K. J. BISHOP jest australijską pisarką i malarką, mieszkającą w Tajlandii. Urodziła się w 1972 roku. Jej literacki debiut Akwaforta, zyskał spore uznanie zarówno krytyków i czytelników oraz nominację do World Fantasy Award. Została pozytywnie oceniona przez Publishers Weekly i Locus z kwietnia 2003. Historia opowiada o dwójce włóczęgów Raule i Gwynn i ich pobycie w barwnym mieście Ashamoil. Akwaforta jest mrocznym fantasy łączącym surrealizm z elementami dekadencji.
Bibliografia:
Powieści
Akwaforta (2003)
Black Dog (zapowiedź)
Short fiction
"The Art of Dying" (1997)
"The Love of Beauty" (1999)
"The Memorial Page" (2002)
"On the Origins of the Fragrant Hill" (2002)
"Beach Rubble" (2003)
"Maldoror Abroad" (2003)
"Reminiscence" (The Thackery T Lambshead Pocket Guide to Eccentric & Discredited Diseases, 2003)
"Alsiso" (The Alsiso Project, 2004)
"We the Enclosed" (2004)
Skończyłem dziś AKWAFORTĘ. Pisać o niej nie będę, dopóki nie przeczytam drugi raz. Trudno ją sklasyfikować, opisać i zrozumieć. To zalety, ale może po drugim przeczytaniu okaże się, że to wady. Wątpię, ale to możliwe... Warto ją polecić - póki co - do kontemplacji. Odpocząłem przy niej.
A teraz NA PLAŻY CHESIL MacEwana. A potem wrócę do którejś już przeczytanej powieści, dopóki nie ukaże się coś, co mnie 'chwyci'.
Wydzieliłam z 'Co teraz czytam', więc mogą być drobne offtopy ; ) - El
No to ja dorzuciłem swoje trzy grosze, w końcu pierwszy post powinien zawierać trochę informacji, Romulus chyba mi to wybaczy - Mad
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja bym jej do MacLeoda nie porównał mimo wszystko. Nie zauważyłem nigdzie tak plastycznego języka. W niczym nie przypomina MacLeoda. Ale klimat jest niezły, na swój sposób urzekający - ale czekam aż mi się to wszystko jakoś w głowie zsumuje
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Czytam sobie Akwafortę. Jestem gdzieś w połowie i nie bardzo wiem co o tej książce myśleć. Na początku czułem się jakbym czytał pierwszy tom Mrocznej Wieży Kinga, a potem wszystko się kompletnie zmienia. Akcja rozwija się delikatnie pisząc powoli, a autorka często ucieka od głównego wątku (o ile głównym wątkiem okaże się to o czym myślę). Czytam dalej, bo trzeba przyznać, że wzbudza ciekawość jak się to wszystko rozwinie.
Ta książka wywołała pustkę w mojej głowie. Nie jestem o AKWAFORCIE w stanie napisać niczego konkretnego, ani dobrego, ani złego. Do tej pory nie wiem, co o niej myśleć.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Próbowałem zmęczyć drugi tom "Gobelinu" Kaya, ale niestety nic z tego nie wyszło. Książka mnie znudziła, a męczyła do tego stopnia, że zarzuciłem czytanie całej trylogii. Kay widać nie jest dla mnie i chyba się z tym autorem nie polubimy.
Kończę już "Akwafortę". To naprawdę dziwna książka. Trudno mi o niej coś powiedzieć oprócz tego, że spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Ta książka nie ma jakiejś typowej fabuły, zmierzającej do jasno określonego celu. To po prostu historia dwójki, ludzi bardzo dobrze napisana. Książka mi się podoba za styl narracji i za to, że mimo powolności fabuły, nie nudziła mnie ani przez chwilę.
AKWAFORTA to nie jest typowa fantastyka. Nawet nie jest zbliżona do Welinu czy Atramentu. O Wiekach Światła, czy Domu Burz nie wspominając. Jest inna. Po przeczytaniu stwierdzić muszę, że to chyba nie jest w ogóle fantastyka. Nie wchodzę w ogóle w rozważania, czy to jest dobra, czy zła literatura. Bo nie wiem.
Odświeżania Eriksona ciąg dalszy: drugi tom Domu Łańcuchów przede mną.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja skończyłem wczoraj. Podobne mam odczucia jak Toudi z tym, ze dla mnie ta książka jest troszkę "przeładowana". Faktycznie wciąga mimo tego, że historia rozwija się nierówno. Są chwile kiedy wszystko toczy się szybko, ale jest to przeplatane masą opisów i długaśnych rozmów między bohaterami. Oryginalna i ciekawa książka, ale z Uczty Wyobraźni dla mnie chyba jednak najsłabsza.
romulus napisał/a:
Po przeczytaniu stwierdzić muszę, że to chyba nie jest w ogóle fantastyka.
Moim zdaniem to jest fantastyka. Ja tu widzę więcej z fantastyki niż np. u MacLeoda.
A z tym porównaniem z MacLeodem to przegięcie. Już nie będę pisał, że jezyk u MacLeoda bardziej plastyczny i bogatszy - bo to gołym okiem widać Ale elementów fantastycznych to w AKWAFORCIE malutko. Świat jest narysowany w sposób bardziej ubogi niż w Wiekach Światła lub Domu Burz. Poza początkiem na pustyni i strzelanką, akcja potem "siada" i w ogóle chodzi w tej powieści o coś całkiem innego i jest to opisywane w całkiem inny sposób, niż czytelnik wprowadzony efektownie w akcję, się spodziewał. Nie wiem czemu to miało służyć. Trochę mi to zgrzyta bo ten początkowy fragment potem przystaje tak sobie do reszty.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Porównuję tylko w kontekście tego co napisałeś tutaj:
romulus napisał/a:
to chyba nie jest w ogóle fantastyka
Jasne, że Bishop i MacLeod to dwa kompletnie różne style i kompletnie różne wizje świata. Różnica dla mnie polega również na tym, że elementów fantastycznych w Akwaforcie jest więcej niż np. w Wiekach światła, a mimo to obie powieści są dla mnie fantastyką. U MacLeoda jest w zasadzie tylko eter i klimat powieście steampunkowych, a u Bishop...
SPOILERY
mamy zmutowane noworodki, kobietę magicznie zmienioną po śmierci w topór, człowieka z kwiatem lotosu wyrastającym z ciała, kwiaty kwitnące w ranach itd...
KONIEC SPOILERÓW
Świat się kończy, jeśli tak oczytani i otwarci na nowe czytelnicy piszą takie zdania... Nie wiem co to jest typowa fantastyka, ale gatunek. o którym tu piszemy z założenia powinien dawać nam nieoraniczone możliwości i karmić wyobraźnię na wszelkie możliwe sposoby...
Świat się kończy, jeśli tak oczytani i otwarci na nowe czytelnicy piszą takie zdania... Nie
A to czemu? Dla mnie też nie jest to książka typowa i na tle fantastyki się wyróżnia, co jest jak najbardziej zaletą. Przecież Uczta Wyobraźni z założenia ma pokazywać inne nurty, inne książki.
AM napisał/a:
nieoraniczone możliwości i karmić wyobraźnię na wszelkie możliwe sposoby...
Ale tylko część to robi. Duża cześć fantastyki to typowe powieści podobne do innych.
Uczta Wyobraźni - jak najbardziej. Ale fantastyka? Jak pisałem wcześniej: mam problem z tą powieścią. Co nie znaczy, że jest zła. Ale inna - jak najbardziej. Czytałem i coś mi tak pogrywało w duszy inaczej. Niepokojąco: że to już nie literatura rozrywkowa. A może ambitna fantastyka? Jeśli tak - to naprawdę ambitna bo inna nawet od innych przedstawicieli takiego ambitnego nurtu (Duncan i MacLeod), kórzy chyba sami się z fantastyką nie utożsamiają do końca. Myślę, że to dobrze, bo może takie odrzucanie szufladek pomaga w tworzeniu intrygujących powieści. Za wydawanie takich książek, które mi ferment wprowadzają - dla MAG-a naprawdę Big Smile. W zasadzie UW już w ciemno kupuję
Co nie zmienia faktu, że nie wiem co o tej powieści sądzić. Dlatego polecam innym
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A to czemu ? Dla mnie tez nie jest to ksiązka typowa i na tle Fantastyki się wyróżnia co jest jak najbardziej zaletą. Przecież Uczta Wyobraźni z Założenia ma pokazywać inne nurty inne książki.
W mojej wypowiedzi nie chodzi o Akwafortę, ale słowo "typowa". Co to znaczy typowa fantastyka? Jakimi się charakteryzuje cechami? Niedobrze jest, że sami jako czytelnicy zamykamy się w pewnych schematach myślenia, konwencjach itd.
Pomyślałem sobie - na zasadzie luźnego skojarzenia - że ta powieść jest w klimacie J.L. Borgesa. Muszę teraz rozwinąć tą myśl w jakąś trzymającą się kupy opinię.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jak jakiś motyw czy pomysł się powtarza to jest typowy. Pewnie o to chodziło Romulusowi
Sama "Akwaforta" jeszcze mi chodzi po głowie. To dziwna książka i mam wrażenie, że połowy nie zrozumiałem. Tak jakby było to na tyle dobrze ukryte, że książkę trzeba przeczytać więcej niż raz. Mnie osobiście ta senna atmosfera się podobała i byłą dużą zaletą książki. Autorka ma u mnie plusa i chętnie bym przeczytał, gdyby coś jeszcze wydano jej w Polsce.
Co do recenzji to mi się dość podoba i jest tam wiele ciekawych rzeczy pokazane.
Zaczynam się jednak przekonywać, że new weird nie istnieje. To zbyt różnorodny gatunek by dawać go razem. No i brakuje w nim gniotów, czyli jest zlepkiem ciekawych pozycji, które trudno zakwalifikować każdą z osobna. Nie jest to jednak spójny gatunek czy prąd pisarski.
To dziwna książka i mam wrażenie, że połowy nie zrozumiałem.
Czy ja wiem... tzn. jest dużo taki smaczków i jak człowiek czyta uważnie to je wyłapuje - a frajdy z czytania ma przy tym bardzo wiele.
Autorka wypracowała fajny styl, a aura takiej tajemniczości w tej powieści buduje niesamowity klimat samej książki. Wyobraźnie i pomysły tez ma świetne, ale nie są tandetne jak u niektórych autorów, którzy efekciarstwo stawiają ponad wszystko.
Na początku miałem problem z zakwalifikowanie książki do jakiegoś gatunku - nie żeby to było jakoś ważne, ale tak lubię czasami sobie poukładać - i początek rzeczywiście nie wskazuje na jakiś konkretny. W zapowiedziach było podawane że to Dark Fantasy... a czemu by nie? W końcu z rozwoje fabuły autorka poszła bardziej w stronę fantasy, a i elementy podchodzące pod horror też się przewijają. Oczywiście wszystko jest umowne w tym wypadku, jedno tylko się nie zmienia - przyjemność jaką czerpie się z lektury tej książki.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Czy ja wiem... tzn. jest dużo taki smaczków i jak człowiek czyta uważnie to je wyłapuje - a frajdy z czytania ma przy tym bardzo wiele.
Bo miałem poczucie, że dużo przegapiłem, co może wynikać z braku znajomości literatury i kultury anglosaskiej. Smaczki, które łatwiej wyłapie ktoś np. z Australii czy GB. Tak jest też przecież w "Bliźnie" czy Pratchetcie, ale mogę się mylić.
MadMill napisał/a:
Na początku miałem problem z zakwalifikowanie książki do jakiegoś gatunku - nie żeby to było jakoś ważne, ale tak lubię czasami sobie poukładać
Bo początek tej książki to jedna wielka zmyłka. Zupełnie inny niż reszta powieści, przez co człowiek do końca nie wie, czego może się spodziewa,ć czy go jeszcze coś nie zaskoczy. Trudno dać mi to do jakiegoś głównonurtowego gatunku. Bo ta książka jest po prostu inna i to jej wielka zaleta.
Bo początek tej książki to jedna wielka zmyłka. Zupełnie inny niż reszta powieści, przez co człowiek do końca nie wie, czego może się spodziewa,ć czy go jeszcze coś nie zaskoczy. Trudno dać mi to do jakiegoś głównonurtowego gatunku. Bo ta książka jest po prostu inna i to jej wielka zaleta.
Dokładnie. Tego co się stanie na następnej stronie Akwaforty nie da się przewidzieć.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Nazwijmy New Weird fantastyką międzygatunkową i wszystko będzie w porządku.
Pewnie tak. Ale nawet tutaj możemy się kłócić, na ile to jakiś jednolity gatunek, na ile mix. Tak czy siak pomysł na pisanie czegoś oryginalnego czy nie szablonowego bardzo mi odpowiada i niech tak zostanie.
Liv napisał/a:
Tego co się stanie na następnej stronie Akwaforty nie da się przewidzieć.
Mało tego. Autorka nie zastosowała prymitywnych metod, ale subtelnie dawała do zrozumienia, że ciągle się powieść zmienia i że do końca się nie dowiesz, jaka miał być. Co chwilę spodziewałem się czegoś innego, albo że już będę wiedział, do czego dąży fabuła i bohaterowie.
Sam nie wiem, dlaczego ta książka mi się podobała i nie potrafię powiedzieć, o czym ona właściwie była. Jednak po jej przeznaczaniu miałem wrażenie, że właśnie skończyłem bardzo dobrą powieść, która będę długo pamiętał.
Ulżyło mi, bo widać nie ja jeden nie wiem, o czym jest ta powieść. Ani to zarzut, ani pochwała. Warto przeczytać, ale trudniej zdefiniować, jeśli ktoś czuje potrzebę definiowania. Ale nawet wyzbywszy się jej i tak pozostaje mały zamęt. To dobra książka, ale czy rewelacyjna? Nie mam pojęcia i pewnie w tym (dla mnie) jej urok: że nie wiem, co o niej sądzić. Powieść - zagadka. Na dobrą sprawę, może to jednak wada?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Skończyłem Akwafortę i naprawdę jestem usatysfakcjonowany z lektury. Styl i klimat po prostu miodny, do tego pomysłowość autorki, która jest oryginalna, ale w sposób bardzo subtelny przedstawione, bez taniego efekciarstwa jak to bywa często. Sama przyjemność czytania Bishop też ogromna. Sam świat, przypominający trochę dziki zachód, wiek pary, kolei... ale potrafiła dać temu dusze. Smaczki w postaci filozofii, rozpraw religijnych i liczny powiązań z klasykami też świetne. Fabuła za to nieprzewidywalna, zupełnie człowiek nie wie którędy chce autorka podążyć - co jest wielkim plusem, bo zaskoczenie przy zakończeniu to coś miłego.
Porównywać z innymi książkami z UW trochę mi ciężko, może jak się w głowie odleży i dojrzeje to wtedy werdykt będzie bardziej sprawiedliwy - ja wciąż jestem zachwycony MacLeodem, a Wattsa też kończyłem w tym tygodniu.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
No możne rzeczywiście nie nazwałbym jej rewelacyjną, ale też zasługuje na więcej niż dobrą. To, że trudno ją zweryfikować, powoduje, że trudno mi ją ocenić. Bo akcja byłs generalnir powolna i książka jakby byłs trochę o niczym. Ale jednak do podświadomości wbijało się zadowolenie z lektury, które powodowało, że chciało się czytać dalej.
romulus napisał/a:
Powieść - zagadka. Na dobrą sprawę, może to jednak wada?
Dla mnie na pewno nie jest to wada. Bo dzięki temu książka pozostanie mi w pamięci i będzie się wyróżniać z tłumu.
MadMill napisał/a:
Styl i klimat po prostu miodny, do tego pomysłowość autorki, która jest oryginalna, ale w sposób bardzo subtelny przedstawione, bez taniego efekciarstwa jak to bywa często.
To jest to, o czym mówiłem i co chyba jest tajemnicą i sukcesem tej książki. Subtelność.
W końcu sięgnęłam po Akwafortę, jestem niedawno po lekturze, parę godzinek. I jak zwykle w przypadku dobrej pozycji nie mogę przestać się zastanawiać czemu tak długo z tym zwlekałam... ;P
Ale czytam teraz wypowiedzi w tym wątku i nie mogę się nadziwić. Tych problemów niektórych podczas lektury, problemy z zaklasyfikowaniem, ostateczną oceną tej książki... Bishop tym debiutem z pewnością zasłużyła, żeby Akwafortę umieścić w serii Uczty, wszelkie porównania do innych autorów to działanie mocno chybione. Jak zwykle zresztą, autorzy, których poznajemy przez tą serię piszą w swoim własnym, odrębnym stylu. I ta różnorodność tak mi się podoba, a próbując ich porównać... nie wiem któremu z nich wyrządzamy wtedy największą krzywdę
Ale wracając do Akwaforty, mogę zgodzić się z tym co napisał o niej Dukaj. Szczególnie ten fragment: Opowieść płynie w leniwym, meandrycznym nurcie zdarzeń niekoniecznych, po równo możliwych i niemożliwych, właściwym dla porannego snu lub życia wspominanego na łożu śmierci. Pełny ulubionych przez tego pana retorycznych figur, ale utrafił z tym w sedno
Akcja toczy się leniwie, nawet gdy robi się gorąco autorka obyła się bez niepotrzebnych fajerwerków. Chwilami całość przybiera bardzo oniryczny charakter. Czy na taki styl ma wpływ fakt, że jego autorem jest kobieta? Z drugiej strony nie brakuje wątków naprawdę brutalnych. Ale tym bardziej opowiadana historia staje się prawdziwsza i lepiej przemawia.
Bardzo dobrze czytało mi się tą książkę. Szybko a jednocześnie miałam bardzo dużą przyjemność z czytania. Jak tak dalej pójdzie będzie coraz ciężej wskazać swoją ulubioną pozycję z uw
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Przeklejam tu swój głos o "Akwaforcie", bo w mnogości lektur w "Co teraz czytam" ginie.
Skończyłam "Akwafortę". Mogę powiedzieć tylko: łał! Wierzyć się nie chce, że to debiut pisarski. Narracja bardzo przyjazna czytelnikowi - książkę czyta się bardzo szybko. Ale nie same przygody bohaterów są najlepsiejsze. Okraszone alkoholem rozmowy Gwynna i Wielebnego na temat wiary to perełeczki. tak samo jak wizja miasta, opisy tego, jak żyją ludzie, spacer Gwynna przez targ... Zakończenie w pierwszej chwili mnie zaskoczyło, choć - gdy tak sobie teraz analizuję - wydaje się, że nie mogło być inne, szczególnie uwzględniając dotychczasowe doświadczenia życiowe bohaterów. Ale skoro tak, to na plus autorce należy zapisać, że potrafiła tak uformować końcówkę, że jednak zaskakuje.
A tak na marginesie: mniej więcej do połowy powieści (bo potem się przyzwyczaiłam) miałam imienną konfuzję - mianowicie nie mogłam przywyknąć, że Raule to imię żeńskie, a Gwynn - męskie. I teraz sama nie wiem - czy był to świadomy zabieg autorki, że dla bohaterów wybrała takie imiona? Żeby od razu, na wejściu skołować czytelnika tak, żeby nie był niczego pewny? Bo nie da się ukryć, że rdzeń imienia Raule jest męski, a Gwynn - żeński. A może to tylko moje gdybania i niewłaściwe skojarzenia?
I tak się jeszcze zastanawiam nad całą książką. Bo początek jest zupełnie inny - pustynia, ucieczka przed żołnierzami... aż tu nagle wkroczenie do miasta, świata zupełnie nierzeczywistego. Kojarzyło mi się trochę z "Doliną bez wyjścia" Reida, tyle tylko, że bohaterowie "Akwaforty" wcale nie chcą opuścić miasta. A może cała książka to tylko zapis opowieści do paru obrazków, szkiców - na zasadzie: kim jest ten człowiek na portrecie?
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
W 100% zgadzam się z Paniami, już minęło trochę czasu od chwili przeczytania tej powieści, ale nie mam wątpliwości, że to wyśmienita rzecz. Taki debiut to powalenie na kolana.
A nawiązując do wcześniejszej rozmowy, mogę tylko dodać, że właśnie termin new weird psuje odbiór takich książek. Tzn. myślę, że niektórym psuje, bo biorą się za porównywanie wszystkiego do "Welinu" "Wieków światła", może jeszcze do "Dworca Perdido". New weird jest czymś nowym, to określenie fantastyka międzygatunkowa pasuje, ale ja go widzę jako taka ideologia pisarzy, właśnie polegająca na wyrwaniu się z pułapek wiecznego klasyfikowania utworów fantastycznych. Każde takie zaklasyfikowanie ogranicza też odbiór tego co się czyta. I dla mnie tym jest new weird, wyrwaniem z okowów konwencji i dla autora i dla czytelnika. A "Akwaforta" to doskonały przykład tego, jak niesamowite rzeczy wtedy powstają. Nie psujcie sobie lektury porównywaniem jednych autorów do drugich, raczej starajcie się poddać stylowi opowieści, temu sennemu nastrojowi. Wg mnie powieść jest świetnie napisana, a to pęknięcie jej na dwie części bardzo mi się podobało, z jednej strony pustynna historia trochę jak w pierwszym tomie "Mrocznej Wieży" Kinga (szkoda mi było że tego klimatu nie utrzymał w dalszych), a potem część miejska. Grały mi tu stare klimaty, filmy sprzed wielu lat, westerny, jakieś postapokaliptyczne, ponure sensacyjne obrazy.
A sama odmienność powieści od tego co dotąd czytałem była wielką zaletą. I nie ma wątpliwości, że jest to fantastyka i to z wysokiej półki.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
New weird jest czymś nowym, to określenie fantastyka międzygatunkowa pasuje, ale ja go widzę jako taka ideologia pisarzy, właśnie polegająca na wyrwaniu się z pułapek wiecznego klasyfikowania utworów fantastycznych.
A czytelnicy cały czas trwają w schematach, które na dobrą sprawę sami sobie narzucili. W pewnym sensie niejakie problemy z odbiorem Akwaforty mogą właśnie brać się stąd. Bo otrzymujemy coś, co nie pasuje do żadnej znanej nam szufladki. Trochę to smutne i przygnębiające z jednej strony, bo jak to już zauważył AM, sami zamykamy się w konkretnym schemacie. Czy klasyfikacja jest aż tak istotna? O wiele lepiej cieszyć się po prostu dobrą lekturą.
Beata napisał/a:
Bo nie da się ukryć, że rdzeń imienia Raule jest męski, a Gwynn - żeński. A może to tylko moje gdybania i niewłaściwe skojarzenia?
Wygląda mi to bardziej na przemyślany zabieg, niż zwykły zbieg okoliczności. Niemal za każdym razie musiałam sama się upominać, że Gwynn to mężczyzna
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Przeczytałem Akwafortę jakieś dwa tygodnie temu i w porównaniu z innymi czytanymi teraz czy ostatnio moja ocena rośnie. Oczywiście przygotowany byłem na "coś dobrego", ale przeszło to moje oczekiwania. Cała książka skomponowana jest jak kobierzec, możesz w swej podróży od początku do końca wybrać nitki na których się koncentrujesz wedle woli, autorka nie narzuca żadnej "jednej akcji", która zdominowałaby książkę. To naprawdę mocna pozycja pośród wydawanej u nas fantastyki, tym bardziej, że to debiut. Już czekam na więcej.
Właśnie skończyłem Akwafortę. Trudno napisać mi teraz o tej pozycji cokolwiek sensownego, bo wymyka się ona nie dość, że z ram gatunku, to jeszcze z mojej czytelniczej percepcji. Muszę ją przeczytać jeszcze raz, żeby wszystko sobie poukładać, wyłapać pewne niuanse, może inaczej spojrzeć na całość. W każdym razie jestem zachwycony, pozycja niesamowita.
I tutaj ważne pytania, które od mniej więcej połowy książki mnie dręczą: a) wiecie może, kiedy ma się pojawić kolejna książka K. J Bishop? b) czy Mag albo jakiekolwiek inne wydawnictwo ma zamiar wydać tę książkę w Polsce? Może AM już teraz jest zainteresowany poszerzeniem o nią Uczę Wyobraźni, o?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum