I zgadzam się z Regisską, że francuskie wina są mocno przereklamowane.
Tanie, obiadowe są dobre. A te niby rocznikowe to po prostu wina, które nie schodzą we Francji i się je sprzedaje jako te super hiper ekstra. Odkryłem spiskową teorię dziejów Francji!
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Wczoraj mi coś odwaliło i nie dość, ze wreszcie spróbowałem Tequilli (złotej, cynamon plus cząstka pomarańczy) to tak mi zasmakowało, że w ciągu 15 minut wypiłem Mohito i Margeritę Cud, miód i orzeszki. Pluję sobie w zarost, ze tak długo przebywałem w nieświadomości, ze coś tak dobrego istnieje
Mohito wędruje na szczyt ulubionej listy drinków Wyprzedziło Kamikadze, Szarlotkę i Wściekłego Psa
_________________ All the ways you wish you could be, that's me.
I look like you wanna look.
I fuck like you wanna fuck.
I am smart, capable, and most importantly, I am free in all the ways that you are not.
Właśnie dzięki przepisom przestał być tak toksyczny (ale podobno zatracił też charakter)
1) Tamten absynt nie był do końca toksyczny. On po prostu był narkotyczny. Obecny też jest, ale w mniejszym stopniu. Po prostu substancji aktywnej jest mniej.
2) Trochę takie gadanie głupiego bo... kto może znać smak absyntu z czasów bohemy? :D Jeśli nawet ktoś zachował butelkę z epoki, to może moc wynika z "upływu czasu", a nie oryginalnej receptury? A może po prostu ktoś tak mówi... i nie ma porównania nawet, a po prostu przez to, że sam nie został poetą, to pitoli, że to nie ten absynt co wtedy? :D
Jander napisał/a:
Natomiast gdzie go można kupić?
W manufakturze łódzkiej swego czasu był. I pewnie w dobrych monopolach jest
I do tego bohemy paryskiej Polska bohema (no dobrze, krakowska, bo do tej moje naukowe badania się ograniczyły ) absynt pijała baaaardzo rzadko, głównie o absyncie sobie opowiadano, jak któryś powrócił z wojaży francuskich (z których nie przywoził kolegom absyntu, raczej syfilis). Nie ten przedział cenowy. Nasi rodzimi cyganie pijali głównie kolorowe wódki, w dalszej kolejności koniaczek i wino, przy wielkich okazjach, jak się znalazł sponsor, to i szampan się znalazł
Zatem jeśli ktoś czuje potrzebę zostania poetą przeklętym, to nie musi uganiać się za absyntem Choć to diablo pyszny trunek, tylko trzeba go umieć podać
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Na terenach jasnie oswieconego cesarstwa, na terenie, ktory przedtem i potem Czechami nazywano absynt produkowano bez przerwy prawie, jeno, poddawano go obrobce oczyszczajacej go prawie ze wszystkiego co nadawalo mu jego niszczacy urok.
I raczej trudna bedzie do obrony teza, ze obecnie jest to tak samo smakujacy i "kopiacy" trunek jak za czasow Verlaina.
absynt produkowano bez przerwy prawie, jeno, poddawano go obrobce oczyszczajacej go prawie ze wszystkiego co nadawalo mu jego niszczacy urok.
czyli znowu - nie ma obecnie kogoś (albo nie ma za wiele takich osób), które taki trunek spijały. Bo skoro nawet tam gdzie była ciągłość destylacji zmieniła się procedura... to cóż nie ma lekko.
Mag_Droon napisał/a:
I raczej trudna bedzie do obrony teza, ze obecnie jest to tak samo smakujacy i "kopiacy" trunek jak za czasow Verlaina.
A dlaczego? Ja się zapytam - skąd wiadomo jak smakował i kopał tamten trunek? Czy ktoś wtedy badał skład chemiczny tego trunku pod względem zawartości tujonu, żeby wiedzieć, że obecnie produkowany ma go mniej? Z tego co wiem, jest we Francji producent, który robi absynt wg tego co uzyskał w wyniku badań chemicznych jakiegoś starego szkła. Wziął z tego próbkę, zbadał i produkuje wg tego co tam było - takie same składniki etc. I co? Czy jego absynt aby na pewno będzie gorszy od tego z czasów bohemy?
Zachowaly sie za to informacje osob, ktore pily absynt zlotego wieku jak i ten poprawny politycznie.
A co do Twojego przykladu z Francji - jak ocenial co jest zanieczyszczeniem a co skladem oryginalnym??
A przepisy się nie zachowały? Bylica piołun nie wyginęła i nie zmutowała od tego czasu, o ile mi wiadomo Robienie domowych nalewek, win i innych takich jest strasznie trendy teraz, kojarzę że ktoś na jakimś forum wspominał że robi absynt, ale zmienia proporcje na korzyść bodajże anyżu. Jako że anyżu nienawidzę z całego serca i kubeczków smakowych, nie wnikałam.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Robienie domowych nalewek, win i innych takich jest strasznie trendy teraz (...)
No ba Abstrahując od absyntu, który jest ohydny w smaku - zamierzam sobie zrobić naleweczkę w tym roku. Tyle że tym razem na cytrynach. Szwagierka zrobiła rok temu i: oh my God! Dla zdrowotności jak znalazł. W zeszłym roku użyłem winogrono i była taka sobie ("wytrawna", jak ktoś ujął nie chcąc mi przykrości zrobić) - jeszcze stoi w małym gasiorku i może dojrzeje za parę lat W tym roku owoce trochę mnie "ominęły" (przespałem), więc zostały cytryny i pomarańcze. Po pół literka zrobię na próbę z każdego "smaku". Tylko muszę dobry spirytus znaleźć. Bo na wódce to ostateczność.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Do Gazety Wyborczej dodali w swoim czasie takie cieniutkie broszurki o nalewkach - przepisy tradycyjne i nowoczesne. I na przykład nalewka na landrynkach mnie nęci I jakieś takie różne z przyprawami typu kardamon i kolendra (uwielbiam zapach nasion kolendry). I imbirówka.
Nalewki produkuje mój ojciec, matka i siostra, ja się opieram, chociaż zrobiłam kiedyś likier czekoladowy i kusi mnie domowy domowy Baileys . Bo lubię słodkie
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Ale na skorkach czy na miazszu zrobisz??
Podaj przepisy, moze jak mi sie bronek i winko znudza to sobie jakiej mocnej nalewki nastawie.
Wychodzi na to, że na miąższu, bo leci to tak:
6 cytryn, 1 do 2 litrów wódki (ale ja spróbuję na spirytusie, więc nie wiem, czy proporcja wystarczająca z cytrynami), trzy-czwarte szklanki cukru.
Cytryny trzeba wyszorować i sparzyć, obrać cienko, aby było jak najmniej białej "skórki". Nie napisała mi, ile ma stać...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Zachowaly sie za to informacje osob, ktore pily absynt zlotego wieku jak i ten poprawny politycznie.
A są takie osoby? Tzn. ludzie, którzy przed I Wojną Światową mniej więcej pili absynt w takich ilościach by mieć o nim pojęcie, i teraz go piją, by mieć porównanie? Cóż, pogratulować kondycji chyba by im trzeba. I czy aby na pewno ich opinia o dawnym absyncie nie mieści się w ramach standardowej "idealizacji przeszłości" (słynne - "za moich czasów to...").
Mag_Droon napisał/a:
A co do Twojego przykladu z Francji - jak ocenial co jest zanieczyszczeniem a co skladem oryginalnym??
Cytryny trzeba wyszorować i sparzyć, obrać cienko, aby było jak najmniej białej "skórki".
Ja bym to właśnie zrozumiała że na samej skórce, tej żółtej Skórka ma olejki eteryczne i cały cytrynowy aromat. Może jeszcze dopytaj o szczegóły, zanim zrobisz?
Bo tu na przykład jest przepis na pomarańczówkę:
http://www.gotowanie.wkl.pl/przepis29889.html
I jest na samych skórkach.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Ja bym to właśnie zrozumiała że na samej skórce, tej żółtej Skórka ma olejki eteryczne i cały cytrynowy aromat. Może jeszcze dopytaj o szczegóły, zanim zrobisz?
Myślę że tu problem jest jak z Wiśniówką. Czy dawać z pestkami czy bez. Od białej "skórki" może chyba lekko zgorzknieć ale głowy nie dam czy o to biega. Są różne szkoły.
Dlatego ja bym zrobiła z tej żółtej skórki z gruczołami olejkowymi oraz miąższu/soku, a białej skórki wewnętrznej się pozbyła.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Nieco odbiegając od tematu was wszystkich - domorosłych bimbrowników - chciałbym powrócić do kwestii win...
Ostatnio bowiem wpadło mi w ręce wino z Ukrainy (rodzinka była na wycieczce), nie pamiętam już jak się nazywało, bo wyrzuciłem butelkę, ale muszę powiedzieć że o ile do ukraińskich wódek i papierosów jestem uprzedzony, o tyle uraińskie wina należy pochwalić - szczególnie te słodkie i półsłodkie, czerwone przede wszystkim. Wina te, oprócz tego że słodzone są niewielką ilością miodu w czasie powtórnej fermentacji, to w dodatku są wyrabiane z takich małych, okrągłych winogron - bardzo podobnych do tych jakie uprawia się w Polsce - i jakie w Polsce uprawiało się przed wiekami, kiedy klimat był u nas cieplejszy i byliśmy w przemyśle winnym znani nie mniej od pludraków czy południowców.
Te małe winogrona (znaczy te ukraińskie wcale nie są małe) różnią się od tych zagranicznych choćby tym, że nie są owalne ale okrągłe w kształcie - winogrona obce są też delikatniejsze w smaku - nasze zaś mają charakterystyczny lekko cierpki, lekko "spicy" smak - i takoż właśnie smakują wina na nich robione - z tym że ponieważ ukraińskie winogrona są dorodniejsze, to i wina z nich robione tam są lepsze. Naprawdę je polecam (jak znajdę w sklepie te które piłem to wam powiem markę - bo nie wszystkie wina ukraińskie tak smakują - to o którym mówię jest sprzedawane tam w takiej charakterystycznej, kanciastej butelce z zielonego szkła - ale nie dam sobie głowy uciąć czy w polce nie jest tak że rozlewane są do normalnych butelek okragłych) - także ze względów historycznych, że tak powiem - choć bowiem dziś nie jesteśmy winną potęgą (nie liczę oczywiście tych wszystkich Kelerisów, Byków i Komandosów) - co podobno ma się zmienić (w związku z nowym prawodawstwem i efektem cieplarnianym ) - to spróbowanie ukraińskich, aromatycznych win pozwala sobie "przypomnieć" jak smakowały one w dawnej, "Wielkiej Polszcze", kiedy ową potęgą byliśmy.
_________________ "Summoned I come... Why do you come here? I come to serve... Who do you serve? I serve the truth... What is the truth? That we are one people, one voice... Will you follow me into fire? Will you follow me into darkness? Will you follow me into death? I will follow... Then follow."
- 1 butelka czerwonego wina, jeżeli ktoś nie jest burżujem, albo nie ma wujka Francuza to polecam tanią i dobrą Kadarkę.
- 1 pokrojona w plastry cytryna
- odrobina gałki muszkatołowej
- pół garści goździków
- dwie laski cynamonu
- dwie spore łyżki miodu malinowego (może być zwykły, byle by był naturalny i lejny - ja malinowy dostaję po znajomości od teściów )
W zasadzie tyle. Opcjonalnie plasterek pomarańczy i kieliszek brandy, koniaku lub sherry.
Podgrzewamy wino z przyprawami i owocami, gdy już pomalutku przymierza się by zawrzeć, szybciutko ściągamy z ognia, dolewamy miodu, mieszamy, natychmiast rozlewamy i w miarę szybko pijemy by nie wystygło. Coś kurna pysznego.
Jeżeli chodzi o napoje wyskokowe to ostatnio preferuję wódkę. Idealną zapitą jest zimny sok pomidorowy lub z braku takowego, mało agresywny grejpfrutowy. Chętnie zagryzam, najlepiej kabanosem lub kiszonym ogórkiem. Jeżeli chodzi o piwo to namiętnie pijam tyskie, dębowe i tyskie książęce - lokalny patriotyzm Z wódek preferuję wyborową, królową polskich napojów wysokoprocentowych. Nie cierpię wódek smakowych. Męczę się nawet z Finlandią Cranberry. Uwielbiam gin, z tańszych Seagrams, z droższych Gordons lub Bombay. Mój ulubiony drink to "Jutrzenka Swobody" czyli gin, tonik, lód i cytryna (względnie limonka). Z win nie pogardzę wytrawnym cabernetem. Z takich, które nie biją po kieszeni preferuję Tchergę - bułgarskie, czerwone, wytrawne.
Piwo przeżarło się mi.Już nie smakuje tak jak kiedyś.. czuję tylko tą gorycz ,która niegdyś była miła a teraz... no cóż.
Temu przerzuciłem się na wyższy stopień czyli wódka.Z takich czystych to z chęcią wypije Wyborową.Żubrówka z sokiem jabłkowym jest również dobra.Pił ktoś z was Medovinę.słowacką wódkę z miodem? Cudo! Słodka i pyszna ale daje w gaźnik i pali trzewia wzorcowo.
Jednak nader wszystko preferuję szkocką whiskey. Ma moc i smak który jest niezastąpiony.
_________________ I'm not Jesus,
I'll not forgive!
Mam taką małą buteleczkę przywiezioną ze Słowacji, tak sobie leży i czeka aż mi się przypomni o jej istnieniu.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Krok 1:
Umyć cytryny w samej wodzie, dobrze wytrzeć. Wziąć nożyk i obrać cytryny jak jabłka, żeby powstała taka łupinka. Najlepiej cienko, aby została sama żółta skórka.
Krok 2:
Skórki kroimy w drobne paseczki – wszystkich sześciu cytryn jakby komuś umknęło – parzymy w gorącej wodzie, odcedzamy i czekamy aż ociekną.
Możemy zrobić sobie kawy… albo wycisnąć sok z cytryn które obieraliśmy, to najgorsza rzecz chyba podczas robienia cytrynówki. Kupi mi ktoś wyciskarkę?
Krok 3:
Wyciskamy sok do oddzielnej miseczki, oddzielnej! Nie zmieszać mi tego ze spirytusem tylko w tym momencie… No to wyciskamy. Odstawiamy na 2-3 dni do lodówki.
Krok 4:
Bierzemy jakaś butelkę – najlepiej po litrowym Kubusiu, taki zwyczaj – wrzucamy do niej sparzone skórki wcześniej obranych cytryn i zalewamy 0,5l spirytusu. Zakręcamy i odstawiamy. Może być do lodówki, ale niekoniecznie.
Można też wrzucić parę goździków do tego na te 2-3 dni, nie wiem jak to smakuje wtedy, nie próbowałem… jeszcze. Więc nie ręczę za wynik.
Krok 5:
Sprzątamy bajzel w kuchni.
Krok 6:
Czekamy 2-3 dni.
Krok 7:
Wyciągamy… komponenty, czyli sok z cytryn i skórki w spirytusie. Odcedzamy spirytus – powinien być żółciutki jak… no żółty być powinien. Skórki możemy wypłukać w czystej wodzie, która później użyjemy do gotowania, zawsze trochę tego spirytusu więcej w cytrynówce będzie.
Krok 8:
Sok z cytryn gotujemy i dolewamy do niego wody. Jeśli mamy 0,5l spirytusu, to dolewamy wody na tyle aby wyszło około 700 ml soku wraz z wodą, słodzimy to sześcioma dużymi, stołowymi łyżkami cukru – oczywiście jak ktoś lubi słodsze to więcej, a jeśli nie to mniej, chociaż myślę, ze 6 to jednak minimum, bo przy mniejszej ilości jest chyba za cierpkie.
Można osłodzić miodem zamiast cukru, ale tak samo jak z goździkami, jeszcze tego nie wypróbowałem.
Krok 9:
Czekamy aż ten wywar ostygnie. Jak jest już zimny po prostu mieszamy ze cytrynowym spirytusem. Przepuszczamy całość przez gazę aby pozbyć się niechcianych elementów, miąższu, pestek i jakiś małych skórek cytryn jak zostały w spirytusie. Rozlewamy do butelek i odstawiamy na 7-10 dni.
Krok 10:
Pijemy zimne! I bez jakiejkolwiek popitki!
Uwagi:
*Można to samo robić z grejpfrutami czy pomarańczami, z tym, że jedno i drugie pewnie trzeba rozrobić z mniejszą ilością cukru, bo z pomarańczy to by nam likier wyszedł raczej.
Chociaż nawet do cytrynówki można bonusowo dać 1-2 pomarańcze i skórki do spirytusu.
*Jak komuś za długo to walimy spirytus wraz z koncentratem cytrynowym – takie coś sprzedają do herbaty w sklepach – fuj – mieszamy jeszcze z przegotowaną, osłodzoną wodą i tak żeby nam 1,2l z 0,5l spirytusu wyszło. Wstawiamy do lodówki i pijemy na następny dzień. Efekt pewnie podobny, ale smak o wiele wiele gorszy.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Krok 11:
Idziemy zabić Mada, ze nie dobre wyszło i kupujemy starą dobrą czystą albo piwo.
Dobra Mad, spróbuję ;p
_________________ All the ways you wish you could be, that's me.
I look like you wanna look.
I fuck like you wanna fuck.
I am smart, capable, and most importantly, I am free in all the ways that you are not.
No to wyciskamy. Odstawiamy na 2-3 dni do lodówki.
A właściwie czemu? Jedyny cel takiej operacji jaki przychodzi mi do głowy, to nasycenie soku lodówkowymi zapachami, ale zapewne nie o to tu chodzi Ma to jakąś racjonalną przyczynę, czy po prostu 'tak się robi'?
Cytrynówka brzmi mrrr. Zastanawiałam się przez chwilę czy nie zrobić, ale mi się nie chcę - podpuszczę siostrę
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Może dlatego, że z tego co zrozumiałem to wszystkie kroki do 5 dzieją się w tym samym czasie a wyciskamy po to by nie musieć robić tego za 3 dni i tylko przelewać a nie bawić się bardziej niż to konieczne.
Obrane cytryny przez 3 dni leżące sobie straciły by sporo z witaminy C, która pozostawiona samej sobie w temperaturze pokojowej utlenia sie tracąc właściwości zdrowotne, a przecież o te właściwości chodzi nam przygotowując ten napój. Zimna temperatura powoduje znaczne spowolnienie tego procesu dlatego trzymamy w lodówce. To tak troche z biochemicznego punktu widzenia
Ale przecież się je obiera tylko z tej żółtej warstwy skórki, całe albedo zostaje. Czyli można by je zostawić w tej białej skórce i wycisnąć po tych kilku dniach jak sądzę.
KreoL napisał/a:
z witaminy C, która pozostawiona samej sobie w temperaturze pokojowej utlenia sie tracąc właściwości zdrowotne,
No to chyba mniejsze szanse na utlenienie się mają witaminy pozostające sobie w całych tkankach i komórkach, niż wydobyte stamtąd i narażone na kontakt z powietrzem. Tak na babski rozum.
KreoL napisał/a:
a przecież o te właściwości chodzi nam przygotowując ten napój.
No chyba żartujesz, cytrynówka jako źródło witaminy C? Równie dobrze mógłbyś zrobić nalewkę ze świeżej białej kapusty na jedno by wyszło.
Jestem fanką wszystkiego co cytrynowe, ale ze względu na smak
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Ja robiłem kiedyś z kumplem wiśniówkę na spirytusie. Smakowo 10/10 (tylko to polegało na zasypaniu drelowanych wiśni cukrem, a po kilku tygodniach uszlachetnianiu 'soku' spirytusem - po to by znów odstawić na jakiś czas )
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum