FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
[UW] Peter Watts
Autor Wiadomość
ghosia

Posty: 125
Wysłany: 2009-07-25, 09:18   

Z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że poprzednie książki Wattsa (o których czytałam, ale których nie czytałam) też są sf. No cóż, nie czytałam ich, ale większość artykułów, które czytałam o Wattsie (nie, nie przytoczę ich teraz, bo było to dawno temu) dała mi do zrozumienia, że jego pozostałe książki nie należały do gatunku i nie było w tej kwestii żadnej dyskusji w stylu "czy książka z tak dużą ilością biologii jest nadal książką sf" - stąd moja wypowiedź.

Jeśli jego poprzednie książki są też sf i są takie same, jak Ślepowidzenie - czyli niedopracowane pod względem fabularnym i językowym, to pozostanę przy zdaniu, że Watts nie potrafi napisać dobrej książki sf.
_________________
Bored now...
 
 
Tomasz 
Kain Czarny


Posty: 4625
Skąd: Skraj Nieba
Wysłany: 2009-07-25, 09:31   

ghosia napisał/a:
Dla mnie dobra książka (sf i nie tylko, z wyłączeniem wszelkiego rodzaju publikacji naukowych) powinna mieć ciągłą fabułę.


Podpisując się pod ostatnią wypowiedzią Ł, zastanawiam się również dlaczego sf ma mieć ciągłą fabułę? cokolwiek to oznacza :)
_________________
"Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
 
 
ghosia

Posty: 125
Wysłany: 2009-07-25, 23:48   

Tomasz napisał/a:
ghosia napisał/a:
Dla mnie dobra książka (sf i nie tylko, z wyłączeniem wszelkiego rodzaju publikacji naukowych) powinna mieć ciągłą fabułę.


Podpisując się pod ostatnią wypowiedzią Ł, zastanawiam się również dlaczego sf ma mieć ciągłą fabułę? cokolwiek to oznacza :)
Dla mnie - musi mieć ciągłą fabułę, choć może to zbyt ogólne i nie do końca adekwatne sformułowanie, bardziej skrót myślowy, którego używam do opisania kilku cech, które książka mieć powinna, żeby być dobrą książką. Oznacza spójną, płynną narrację. Oznacza, że nie muszę co chwila przerywać czytania, żeby inaczej sformułować ostanie przeczytane zdanie, bo forma, w jakiej zostało napisane w oryginale, jest zupełnie niezrozumiała (źle skonstruowana). Oznacza, że podczas czytania wiem, gdzie się znajduję (o czym autor pisze), a jeśli nie wiem, to wynika to z założeń autora, założeń książki i tematu a nie z tego, że autor nie potrafi połączyć kilku wątków w zgrabny i płynny sposób. Oznacza również, że nie muszę sięgać do komentarzy autora żeby wiedzieć, co właściwie chciał przekazać...

Jeśli chcę poznać najnowsze osiągnięcia matematyki, fizyki, poznać aktualny stan wiedzy o jakimś aspekcie rzeczywistości - sięgam po publikacje naukowe. Jeśli chcę zobaczyć, jak według innych aktualny stan wiedzy na dany temat wpłynie na ludzkość i dobrze się przy tym bawić, sięgam po książki sf. Mam inne wymagania co do publikacji naukowych i inne do dobrej książki (sf czy każdej innej).

Nie wszyscy mają takie same wymagania, dlatego nie mówię nikomu, żeby nie czytał Wattsa, bo Watts nie potrafi napisać dobrej książki. Mówię im, że Watts ma fajne pomysły i jeśli nie przeszkadzają im niedociągnięcia fabularne i warsztatowe - to Watts może im się spodobać. Moje zdanie o Wattsie nie przeszkodziło mi w poleceniu Ślepowidzenia kilku znajomym...
_________________
Bored now...
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4469
Skąd: fnord
Wysłany: 2009-07-26, 00:55   

ghosia napisał/a:
Z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że poprzednie książki Wattsa (o których czytałam, ale których nie czytałam) też są sf. No cóż, nie czytałam ich,

Poważnie? Nie zgadłbym.

ghosia napisał/a:
ale większość artykułów, które czytałam o Wattsie (nie, nie przytoczę ich teraz, bo było to dawno temu) dała mi do zrozumienia, że jego pozostałe książki nie należały do gatunku

Pewnie ktoś poteżny zrobił Ci na złość i schował tą większość anonimowych artykułów przed google. Zniszczył też papierowe zasoby. I zlikwidował ich autorów. Jestes ostatnią osoba która o nich wie! Creepy, isn't it?

ghosia napisał/a:
i nie było w tej kwestii żadnej dyskusji w stylu "czy książka z tak dużą ilością biologii jest nadal książką sf"

Nie było dyskusji - było stwierdzenie że starfish+reszta (które ujełaś jako "oceany biologii") nie jest sf. Swoją drogą to niezłe były te artykuły (większość!) skoro wyczytłaś o nich o miejscu akcji (oceany) i materii (biologia - nauka o organizmach żywych) a później adnotacje że TO NIE JEST SF. A opisywały że co to było - kontynuacja przygód "małej syrenki" albo "gdzie jest nemo" w wersji zbyt mrocznej dla rosjan?

ghosia napisał/a:
Jeśli jego poprzednie książki są też sf i są takie same, jak Ślepowidzenie - czyli niedopracowane pod względem fabularnym i językowym, to pozostanę przy zdaniu, że Watts nie potrafi napisać dobrej książki sf.

Ja pozostane przy zdaniu że gadasz trzy po trzy i próbujesz rozmyć wątek przeskakując na gadanie o niedociągnieciach fabuły a nie o przyznaleznosci gatunkowej książki. Naturalnie nie jestem tak wiarygodnym źródłem jak większośc artykułów które czytasz o Wattsie (a których nie przytoczysz bo to było dawno temu).

***


Serio, nie lepiej było skorzystać z mojej sugestii i porzucić te stanowisko a nie wymyślać jakieś fikcyjne artykuły o ilości "większość", na które się powołujesz w jego obronie?
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15587
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-07-26, 17:35   

ghosia napisał/a:
[Mówię im, że Watts ma fajne pomysły i jeśli nie przeszkadzają im niedociągnięcia fabularne i warsztatowe - to Watts może im się spodobać. (..)


Niedociągnięcia fabularne i warsztatowe??? Cóż za duby smalone!!! LOL do potęgi 10!!!

Przydałoby się przytoczyć jakieś sensowne dowody na poparcie tych niedorzeczności z palca wyssanych.

Kolejnym przykładem nonsensu jest Twoja interpretacja/postrzeganie pojęcia "ciągłości fabuły". :-P
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Tomasz 
Kain Czarny


Posty: 4625
Skąd: Skraj Nieba
Wysłany: 2009-07-26, 17:53   

ASX76 napisał/a:
ghosia napisał/a:
[Mówię im, że Watts ma fajne pomysły i jeśli nie przeszkadzają im niedociągnięcia fabularne i warsztatowe - to Watts może im się spodobać. (..)


Niedociągnięcia fabularne i warsztatowe??? Cóż za duby smalone!!! LOL do potęgi 10!!!

Przydałoby się przytoczyć jakieś sensowne dowody na poparcie tych niedorzeczności z palca wyssanych.

Kolejnym przykładem nonsensu jest Twoja interpretacja/postrzeganie pojęcia "ciągłości fabuły". :-P


Hmm, może chodzi o tzw. linearną fabułę, czytaj jak wydarzenia są choć raz poprzestawiane to wg ghosi już to jest kiepska fantastyka.. Poza tym wiesz, co to za fantastyka przy której trzeba się trochę wysilić żeby zrozumieć o co autorowi chodziło. Cóż, Wattsowi do Pilipiuka i innych Piekarów daleko ;)
Dlatego niech każdy zostanie na swoich pozycjach. Kijem rzeki nie zawrócisz, czy jak to tam było.
Dla mnie Watts to pokaz mistrzostwa sf i w ogóle fantastyki. Ale to kwestia gustu.
_________________
"Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15587
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-07-26, 18:04   

Tomasz napisał/a:
Dlatego niech każdy zostanie na swoich pozycjach. Kijem rzeki nie zawrócisz, czy jak to tam było.

Dla mnie Watts to pokaz mistrzostwa sf i w ogóle fantastyki.


1. Nie chodzi(ło) mi o zawracanie rzeki czymkolwiek czy o przestawianie pozycji. Musiałem zareagować na wypowiedź z którą głęboko się nie zgadzam.

2. Wszystko pozostaje kwestią (czyjegoś ) gustu... Tym oto zdaniem można zakończyć każdą dyskusję, jeszcze zanim się zaczęła. ;) To oczywista oczywistość.
Tak samo jak i to, że (bardziej) obiektywnie rzecz biorąc, "Ślepowidzenie" jest świetną książką s-f, niezależnie od tego, czy ktoś się z tym zgadza, czy nie. :-P
To, co Ghosia napisała na temat "ciągłości fabuły", czyż nie wydaje się Wam absurdalne??
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2009-07-26, 18:56   

ASX76 napisał/a:
ghosia napisał/a:
[Mówię im, że Watts ma fajne pomysły i jeśli nie przeszkadzają im niedociągnięcia fabularne i warsztatowe - to Watts może im się spodobać. (..)


Niedociągnięcia fabularne i warsztatowe??? Cóż za duby smalone!!! LOL do potęgi 10!!!

Bądźmy szczerzy, to nie jest mistrz warsztatu. Pisałem w temacie o McCarthym, że taka Droga jest pod tym względem lepsza, a Watts mógł pod tym względem napisać lepiej.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15587
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-07-26, 19:57   

Jander napisał/a:

Bądźmy szczerzy, to nie jest mistrz warsztatu. Pisałem w temacie o McCarthym, że taka Droga jest pod tym względem lepsza, a Watts mógł pod tym względem napisać lepiej.


Nie twierdzę, że Watts jest mistrzem warsztatu... Co nie oznacza, że pisze niedoróbki. Pomiędzy jednym a drugim jest wielka różnica. Można odnieść wrażenie, że dla Was (Ghosia & Jand) ktoś jest mistrzem albo...
Czy aż tak trudno pojąć, że rzeczywistość składa się z różnych odcieni szarości, a nie tylko prostego podziału na biel (mistrzów warsztatu) i czerń ("niedociągów")? ;)
Watts jest, jak na standardy fantastyczne, dobrym pisarzem.

"Droga" lepsza? Nie zauważyłem. McCarthy pisze bardzo skrótowo, oszczędnie, telegraficznie... Skoro bawisz się w porównania (co "Droga" ma wspólnego ze "Ślepowidzeniem"? - kompletnie różne książki...), to i ja zacznę... "Amber" Rogera Zelaznego jest lepszy od "Drogi" pod względem literackim, jak i każdym innym. :-P
Nawet jeśli "Droga" jest lepsza warsztatowo od "Ślepowidzenia", to w pozostałych kategoriach jest znacznie słabsza. //kas
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2009-07-26, 20:17   

"Nie jest mistrzem" było określeniem pejoratywnym. Uważam, że Watts mógł napisać powieść znacznie lepiej literacko. Zarazem oczywiście nie mówię, że jest zła - jest cholernie dobra. Po prostu pozostaje pewien niedosyt, że autor nie dopieścił tekstu, tak jak uczynił to McCarthy w przypadku Drogi. Gdyby oceniać książkę Wattsa w różnych kategoriach, jak pomysły, fabuła, bohaterowie, warsztat - to oceny byłyby nierówne.
A standardy fantastyczne są dość niskie, nietrudno być ponadprzeciętnym. ;)
O Amberze wypowiadać się nie będę, bo nie czytałem.
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2009-07-26, 21:20   

Możliwe, że będą spoilery!

Wydaje mi się, że próbujecie porównywać nieporównywalne. IMHO "Droga" w założeniu miała poruszyć wyobraźnię czytelnika, solidnie szarpnąć za emocje. I tak też została napisana - oszczędnie, a nawet minimalistycznie - a czytelnik ma wypełnić swoimi odczuciami, doświadczeniami, skojarzeniami pozostawioną przez autora przestrzeń. I nieistotne jest, jakie konkretnie wydarzenia i z czyjej winy wynikające doprowadziły świat do opisanej w powieści sytuacji, nieistotne są nawet personalia bohaterów - ważne jedynie są ich przeżycia.

A w "Ślepowidzeniu" autor nie mógł zastosować takiego zabiegu. Po pierwsze chciał pewne rzeczy z biologii wynikające powiedzieć, a tego nie da się zrobić bazując jedynie na emocjach. A po drugie - główny bohater jest "wyczyszczony" z emocji i ich nie rozumie, tak samo wampir (mistrz manipulacji czynionej "na zimno"). Moim zdaniem nie pozostawia to pola do takiego samego jak w "Drodze" odwoływania się emocji czytelnika.

Autorzy obu książek wychodzili z odmiennych założeń i zupełnie inne cele chcieli osiągnąć. Obu się udało - choć każdemu w inny sposób.
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
ghosia

Posty: 125
Wysłany: 2009-07-26, 21:23   

Ł, czy ja się upieram, że poprzednie książki Wattsa nie są sf? Nie, napisałam już raz, że nie miałam dobrych informacji o jego poprzednich książkach i swój wniosek wysnułam z tego, co czytałam. Nigdzie nie napisałam, że czytałam o Wattsie dużo. Nie rozciągaj tematu niepotrzebnie - już napisałam raz, że skoro jego poprzednie książki to też sf, to znaczy, że Ślepowidzenie nie jest jego pierwszą i jego brak doświadczenia na polu sf nie był powodem "niedociągnięć" (jak widać, nie można pisać tutaj o niczym więcej, bo zaraz jest się "absurdalnym") - więc jak dla mnie temat przynależności gatunkowej poprzednich książek Wattsa został już wyczerpany Nie wiem, po co do niego wracasz, chyba masz jakąś blokadę, która nie pozwala Ci porzucić tematu po tym, jak ktoś już wycofał się ze swojego zdania i teraz dyskutujesz sam ze sobą. Może do Ciebie trzeba w innych kategoriach... WYGRAŁEŚ! Dotarło?

ASX76, jak widzę zostałeś mianowany guru wszystkiego i teraz będziesz mi tłumaczył, co powinnam rozumieć pod różnymi pojęciami (choć już napisałam wcześniej, że był to skrót myślowy, napisałam też dokładnie, co mam na myśli używając go). Jeśli się ze mną nie zgadzasz - Twoje prawo, ale nie zaczynaj jakiejś nagonki na mnie. To śmieszne i dziecinne. Potrzebujesz wsparcia całego forum, żeby wyrazić swoje zdanie? To Twoje zdanie, jeśli inni się z Tobą zgadzają - też dobrze, ale Ty chyba myślisz, że jak zbierzesz więcej ludzi o podobnym zdaniu to zmienisz moje? Powodzenia.

Dla mnie Ślepowidzenie jest pełne "niedociągnięć". Mogło być o wiele lepsze. Ma dużo fajnych pomysłów, ale dobre pomysły to nie wszystko. Co dla mnie owe "niedociągnięcia" znaczą - już napisałam. I - niestety dla Was, bo chyba nie jesteście w stanie tego zaakceptować i będziecie ciągnąć ten wątek przez najbliższe tygodnie - jest to kwestia gustu i na tym ta dyskusja powinna się zakończyć. Kończy się przynajmniej dla mnie, zostawiam wątek Wam, możecie się bawić dalej.

PS do czepiających się mojego użycia wyrażenia "ciągłość fabuły" - napisałam już, co to dla mnie znaczy dokładnie, więc może nie ignorujcie moich wyjaśnień.
_________________
Bored now...
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2009-07-26, 21:35   

Zgadzam się, że to odmienne książki i założenia, ale nie zmienia to faktu, że Droga została lepiej napisana. Natomiast do inwencji Wattsa nie dorasta wykonanie, które trochę kuleje.
I nie jest to według mnie kwestią gustów - nią jest to czy i jak książka się spodobała. Nie słyszałem, żeby ktoś zachwycał się językiem czy wielowątkową fabułą, słyszałem w większości o pomysłach i bohaterach. Realnie oceniając to nie jest powieść bez wad, jak usilnie stara się przekonać ASX. ;)
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15587
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-07-26, 22:35   

Kwestia najważniejsza: przepraszam Cię Ghosiu za agresywną reakcję mającą na celu "dowalenie" Ci (starałem się hamować) za wyrażenie niezbyt pochlebnej opinii o jednej z moich najbardziej ulubionych książek fantastycznych. Jestem nadwrażliwy na takie kwestie, co nie stanowi usprawiedliwienia dla mojego zachowania. Z drugiej jednak strony Twoja wypowiedź srodze mnie rozsierdziła, obudziła żądzę... krwi. ;)

Beato, przeczytałem kilka książek McCarty'ego i każda z nich została napisana "oszczędnie, a nawet minimalistycznie". Nie jest to więc zatem cecha charakterystyczna, typowa wyłącznie dla "Drogi", ale i całej twórczości jej autora.

Najpierw piszesz, że próbujemy porównywać nieporównywalne, by w następnym akapicie uczynić to samo... :-P
Jeśli chodzi o ścisłość: nie ja zacząłem... ;)

Jand, nigdzie nie napisałem, że "Ślepowidzenie" jest powieścią bez wad. Moim zdaniem jej zalety nader skutecznie je przykrywają. Zamiast wykazać/unaocznić wątpiącemu przykłady braków/niedoróbek fabularnych i warsztatowych, ograniczasz się do wpisu: "Droga została lepiej napisana". Lepiej napisana pod jakim względem?

Miłośnik fantastyki i nie czytałeś "Amberu" Zelaznego??? :shock: Koniec świata... Masz duże braki w fantastycznym wykształceniu. ;)
P.S. Z lekturą "Atlasu chmur" Mitchella też czekasz nie wiadomo po kiego... grzyba. :-P
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2009-07-26, 23:55   

Nie wyrzucę Ci teraz konkretnych przykładów odnośnie Ślepowidzenia, bo nie jestem świeżo po lekturze i mam mgliste spojrzenie odnośnie lektury. Tak więc z tej strony mogę niestety mówić tylko ogółami, chyba że sięgnę po ponowną lekturę.
W Drodze nic bym nie poprawiał, natomiast u Wattsa kolejka byłaby dość długa.
Fantastyka stanowi znakomitą większość książek jaką czytam i czytałem, ale ogólna liczba czytanych przeze mnie książek jest dość niewielka i raczej się zmniejsza. Gdybym miał się przejmować zaległościami w klasyce to pewnie w ogóle bym nie czytał. ;) Poza tym czytam teraz Simmonsa - mam przerwać lekturę by zająć się innymi autorami? Po moim trupie :P
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4469
Skąd: fnord
Wysłany: 2009-07-27, 00:05   

ghosia napisał/a:
Nie wiem, po co do niego wracasz, chyba masz jakąś blokadę, która nie pozwala Ci porzucić tematu po tym, jak ktoś już wycofał się ze swojego zdania

ghosia napisał/a:
Ł, czy ja się upieram, że poprzednie książki Wattsa nie są sf?

Nie, ale wybrałaś najgorszą możliwą drogą wycofywania się z tego stanowiska. Kwestia nie tylko błednej treści ale i błędnego stylu. Zamiast wycofac się poprzez szybką weryfikację to zaczełaś puszczać historie o jakieś wielkiej ilości nieistniejących artykułów opsiujących książki Wattsa jako nie SF. Ja już nie dyskutuje z tym co napisałaś, bo masz racje dyskutowac nie ma nad czym - ja się poprostu zbijam z tego. I robie to na twoje życzenie, bo kilka postów temu sam napisałem że zamiast próbować bronić te stanowisko (powinnem dodac - szczególnie masą artykułów które nie istnieją), poiwnnaś się z niego natychmiast wycofać. To wolałaś to robić długo i boleśnie.

ghosia napisał/a:
WYGRAŁEŚ! Dotarło?

YES! YES! YES!!!!!!!!!111111oneoneoneeleven



ASX76, rozgorączkowałeś się trochę niepotrzebnie. Oczywiśce że twierdznie ghosi o tym że jakaś ciągłośc fabularna czyni sf dobrą* jest głupawe, ale znowu twoje niemal domagania się cytatów na błędy Wattsa jest trochę śmiechowe. Jakoś nie widziałem Cię żebyś napisał jakąś polemike z zdaniem Szostaka który w dyskusji DOS stwierdził że forma raczej przeszkadza Wattsowi niż pomaga. A dyskusje napewno czytałeś skoro bo nie wierze żebyś przepuścił taki artykuł o twojej "jednej z ulubionych" książce. Z swojej strony twierdzę że pod względem techniki narracyjnej Watts wypada dobrze - nie wspaniale, bo czasami faktycznie forma wydaje się dusić treść i skutkuje np. nierównomiernym tempem akcji (szczególnie te przyspieszenie na koniec gdzie już jest trochę gonitwa pomysłów abstrahując od fabularnej sytuacji).


* - dobre science-fiction nie musi być dobrą literaturą (i vice versa). Myśle że najbardziej reprezentacyjnym przykłądem jest "Robot" Snerga który z czystoliterackiego punktu widzenia jest straszną padaką i betonem, natomiast ilośc i jakość gatunkowych rozwiązań jest inponująca i intrygująca
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2009-07-27, 07:22   

ASX76 napisał/a:
Najpierw piszesz, że próbujemy porównywać nieporównywalne, by w następnym akapicie uczynić to samo... :-P

No i co mi wyszło? (....) - No właśnie. Czyli jednak nieporównywalne. :)
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15587
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-07-27, 07:49   

Ł, w przypadku ASX-a "niebezpiecznie" jest cokolwiek zakładać z góry. Tak się składa, że wypocin Szostaka nie czytałem. Może dlatego, żeby nie rozgorączkować się "trochę niepotrzebnie"? ;)

Jand, dobrze, że wreszcie zająłeś się twórczością Simmonsa... Czyli postęp jest. W końcu przeczytasz wszystko co trzeba jego autorstwa, a wtedy wymyślisz inną wymówkę, żeby nie ruszać tego, co poleca zły ASX? ;)

Beato, nie tak bardzo różne książki ludzie porównywali... Co jak co, ale styl/warsztat chyba można...? A o poziomie pesymizmu zawartym w obu pozycjach? :-P
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2009-07-27, 08:19   

Wszystko można porównywać, tylko... łatwo się zaplątać (zdarzyło mi się parę razy i w zapale dyskusji udowodniłam całkiem niechcący tezę wręcz przeciwną ;) ). Chodzi mi o to, czy jest sens w dokonywaniu takich porównań, w rozbiorze na czynniki pierwsze. Obie książki są świetne (żeby nie było), ale każda z nich "kopie" czytelnika w inne miejsce. "Droga" szarpie emocje i tak jest napisana (wręcz wygładzona), żeby tego działania na uczucia nic nie zakłócało; "Ślepowidzenie" zaś ma "zmusić" czytelnika do analizy różnych hipotez naukowych. I dlatego - tak sobie tłumaczę - walory literackie języka opowieści nie były priorytetem autora. Czy to dobrze? Hmm... nie wiem, nie jestem zawodowcem od języka, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić np. kawałek o muszkach owocówkach napisany w poetycki sposób... ;)
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4469
Skąd: fnord
Wysłany: 2009-07-27, 19:57   

ASX76 napisał/a:
Ł, w przypadku ASX-a "niebezpiecznie" jest cokolwiek zakładać z góry. Tak się składa, że wypocin Szostaka nie czytałem. Może dlatego, żeby nie rozgorączkować się "trochę niepotrzebnie"? ;)

Ale teraz już wiesz. Walium w dłoń i do dzieła. Ciekawi mnie twoja replika.
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15587
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-07-27, 23:20   

Ł napisał/a:

Ale teraz już wiesz. Walium w dłoń i do dzieła. Ciekawi mnie twoja replika.


Za późno... Wystrzelałem emocje na Ghosię. Bez nich nie czuję natchnienia. Ponadto wolę se oszczędzić nerwów. ;)
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
gelaZz 


Posty: 167
Skąd: Radom
Wysłany: 2009-11-04, 08:44   

Ślepowidzenie to druga książka z UW po Akwaforcie która trafiła do mojej kolekcji :P wrażenia po przeczytaniu mam jak najbardziej pozytywne, choć momentami łatwo nie było. Niektóre fragmenty czytałem po kilka razy. Wizja "pierwszego kontaktu" przedstawiona przez Wattsa jest świetna. Autor miał świetny pomysł nie tylko na świat który stworzył, ale także na bohaterów. wielkie brawa należą się autorowi za całą pracę wykonaną podczas pisania. W książce jest pełno interesujących informacji z różnych dziedzin nauki. Jeżeli ktos jeszcze nie czytał to polecam! Warto :-P
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4469
Skąd: fnord
Wysłany: 2009-12-12, 01:34   

http://www.boingboing.net...atts-canad.html < Watts aresztowany na granicy Canada/US. On twierdzi że został pobity i wtrącony do aresztu bez przyczyny. Z kolei straż graniczna US, pozywa go o napaść na federalnego funkcjonariusza. Nie wiem jak było ale w moim interesie jest to by Wattsa nadal pisał dobre książki.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2009-12-12, 02:19   

http://www.rifters.com/crawl/?p=932:
Peter Watts napisał/a:
Not the Best of Possible Worlds.

If you buy into the Many Worlds Intepretation of quantum physics, there must be a parallel universe in which I crossed the US/Canada border without incident last Tuesday. In some other dimension, I was not waved over by a cluster of border guards who swarmed my car like army ants for no apparent reason; or perhaps they did, and I simply kept my eyes downcast and refrained from asking questions.

Along some other timeline, I did not get out of the car to ask what was going on. I did not repeat that question when refused an answer and told to get back into the vehicle. In that other timeline I was not punched in the face, pepper-sprayed, shit-kicked, handcuffed, thrown wet and half-naked into a holding cell for three fucking hours, thrown into an even colder jail cell overnight, arraigned, and charged with assaulting a federal officer, all without access to legal representation (although they did try to get me to waive my Miranda rights. Twice.). Nor was I finally dumped across the border in shirtsleeves: computer seized, flash drive confiscated, even my fucking paper notepad withheld until they could find someone among their number literate enough to distinguish between handwritten notes on story ideas and, I suppose, nefarious terrorist plots. I was not left without my jacket in the face of Ontario’s first winter storm, after all buses and intercity shuttles had shut down for the night.

In some other universe I am warm and content and not looking at spending two years in jail for the crime of having been punched in the face.

But that is not this universe.

Stay tuned.


http://www.thetimesherald...bridge+struggle
Cytat:
Port Huron police Capt. Jim Jones would not provide the Times Herald with a copy of a police report about the incident Friday. But, he read the police report to a reporter.

Jones said Watts was crossing into Michigan from Point Edward when he was selected at random for a secondary Customs inspection. Watts exited his vehicle “angrily” and border officers began checking the black sport utility vehicle he was driving, Jones said.

Border officers ordered Watts back into the vehicle, and when he refused, officers attempted to handcuff him, Jones said. At that point, Watts began to resist and pull away from the officers “and became aggressive toward officers,” Jones said.

Jones said a border officer used pepper spray to subdue Watts. Jones said Watts “choked” an officer during the struggle.
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4469
Skąd: fnord
Wysłany: 2010-01-09, 17:41   

Ja odnośnie wątku tego jak mają się Riftersi do Ślepowidzenia (choć już ghosi nie będe męczył bo "WYGRAŁEM!!" : p). Lektura "Starfish" daje dość bezpośrednie podstawy do stwierdzenia że Ślepowidzenie w olbrzymiej części zostało zbudowane w oparciu o podobne, choć nieco inaczej ujęte pomysły:
  • Beebe = Tezeusz (odosobniona jednostka, z załogą otaczającą się nieufnością)
  • Riftersi = Wampiry (ludzie, z inną chemią i działaniem systemu nerwowego)
  • Seromózgi = Wężydła (nieświadoma inteligencja kierująca się kalkulacją)
choć w najmniejszym stopniu analogie te paradoksalnie dotyczą riftersów, mimo iż dość bezpośrednio i literalnie określa się ich jako wampiry, to są szczególnie uderzające w przypadku serów - właściwie ten sam typ "głównego złego" który nawet nie jest zły. Już nie mówiąc o kilku innych zbiezności jak np. fascynacja Wattsa rozdwojeniem osobowości. Implikuje to możliwość porównywania obu tytułów, choć narazie się tego nie podejmę dopóki nie skończę Riftersów. Mogę już jednak stwierdzić że bardziej podobał mi się klimat zewnętrza Babbe'a a zewnętrza Tezeusza - w "Starfish"Watts wykreował nieporównywalnie genialniejszy chory klimat gdzie czytelnik wraz z bohaterami czuje się bezpieczniej w ciemności pośród potworów, niż w stacji z innymi ludźmi czy raczej "ludźmi". Również tytułowa analogia daje radę - "Rozgwiazda to idealna demokracja", choć w drugiej scenie gdzie Watts znowu używa analogii do budowy organizmów morskich, uznaje że nieco przedobrzył. Propo stylu to nie ma wielkich różnic - Watts pisze charakterystycznie każdy rozdział zakańczając jakąś przewrotnie mroczną, cyniczną czy brutalnie szczerą uwagą (nawet ta notkę jego autorstwa którą przytoczył Mort to charakteryzuje) .

Jestem w trakcie Maelstorm,
 
 
jewgienij 

Posty: 754
Skąd: Kraków
Wysłany: 2010-01-31, 18:13   

Ze zdumieniem czytam zarzuty o słabym warsztacie Wattsa. Ten facet wymiata, kiedy trzeba jest precyzyjny jak skalpel, kiedy indziej plastyczny w opisach jak mało kto, nie wpada w pułapkę "przemądrzałości", co było słabością Lema, jego dialogi są dowcipne, wartkie i precyzyjne jak u Stephensona. Język bardzo nowoczesny, na pograniczu kolokwialności. Urozmaicone humorem i błyskotliwymi porównaniami. No i wirtuozeria w technicznych fragmentach, na miarę lemowską i eganowską. Czegóż więcej trzeba? To nie jest warsztat, to magia. Z całym szacunkiem dla McCarthy'ego, ale Droga to gra na grzebieniu, a Watts to Paganini. Oczywiście melodia grana przez tego pierwszego może być dla kogoś bardziej przejmująca( dla mnie to zwykły sentymentalizm i postapo banał ukryty pod nudnym, aseptycznym, wypreparowanym językiem), ale to sprawa subiektywna. Natomiast warsztat jest jak najbardziej obiektywny. Nie znam książek, w których autor Drogi używa całej skali, więc trudno mi docenić samoograniczenie.

Co do idei, widać dużą zbieżność z pomysłami Lema. Sytuacja wyjściowa to trochę "Fiasko" z odwróconymi wektorami, dalej "Eden" z pomysłem samonapędzającej się fabryki i kolesiami bez mózgów ( choć u Lema to debile), a samoświadomość jako nadwyżka i ewolucyjny błąd to "Die kultur als fehler"( kultura jako błąd) z Doskonałej Próżni, o ile mnie pamięć nie myli. Przemowa o świadomości a la "nieszczęśnicy, tak sobie cenicie..." to wykapany Golem nawijający do maluczkich ludzików z biologiczną galaretką w główkach.

Wizja Wężydeł jako bezświadomych robaków podbijających kosmos do mnie nie przemawia. Mamy miliony gatunków na Ziemi, żeby sprawdzić sobie ich kreatywność. Niektóre nawet przejawiają oznaki samoświadomości, małpy rozpoznają się w lustrze itp. Daleko im jednak do przejęcia kontroli nad światem. Skomplikowana droga w kosmos, budowanie coraz doskonalszych technologii wymaga świadomych wyzwań, pewnej fantazji czy szaleństwa będącego początkowo nie do pogodzenia z trzeźwym logicznym myśleniem. To ta słabość robienia błędów czy bujania w obłokach jest paradoksalnie naszą siłą, drobną różnicą czyniącą nową jakość, inaczej siedzielibyśmy na dupie, a nie pchali się na Marsa.

Także morfologia wężydeł nie daje podstaw do wiary w to, że są one w stanie korzystać z technologii. Ba, stworzyć takową. Nie mówię już o przeciwstawnych kciukach, które ludziom umożliwiły budowanie narzędzi, niech by była jednak jakaś alternatywa, bo zmuszony jestem uwierzyć, że robią wszystko siłą woli, której zresztą nie mają :-) Delfin może być supermądry ale nosem ani płetwą nie zbuduje sobie aparatu umożliwiającego życie poza wodą. Prawa materii w tym kosmosie są takie, jakie są. Trzeba mieć narzędzia i aparat umożliwiający precyzyjne się nimi posługiwanie. Gdzie tu mowa o tak zaawansowanej technologii?

W dodatku brak genów, czyli informacji dziedziczonych, nabytych na starcie. Watts mówi o słoneczniku, jego fazach wzrostu wobec warunków zewnętrznych, ale to sprytna sztuczka, a dzięki magii języka możemy łyknąć taki absurd. Na tym polega czarodziejska moc największych pisarzy SF, że bez mrugnięcia okiem kupujemy przejście od słonecznika do cywilizacji kosmicznej.

Z wampirami pomysł zabawny, ale jak na takich bystrzaków, co widzą jednocześnie flakon i dwa profile, to za łatwo dali się wyeliminować przez kąty proste. Na Ziemi do dzisiaj istnieje mnóstwo miejsc nie dotkniętych techniką ani chrześcijaństwem, gdzie kąta prostego nie uświadczysz.

Wielorakie osobowości to fascynujący temat. Sam popełniłem artykulik do czasopisma o facecie z 24 osobowościami. Szkoda, że w tym natłoku pomysłów ten motyw blednie, bo można by wiele się pozastanawiać nad naturą umysłu i wolnej woli. A tu mamy tylko kolejny składnik koktajlu.

Reasumując : książka czesze po mózgu. Tour de force, fantastyka naukowa w pełnym tego słowa znaczeniu.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-02-01, 19:19   

jewgienij napisał/a:
Wizja Wężydeł jako bezświadomych robaków podbijających kosmos do mnie nie przemawia. Mamy miliony gatunków na Ziemi, żeby sprawdzić sobie ich kreatywność. Niektóre nawet przejawiają oznaki samoświadomości, małpy rozpoznają się w lustrze itp. Daleko im jednak do przejęcia kontroli nad światem.

No nie wiem. Mrówki rządzą światem!
Ale tak serio, to mnie nie wydaje się to przesadzone.
Opierając się na doświadczeniu ziemskim łatwo odrzucić umysły działające na innej, nie do końca zrozumiałej zasadzie, jako nieprawdopodobne. Czy jednak słusznie?

Pomyśl, że na przykład kreatywność może zostać zastąpiona przez wielokrotną, indukowaną symulację (choć moi zdaniem kreatywność rozłożona na części pierwsze to właśnie jest symulacja; używasz innego słowa na to samo, a jakże inne znaczenia wydaje się przenosić!). A w tej dziedzinie (choć zaprogramowane) komputery mają o wiele większe możliwości (stricto techniczne) niż ludzie. Jedną z idei poruszonych przez Wattsa była możliwość świadomości jako czegoś, co powstało przypadkiem w nieświadomym kosmosie, czegoś nieefektywnego, co w pewien sposób ogranicza nasze umysły zżerając im spore ilości zasobów. Nieświadoma inteligencja wężydeł, nieograniczająca zasobów ich umysłów pozwalała im na o wiele więcej niż ludziom. Co by było, gdybyśmy my mieli możliwości obliczeniowe i algorytmiczne komputerów? Do tego sawancką pamięć i lepszy zmysł poznania? (Nie będąc przy tym ograniczeni społecznie czy ruchowo) O ile szybszy byłby nasz rozwój?

Organizmy jakie znamy na Ziemi są jednak w gruncie rzeczy dość podobne do siebie nawzajem. Tkanka nerwowa niewiele się różni, jak i architektura jej połączeń.
Poruszając przykład małpy czy delfina - samoświadomość, to coś, co według Wattsa może ograniczać potencjał umysłów, gatunki te więc najwyraźniej powtarzają tylko nasz błąd ;)

Cytat:
Skomplikowana droga w kosmos, budowanie coraz doskonalszych technologii wymaga świadomych wyzwań, pewnej fantazji czy szaleństwa będącego początkowo nie do pogodzenia z trzeźwym logicznym myśleniem. To ta słabość robienia błędów czy bujania w obłokach jest paradoksalnie naszą siłą, drobną różnicą czyniącą nową jakość, inaczej siedzielibyśmy na dupie, a nie pchali się na Marsa.

Jak dotąd ptaki nigdy nie zdradziły choćby krztyny samoświadomości. A jednak, kruki potrafią nauczyć się używać narzędzi, które same sobie wybierają/tworzą, są dość "inteligentne".

Moim zdaniem błędna jest teza, jakoby świadome wyzwania były potrzebne do czegokolwiek. Wystarczy zwykły rachunek opłacalności użycia elementu przyrody, jaki się zauważyło i potrafi skopiować, dla uzyskania egoistycznej pobudki wynikającej z chęci przetrwania. Przynajmniej na początku "technologicznej podróży". Później, suma poznanych technik i faktów (ciągłość wiedzy) + zdolności symulacji i mamy wszystko aby nowe technologie zaczęły się rozwijać (a zamiast książek, wężydła, o ile mnie pamięć nie myli, potrafiły kopiować swoją wiedzę bezpośrednio, między sobą). Nie wiemy chyba zresztą nic na temat technologii wężydeł. Może po części była ona wytworzona w sposób organiczny bardziej, niż techniczny. Może to jakiś amalgamat. Nie wiadomo. Watts sprytnie pominął te sprawy? ;)

Pytanie, to raczej: co skłoniło wężydła do przeniesienia się w kosmos?
Możliwość znalezienia tam nowych źródeł pożywienia, energii? Czegoś, czego zabrakło na ich macierzystej planecie? Można tylko spekulować. Nie wiemy nic o ich kolebce. Wygląda jednak na to, że dranie musiały się rozwinąć w dość niegościnnym środowisku.

Cytat:

Także morfologia wężydeł nie daje podstaw do wiary w to, że są one w stanie korzystać z technologii. Ba, stworzyć takową. Nie mówię już o przeciwstawnych kciukach, które ludziom umożliwiły budowanie narzędzi, niech by była jednak jakaś alternatywa, bo zmuszony jestem uwierzyć, że robią wszystko siłą woli, której zresztą nie mają :-) Delfin może być supermądry ale nosem ani płetwą nie zbuduje sobie aparatu umożliwiającego życie poza wodą. Prawa materii w tym kosmosie są takie, jakie są. Trzeba mieć narzędzia i aparat umożliwiający precyzyjne się nimi posługiwanie. Gdzie tu mowa o tak zaawansowanej technologii?

Zaraz zaraz, czy one przypadkiem nie miały kilku ruchliwych ramion wychodzących koncentrycznie ze środka ciała?

Cytat:

W dodatku brak genów, czyli informacji dziedziczonych, nabytych na starcie. Watts mówi o słoneczniku, jego fazach wzrostu wobec warunków zewnętrznych, ale to sprytna sztuczka, a dzięki magii języka możemy łyknąć taki absurd. Na tym polega czarodziejska moc największych pisarzy SF, że bez mrugnięcia okiem kupujemy przejście od słonecznika do cywilizacji kosmicznej.

Ja tam nie widzę nic zdrożnego w braku genów, DNA. Co zresztą nie oznacza jeszcze braku ewolucji. Ale szczerze mówiąc niewiele z tego już pamiętam. Minęło trochę czasu od przeczytania tej książki. O co chodziło z tym słonecznikiem? (Która strona, jeśli jesteś w stanie ją wskazać?)

Cytat:

Z wampirami pomysł zabawny, ale jak na takich bystrzaków, co widzą jednocześnie flakon i dwa profile, to za łatwo dali się wyeliminować przez kąty proste. Na Ziemi do dzisiaj istnieje mnóstwo miejsc nie dotkniętych techniką ani chrześcijaństwem, gdzie kąta prostego nie uświadczysz.

Problem w tym, że aby wiedzieć przed czym uciekasz, czy też się chronisz, musisz przeżyć kontakt z tym zjawiskiem. Może jednak efekt był zbyt mocny, aby mogli to przeżyć, a ze względu na samotniczy tryb życia, mieli małe szanse aby z daleka zobaczyć innego ginącego wampira i domyśleć się przyczyn.

Poza tym musieli zawsze być tam gdzie ludzie, a ci przecież głupi nie są. Nie doceniasz szamanów i prostych ludzi, którzy swój rozum mają i jak widzą złego wampira, który wcześniej pożarł im paru ludzi, padającego martwym od byle ozdoby, którą się człek osłonił w desperackiej próbie obrony, nie zlekceważą tego. Nawet jeśli opowieść zostanie legendą, czy opowiastką do straszenia dzieci, ozdoba, czy znak może przetrwać do następnego ataku w formie magicznego talizmanu, znaku boga, rytualnego malunku na skórze, itp.
Tak, czy inaczej, nie uważam tego za mało prawdopodobne. Ja bym raczej miał zastrzeżenia do możliwości wyewoluowania istoty, która potrafi umrzeć i powstać żywa, w tak krótkim czasie, aby wciąż być bardzo podobną do ludzi (wygląd raczej nie może być brany pod uwagę jako adaptacyjnie potrzebny do zdobycia pokarmu; wampiry polowałyby raczej, niż wchodziły między ludzi i dopiero atakowały; zresztą, ludzki wygląd i genom zmieniałby się dużo szybciej niż wampirzy, chyba że zdarzało im się prokreować z ludźmi - nie pamiętam czy było to poruszone w książce).
Cała idea jednak jest niezwykle nowatorska i po prostu świetna.

Genialny był też motyw wykorzystania tych wampirzych genów umożliwiających nieżycie, do dalekich podróży kosmicznych.
 
 
jewgienij 

Posty: 754
Skąd: Kraków
Wysłany: 2010-02-02, 17:21   

MORT napisał/a:
Co by było, gdybyśmy my mieli możliwości obliczeniowe i algorytmiczne komputerów? Do tego sawancką pamięć i lepszy zmysł poznania? (Nie będąc przy tym ograniczeni społecznie czy ruchowo) O ile szybszy byłby nasz rozwój?


Nie mielibyśmy pewnie możliwości popełniania błędów i szaleństw, co mogłoby zakończyć się stagnacją. Dbając o to tylko, żeby się przystosować, bylibyśmy być może supermądrymi bakteriami.

MORT napisał/a:
Moim zdaniem błędna jest teza, jakoby świadome wyzwania były potrzebne do czegokolwiek. Wystarczy zwykły rachunek opłacalności użycia elementu przyrody, jaki się zauważyło i potrafi skopiować, dla uzyskania egoistycznej pobudki wynikającej z chęci przetrwania.


I właśnie ten "rachunek opłacalności" może być, według mnie, ich słabością. Zauważ, że nasze loty na Księżyc, sondy na inne planety, akceleratory w zasadzie "nie opłacają się". Nie są warunkiem naszego przetrwania, bo w razie katastrofy na taką Wenus się nie przeniesiemy, a bez znajomości bozonów też z głodu nie umrzemy. Ekonomicznie jest to takim obciążeniem, że wielu ludzi protestuje wobec pieniędzy wyrzucanych w kosmos. Mamy mnóstwo nieracjonalnych powodów by się pchać, gdzie nas nie chcą: jedni będą krzewić wiarę, inni podejmować wyzwania, by sprawdzić siebie w niebezpieczeństwie, jeszcze inni bo się nudzą itp. Wszystkie te zachowania nie podlegają prostemu rachunkowi opłacalności, są na ogół irracjonalne. Trzeba być szalonym, aby bez naglącej potrzeby opuszczać przyjazne środowisko i pchać się w obce.


MORT napisał/a:
Przynajmniej na początku "technologicznej podróży". Później, suma poznanych technik i faktów (ciągłość wiedzy) + zdolności symulacji i mamy wszystko aby nowe technologie zaczęły się rozwijać (a zamiast książek, wężydła, o ile mnie pamięć nie myli, potrafiły kopiować swoją wiedzę bezpośrednio, między sobą).


Z tym że to już nie jest budowanie gniazd ani kopców, tylko rzeczy będących niemal magią z naszego punktu widzenia. A wspomniana przez Ciebie ciągłość wiedzy też jest problematyczna. Zaawansowana bajecznie technologia bazująca tylko na tym co sobie bezpośrednio przekazują w przeciągu jednego pokolenia? ( bo informacja dziedziczna z braku genów ich nie dotyczy). To nawet pszczoły i termity mają łatwiej. ( edit: tu to się rozpędziłem, bo przecież mogą sobie bez problemu przekazywać z pokolenia na pokolenie, czytając z "siebie" :-) , więc ciągłość wiedzy wcale nie jest problematyczna pod tym względem )A gdzie podstawy dla nauki i technologii? Gdzie formalny aparat w rodzaju naszej matematyki, który elementy świata zewnętrznego i relacje między nimi potrafi zamienić na abstrakcyjne symbole. Komputery umieją się nim posługiwać bez problemów, ale do stworzenia go potrzeba intuicji i wyjścia poza własne "ja", a ciężko to zrobić, kiedy się nie ma świadomości własnego "ja". Gdzie rodzaj ciągłości między pokoleniami, kiedy w grę wchodzą tak szeroko zakrojone projekty jak materializowanie kosmicznych miast w innych częściach galaktyki? Skąd takie planowanie w przyszłość, bez intuicji i świadomości siebie samego "zanurzonego"w czasie? Być może potrafią to przeskoczyć elastycznością i niesamowitą zdolnością przyswajania informacji, ale brak świadomości jest mimo wszystko dla mnie przeszkodą dla nich, a nie ułatwieniem.


MORT napisał/a:
Nie wiemy chyba zresztą nic na temat technologii wężydeł. Może po części była ona wytworzona w sposób organiczny bardziej, niż techniczny. Może to jakiś amalgamat. Nie wiadomo.


Nie mam książki pod ręką, a czytałem już jakiś czas temu, ale jestem niemal pewien, że ich statek budowany był z tego co wysysał z otoczenia, czyli przede wszystkim z kosmicznego gruzu.

MORT napisał/a:
Watts sprytnie pominął te sprawy? ;)


Nie tylko te. Pisze, że Wężydła zbudowane są z białek, ale "muszą być dużo twardsze niż nasze" i na tym koniec. W tym morderczym od promieniowania środowisku ciężko sobie wyobrazić jakiekolwiek organizmy białkowe. W dalszym ciągu też nie pisze co jest alternatywą dla genów.

Ale to nie zarzut. Watts postawił przed sobą trudne zadanie. Jak facet, który daje się związać łańcuchami, zamknąć w akwarium, żeby udowodnić, że się uwolni, zanim braknie mu powietrza. Wiadomo, że trzeba trochę "poczarować", parę rzeczy naciągnąć, bo inaczej się nie da. Ważne, żeby sztuczki nie było widać w trakcie występu.


MORT napisał/a:
Zaraz zaraz, czy one przypadkiem nie miały kilku ruchliwych ramion wychodzących koncentrycznie ze środka ciała?


Racja, miały. Wprawdzie bardziej to przypominało coś, czym dysponuje ośmiornica, ale możemy uznać, że równie chwytne i precyzyjne jak ludzkie albo i bardziej.( mimo braku mózgu)

O wampirach oraz innych ciekawych pomysłach może przy następnej okazji, bo temat fascynujący, ale robota czeka ;)
  
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15587
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2010-02-02, 19:28   

jewgienij napisał/a:
Ze zdumieniem czytam zarzuty o słabym warsztacie Wattsa. Ten facet wymiata, kiedy trzeba jest precyzyjny jak skalpel, kiedy indziej plastyczny w opisach jak mało kto, nie wpada w pułapkę "przemądrzałości", co było słabością Lema, jego dialogi są dowcipne, wartkie i precyzyjne jak u Stephensona. Język bardzo nowoczesny, na pograniczu kolokwialności. Urozmaicone humorem i błyskotliwymi porównaniami. No i wirtuozeria w technicznych fragmentach, na miarę lemowską i eganowską. Czegóż więcej trzeba? To nie jest warsztat, to magia. Z całym szacunkiem dla McCarthy'ego, ale Droga to gra na grzebieniu, a Watts to Paganini.


Zgadzam się z pańską wypowiedzią w całej rozciągłości. :-)
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Silvan 


Posty: 57
Wysłany: 2010-02-04, 13:10   

Mam nadzieję, że ciekawość linku pozwoli wybaczyć mi jego względną offtopiczność.

Cytat:
Jak dotąd ptaki nigdy nie zdradziły choćby krztyny samoświadomości.

O, really?
http://www.youtube.com/watch?v=R6KvPN_Wt8I
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Fantasta.pl


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 14