I znalazłam, choćby: Zastanawiam się, ile razy musiałem odpowiadać na idiotyczne pytanie: czemu Wrocław? Za bardzo sugerowanie się tytułem? Niemniej jednak jak sięgam po książkę, która ma w tytule "Wrocław" to jakoś automatycznie oczekuję, że miasto stanie się jednym z głównych bohaterów, może niesłusznie
Ale jednego jestem pewna, jakbym spotkała Orbita w jakimś ciemnym zaułku to bym się go nieźle wystraszyła xDD
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Z drugiej strony, jako osoba z zewnątrz, mam wrażenie, że Orbitowi udało się całkiem nieźle oddać pewną specyfikę Wrocławia. Może jest ona widoczna tylko dla osób spoza miasta, dla jego mieszkańców wydaje się ona naturalna i niezauważalna?
Wulgarność? Tzn nie wiem jak Święty Wrocław ale w Tracę Ciepło nie przeszkadzało mi to w zupełności. Wręcz traktowałem to za coś oczywistego i może nawet niezbędnego żeby nadać powieść realności. Tak samo w Tracę Ciepło gdy akcja dzieje się w Krakowie też przeważnie odwiedzamy blokowiska. Odniosłem wrażenie, jakbyś miała "pretensje" do autora, że wybrał blokowiska zamiast na przykład Rynku i okolic, że pokazał tę najbrzydzszą część miasta.
Miałem w sumie się pytać czy warto po ŚW sięgać ale widzę, że chyba mi się spodoba.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
A druga sprawa, to obraz świata jaki przedstawia czytelnikowi. Jest taki strasznie wulgarny
jakoś nie zauważyłam, żeby ten obraz był strasznie wulgarny.
NIe mam też jakichś pretensji co do tego jak autor przedstawia Wrocław. Ot, akcja dzieje się we Wrocławiu czyli nigdzie. Jest i prestiżowe LO (a konkretnie bohaterka jest uczennicą tegoż), jest Rynek i okolicznej knajpy, ale żadne z tych miejsc nie ma jakiegoś specjalnego znaczenia - nie jest dobre ani nie jest złe. Po prostu jest.
Pamiętam jedną z odpowiedzi na pytanie "dlaczego Wrocław" jakiej udzielił podczas promocji powieści w Literatce: Bo W-w jest "miastem uniwersalnym", z każdego coś ściaga - kulturę z Krakowa, biznes z Wawki i Poznania" (to nie jest cytat, bo nie nagrywałam spotkania i nie próbowałam słowo w słowo zapamiętać, chciałąm tylko oddać sens). I było też coś, że akurat "Święty Wrocław" bo W-w kojarzony z różnymi rzeczami jakoś tak niekoniecznie właśnie ze świętością jest kojarzony. Ale tak naprawdę to mogło być Święte Dowolneinndużeemiasto.
Mówiłam już, że summa summarum książka mi się podobała? Choć zostawiła pewnien niedosyt owego Świętego Wrocławia właśnie. Bo samo czarne osiedle poeobało mi sie nna tyle, że chciałam je poznać trochę bardziej.
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
jakoś nie zauważyłam, żeby ten obraz był strasznie wulgarny.
Zaczynam się zastanawiać czy to ja nie mam wyidealizowanego obrazu świata albo jego wizji w literaturze. Denerwował mnie język bohaterów, tak bardzo prostacki - szczególnie w wykonaniu dwóch szkolnych "koleżanek" Małgosi czy sama postać jej ojca... to wszystko składało się na obraz, który jedynie mnie irytował a w konsekwencji odpychał. Albo może to zbyt wierne odwzorowanie naszej rzeczywistości
Shadow napisał/a:
Z drugiej strony, jako osoba z zewnątrz, mam wrażenie, że Orbitowi udało się całkiem nieźle oddać pewną specyfikę Wrocławia.
Jak dla mnie to niczym specjalnym się nie wyróżniało i gdyby wyciąć poszczególne nazwy ulic, akcja mogłaby się dziać w dowolnym mieście Polski.
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Denerwował mnie język bohaterów, tak bardzo prostacki - szczególnie w wykonaniu dwóch szkolnych "koleżanek" Małgosi czy sama postać jej ojca... to wszystko składało się na obraz, który jedynie mnie irytował a w konsekwencji odpychał. Albo może to zbyt wierne odwzorowanie naszej rzeczywistości
stawiam na to ostatnie. Zdarzało mi sie spokać bezinteresownie wrednych ludzi, może nie aż tak jak Lucyna i Beata, ale mam świadomość, że takowe persony istnieją. Więc pozostaje kwestia czy chce się o takich ludziach czytać... A ojciec Magosi - zakompleksiony frustrat jakich pełno. Za to nie wiem czy bym gdziekolwiek spotkała taką parę jak Małgosia i Michał, więc pewnie dlatego z taką przyjemnością o nich czytałam. Choć ze świadomością, że taka miłość nie może się skończyć inaczej
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
A Czemu nie ? Wiem, że to nie jest dokładna odpowiedz ale prawdziwa chyba. To mogło być tutaj naprawdę każde inne miasto. to nie jest już Tracę Ciepło które bardzo bazuje na klimacie miasta. Za Wrocław może robić inne miasto
Metzli napisał/a:
. Jest taki strasznie wulgarny. Widać to we wzajemnych relacjach poszczególnych osób, sposób w jaki się do siebie odnoszą.
A życie ine jest prostacie i Wulgarne ? Zresztą nie wydaje mi się by ilość Wulgaryzmu byłą tutaj porażająca. Niektóre rozmowy nie mogły by się bez tego odbyć bo 2 wrogo anstwione osoby nie będą przebierać w słowach i tyle
Metzli napisał/a:
Ale jednego jestem pewna, jakbym spotkała Orbita w jakimś ciemnym zaułku to bym się go nieźle wystraszyła xDD
E tam do Rany Przyłóż.
Maeg napisał/a:
Tak samo w Tracę Ciepło gdy akcja dzieje się w Krakowie też przeważnie odwiedzamy blokowiska.
Tam nic się nie działo na blokowiskach nie przypominam sobie specjalnie no chyba że mi jakiś epizod umknął
Metzli napisał/a:
tak bardzo prostacki - szczególnie w wykonaniu dwóch szkolnych "koleżanek" Małgosi czy sama postać jej ojca...
Metzli napisał/a:
Po pierwsze, tytuł. Czemu akurat Wrocław?
A Czemu nie ? Wiem, że to nie jest dokładna odpowiedz ale prawdziwa chyba.
z perspetkywy czasu: dlaczego Wrocław? Żeby Orbitowski miał się z czego tłumaczyć w każdym wywiadzie Teraz pewnie sam niejednokrotnie myśli: dlaczego k... Wrocław????
ale tak Toudiku, Twoja odpowiedź jest jak najbardziej prawidłowa. W rozlicznych wywiadach, jakich Orbit udziela tak to mniej więcej (no, raczej więcej jak mniej) tłumaczy.
Można jeszcze zapytać: czemu nie Kraków, jak to do tej pory bywało? Bo pewnie już zaczynał mieć dosyć tej szufladki: krakowski pisarz. Podobnie Małecki "wyprowadza" a przynajmniej zamierza, swoją twórczość z Poznania. Już nawet Krajewski ze swoim Mockiem się wozi poza Breslau. Chyba nikt, a artysta w szczególności, nie lubi zaszufladkowania.
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
Można jeszcze zapytać: czemu nie Kraków, jak to do tej pory bywało? Bo pewnie już zaczynał mieć dosyć tej szufladki: krakowski
Z tego co mi się kojarzy z jednego z wywiadów z nim, zmienił miasto, żeby uniknąć tych ciągłych pytań "Dlaczego Kraków?", wybrał inne. Z tym samym skutkiem Takie pytania będą się pojawiać za każdym razem i są naturalne, według mnie. Jak biorę do ręki książkę, która ma w tytule jakieś miasto to instynktownie oczekuję, że będzie wiernie przedstawione. A w trakcie czytania będzie się miało wrażenie, że akcja mogła się toczyć tylko w tym mieście i nigdzie indziej. Np. Wrocław u Krajewskiego jest o wiele lepiej przedstawiony, zresztą przy czytaniu dochodzi frajda z odnajdywania konkretnych miejsc. Ale i sam autor bardziej związany z miastem.
Toudi, doceniam warsztat Orbitowskiego, Święty Wrocław to dobrze napisana książka. Nie podchodzi mi ze względu na sprawy, o których wspomniałam wcześniej, a które ty też cytujesz. I możesz pisać, że taka np. kreacja bohaterów, tworzenie dialogów tylko dodaje realizmu... i ja się z tobą zgodzę. Co nie zmieni faktu, że książka zacznie mi się podobać
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Święty Wrocław to dobry Orbitowski , Tracę ciepło - doceniam warsztat i tyle, podobnie jak niektóre ostatnie opowiadania (Popiel Armeńczyk i coś afrykańskiego?) to już nie Orbitowski dla mnie
Lubię Orbitowskiego opisującego horror dnia codziennego, dla mnie najlepsza rzecz to Kacper Kłapacz.
Co nie zmienia faktu, że uważam go obecnie za jednego z najlepszych pisarzy w Polsce.
Skończyłem parę minut temu Święty Wrocław. Niezłe, może w niektórych elementach słabsze odrobinę słabsze od Tracę Ciepło ale w innych wydaje się lepsze.
Największy problem szczerze mówiąc mam z zakończeniem, które to niby miało duży rozmach ale na końcu z dużej chmury spadł mały deszcz. Wciąż mam problem z odbiorem horrorów, bardziej traktuje je jak powieści obyczajowe z wplecionymi elementami grozy i właśnie w końcówce jakby tej fantastyki za dużo było. Podobał mi się nastrój książki, taka szara rzeczywistość, niedomówienia, mało rzeczy tak naprawdę wyjaśnionych. Beznadzieja bohaterów, trochę "przygnębiająca" wizja. Im mniej fantastyki u Orbitowskiego tym lepiej!
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Święty Wrocław mnie nie kupił. Nie wiem czy to kwestia gatunku (chociaż Kinga zwykle czytało się całkiem przyjemnie), czy po prostu nie pasował mi styl autora. Książka była dla mnie letnia. Ot powieść obyczajowa z fantastycznym blokowiskiem w okolicy. Właściwie jedynym fragmentem wzbudzającym emocje, było zachowanie Beaty i Lucyny.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
u Orbitowskiego lepsze jest "Nadchodzi" lub "Tracę ciepło", ale i "Święty Wrocław" wspominam całkiem miło, gdyby tylko nie zepsuta trochę moim zdaniem końcówka.
Czy tylko mnie się wydaje, że na sam koniec "Widma" zupełnie się rozsypują?
A nie, drobna poprawka, jednak nie rozsypują się. Oczekiwałem po prostu zgrabnego wyjaśnienia tajemnicy pudełka i zupełnie przegapiłem, co autor chciał powiedzieć. Trochę zawodzi, ale w ogólnym rozrachunku jestem bardzo zadowolony.
u Orbitowskiego lepsze jest "Nadchodzi" lub "Tracę ciepło", ale i "Święty Wrocław" wspominam całkiem miło, gdyby tylko nie zepsuta trochę moim zdaniem końcówka.
Mocniej bym to określiła niż trochę. A szkoda, bo reszta była świetna.
I, z tego, co pisze Młodzik, Widma cierpią na podobną przypadłość. Szkoda, ale przekonam się w swoim czasie. Czy ktoś tu czytał Ognia? Trochę się boję w ciemno kupić.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Jestem świeżo po lekturze Szczęśliwej ziemi i mam nieuporządkowane jeszcze wrażenia. W sumie odebrałam ją jako książkę o konfrontacji młodzieńczych marzeń z szarą rzeczywistością. Bohaterowie książki, młodzi, pełni zapału, głodni świata, skupieni na jednym konkretnym celu, który chcą osiągnąć przede wszystkim, po paru/parunastu latach "nagle" dostrzegają, że świat wcale na nich nie czekał, że wszystko ma swoją cenę, że bardzo łatwo się zatracić. Że, zupełnie niepostrzeżenie, zgubili coś po drodze i znów nie mają nic. I że magiczne pstryknięcie palcami nie wystarczy. Czy to jest książka o pokoleniu dzisiejszych trzydziestolatków? Pewnie można ją tak odebrać (transformacja ustrojowa stworzyła niepowtarzalną szansę; autor jest także z tego pokolenia i nie ukrywa, że pobrzmiewają w niej nuty autobiograficzne), ale IMHO "Szczęśliwa ziemia" ma wymiar uniwersalny.
Czyta się świetnie. Bardzo łatwo "wchodzi" się głębiej w tę historię, zwłaszcza wciąga początek: opisy najróżniejszych młodzieńczych wyczynów bohaterów powodują, że czytelnik z łatwością przypomina sobie swoje "dokonania". Dobra rzecz.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
No to powiem Ci, że po sobotnich WSF poświęconych właśnie Szczęśliwej ziemi lekko zmieniło się moje postrzeganie tej książki. Tzn. utwierdziłem się w przekonaniu, że jeśli mi się coś podoba, to wcale niekoniecznie będzie się to podobać większości uczestników Niby norma , ale tyle hejtu co w sobotę, to na Spotkaniach dawno nie było.
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Otóż to, moim zdaniem to najlepsza z czytanych przeze mnie powieści tego autora.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Tak w wielkim skrócie (bo relacji z WSFu pisać mi się zwyczajnie nie chce ) bardzo często pojawiały się zarzuty, że to już w sumie nie fantastyka, a występujące elementy nadnaturalne psują odbiór tej powieści jako obyczajówki. Czyli jakby Orbitowski stanął na rozdrożu i nie mógł się do końca zdecydować. Poza tym oberwało się bohaterom (że trudno się z nimi identyfikować, ze sztampowi), zakończeniu (że bez sensu i przesadzone), fabule (że zbyt oczywista i łatwa do przewidzenia), klimatowi (że był?) i chyba nawet ktoś marudził na język. Aha, no i biorąc pod uwagę, ze tę powieść na poprzednim Spotkaniu zasugerował Michał Cetnarowski, pojawił się też wniosek, że nie można ufać fachowcom. Ogólnie rzecz biorąc jestem po sobotnim WSF lekko zdemotywowany, tym bardziej, że moja zamordystycznie przepchnięta propozycja uczynienia tematem kolejnego Spotkania najnowszej powieści Sapka (no bo hit, wreszcie fantasy, jest o czym gadać, no i nikt nie zarzuci, że to nie fantastyka...) też jakoś specjalnego entuzjazmu nie wywołała. To w styczniu. W marcu będzie Neuromacer i też są niezadowoleni, bo ciężko go kupić. Ech...
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
Misię też, więc ja również wyrzutów nie mam. A póki mam jeszcze coś do powiedzenia w kwestii tego co na Spotkania czytamy (bo nie zawsze jest tak demokratycznie jak ostatnio bywało) to jednak będę starał się sugerować, a w razie głosowania popierać też pozycje bardziej z pogranicza, może trochę ambitniejsze. Z Orbitem w wiekszości przypadków nie zażarło i ja rozumiem dlaczego (ciężko mi streścić kilka godzin gadania, wybaczcie), co nie zmienia faktu, że to w mojej opinii świetna książka. Wcześniej takie kontrowersje rodził np. Smok Griaule czy choćby wspomniana Droga. I tyle. A Ciebie mc zapraszam częściej
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Stary wywiad. Poszperaj na stronie, to było wcześniej już. Teraz jakoś to przypominają chyba.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Skończyłam Inną duszę. Bardzo dobra książka, choć nie fantastyka. To niesamowite, jak Orbitowski posługuje się językiem. Niby wszystkie słowa są znane i w powszechnym użyciu, ale u niego są tak zestawione, że kryjący się za nimi ładunek emocji wybucha czytelnikowi prosto w twarz.
Kiedyś pisałam, że nie zapomnę autorowi sceny z psem z Tracę ciepło. Nic się nie zmieniło, nadal pamiętam. Teraz dokładam kolejną scenę, kocią.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Niesamowite jest zderzenie z przedstawionym okresem. Przecież to było tak niedawno, a jednocześnie nasz świat się tak zmienił. Orbitowski to największy piewca lat 80-tych i 90-tych. Tego przełomu, którego doświadczyliśmy. Czytając raz po raz łapałem się na tym, że pisze o realiach które miałem niegdyś obok siebie, a o których zapomniałem jakby to była jakaś prehistoria.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Niesamowite jest zderzenie z przedstawionym okresem. Przecież to było tak niedawno, a jednocześnie nasz świat się tak zmienił. Orbitowski to największy piewca lat 80-tych i 90-tych. Tego przełomu, którego doświadczyliśmy. Czytając raz po raz łapałem się na tym, że pisze o realiach które miałem niegdyś obok siebie, a o których zapomniałem jakby to była jakaś prehistoria.
Bo to jest jakby prh.
Że dwie epoki przeskoczylismy w tym czasie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum