patrząc na sceny takie, jak na poniższym zdjęciu, to nie wstydźcie się. To normalne.
Po prostu odwróćcie głowę, albo przełączcie kanał.
Z deczka pierdolenie od czapy. Odniosę się do organizowania paraolimpiady w czasie "najlepszej oglądalności". O ile się orientuję, to na takich imprezach zawody odbywają się w sesji porannej i/lub popołudniowo-wieczornej czasu lokalnego. Między innymi dlatego, żeby ominąć najgorętszą porę dnia. Z tego co widzę, w Rio transmisje lecą między 22 a 2 może 3 rano dnia następnego (czas lokalny 17-21 (22)). Czyli z naszej perspektywy to już raczej po porze najlepszej oglądalności.
Co do inności niepełnosprawnych. Tak, często są inni fizycznie. Ale są takimi samymi ludźmi jak pełnosprawni, kochają, mają przyjaciół, mają pasje, zupełnie jak inni ludzie. I ja właśnie tak rozumiem hasło "tacy sami". A jeśli brzydzicie się oglądania nieidealnych ciał w tv, to macie problem, i to równie poważny jak brak ręki czy głuchota. Jak wy w ogóle poruszacie się po świecie, gdzie ludzi idealnych prawie nie ma? No i gdzie postawicie granicę akceptowalnego wyglądu? Chorobliwa nadwaga jest jeszcze ok? Już wiem, że brak rąk jest nie ok. A co z osobami poruszającymi się na wózku?
Nie, nie oglądam paraolimpiady, bo pracuję. Olimpiady właściwie też nie oglądałem, bo albo byłem w pracy, albo smacznie spałem. Tak to jest, kiedy zawody są na innym kontynencie.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum