Wysłany: 2008-11-10, 17:09 Mniej znani a warto o nich rozmawiać.
Teki temat bo czasem przeczytałem książka o której coś bym chciał napisać a nie ma tematu tego Autora i nie zawsze jest sens go zakładać. Myślę, że może to być temat wylęgarnia gdy Autor stanie się popularny. Może znany cię Autor nie przebija się na forum a warto go zareklamować ? a może ostrzegać przed niem innych.
Zapraszam do dyskusji.
'symfonie wiekow' czy jak sie ta trylogia elizabeth haydon nazywala.;))
chyba jedna z moich naj trylogii.
czepiam sie akcji, ale tu sie przyczepic niestety nie moge, bo sie dzieje sporo i od razu.
no i haydon superowo opisuje postacie, kazda mowi troche inaczej itd.
glowna bohaterka - piesniarka z barwna przeszloscia prostytutki - zdeka wkurza swoja naiwnoscia, tzn mnie wkurza, ale jest pare innych tak uroczo konkretnych. ze mg. spacmisiechce-_-
aaa
i pojawia sie jeden Prawdziwy Menszczyzna, ktory jest twardy, wredny, egoistyczny i ma wiele innych wspanialych cech.;))
i ashe, ktory jest kluskowaty i nieco mdly.
i ghuntor, ktory spiewa przeurocze piosenki w czasie musztry swoich zolnierzy.;))
innym razem cos napisze o tym w miare sensownego bo za bardzo spac mi sie chce.:p
'skrytobojce' i 'zlocistoskorego' robin hobb. 'zywostatkow' nie czytalam bo mi odradzano. zerknelam raz i drugi do knigi, ale juz styl nie ten, albo sie uprzedzilam z gory.;) moze kiedys.
tak jak wyzej, dzieje sie duzo i ciagle, glowny bohater, ktory jest krolewskim bekartem i sie uczy jak zostac krolewskim skrytobojca, rosnie sobie w zamku, w okolo dzieja sie rozne dziwne rzeczy, mlody rosnie, ma watpliwosci troche i czasami, jest blazen moj ukochany i czyta to sie tak, ze chce sie wiecej i duzo i ciagle.
jak ktos czytal i zna cos podobnego to dajcie mi info, co? chyba sobie na skrytobojcy wyrobilam teraz takiego smaka na taki, a nie inny styl i cala reszta mnie odrzuca, podgryza, nudzi i robi wszystko tylko nie mm. czyta. tzn to czyta. ze chce sie czytac. a mniejsza.
a, chyba powinnam dopisac do tematu z przedstawianiem sie, ze tlumaczyc nie umiem i lepiej mnie o droge nie pytac.;))
O Haydon można poczytać na różnych forach, nie wiem, czy także na ZB ktoś na niej się nie wyżywał. Dość, że na ogół nie wzbudza u czytelników pozytywnych emocji. Ja ze swej strony, po lekturze dwóch tomów, muszę stwierdzić, że świat jako taki, jest fajny, fajny... Ale powieść psuje osoba głównej bohaterki, irytująca niemożebnie, i takiż wątek miłosny. Na dodatek udział tych dwóch czynników wykazuje najwyraźniej tendencję rosnącą z tomu na tom, i już się boję, co mnie czeka w następnym.
Hobb nie czytałem, wypowiadał się nie będę, ale to raczej znana autorka jest. Jeśli dobrze rozumiem intencje Toudiego, to chodziło mu raczej o takich autorów, którym nie poświęca się uwagi ani na tym, ani na innych forach fantastyczno-literackich. Bo dopiero debiutowali. Bo wydali w całym życiu jedną, dwie książki, które wcale nie okazały się bestselerami. Bo ostatni raz widziano ich na półkach księgarni 20 lat temu, jak nie dawniej. Itd., itp.
Tylko dlaczego taki temat w dziale "Fantastyka zagraniczna"
To polscy pisarze już nie mogą być? Albo nie piszący fantastyki?
Tak prowokacyjnie polecę więc pana NIkosa Kazantzakisa, Greka, autora takich dzieł (później zekranizowanych), jak "Grek Zorba", i "Ostatnie kuszenie Chrystusa".
Czytałem obie powyższe książki, i mam zamiar jeszcze kiedyś się z tym panem przypomnieć. Impuls do zapoznania się z jego twórczością dała mi lektura "Mistrza i Małgorzaty". Zainteresowało mnie takie odwrócenie ról, przedstawianie w zupełnie innym świetle relacji Bóg-Szatan-człowiek. Przedstawienie Jezusa tak po ludzku, jakim widzimy go w Ogrójcu: przestraszonego, pełnego wątpliwości. I znalazłem to w "Ostatnim kuszeniu...". I szczerze polecam.
_________________ Na szukanie lepszego świata nie jest jeszcze za późno
'symfonie wiekow' czy jak sie ta trylogia elizabeth haydon nazywala.;))
chyba jedna z moich naj trylogii.
Kiedyś mi się podobała ta seria - niestety dobre wrażenie skutecznie popsuły kolejne książki o przygodach Rapsodii - wtórne i nudne.
bihana napisał/a:
''skrytobojce' i 'zlocistoskorego' robin hobb. 'zywostatkow' nie czytalam bo mi odradzano.
Robin Hobb jest mimo wszystko znaną autorką - doczekała się nawet osobnego tematu na forum A po za tym - jest według mnie ciekawszą i lepsza pisarką od Haydon.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
O Haydon można poczytać na różnych forach, nie wiem, czy także na ZB
Są osoby które zrobiły sobie tę krzywdę i nie skończyły czytać tego cyklu po trzech tomach. Mam za sobą wszystkie pięć wydanych u nas, na szósty wcale, a wcale nie czekam. Trzy pierwsze obecnie w mojej pamięci zostają chyba tylko dlatego, że mam do nich sentyment. Tak pewnie dawno panią Hadyon wyrzucił bym z pamięci.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Pierwszy tom był dobry, drugi średni, trzeci słaby. Haydon uczyniła sobie i czytelnikom wielką krzywdę, iż postanowiła napisać kolejne. Czwarty ledwo zmęczyłem, po piąty nie mam zamiaru sięgać.
Pierwszy tom był dobry, drugi średni, trzeci słaby. Haydon uczyniła sobie i czytelnikom wielką krzywdę, iż postanowiła napisać kolejne. Czwarty ledwo zmęczyłem, po piąty nie mam zamiaru sięgać.
Nie ma siły, muszę wcisnąć kilka kopiejek komentarza... (no, chyba że Cenzorzy wytną...)
Jakąż to wielką krzywdę wyrządziła pani Haydon sobie? Przecież najważniejsze (dla niej) jest to, że kasa się zgadza... Pisanie pisaniem, a żyć z czegoś (czyli w tym przypadku -pisania - trzeba...). Takich "krzywd" mamy w fantastyce na pęczki. W miejsce nazwiska - Haydon - można wstawić wiele innych i też będzie pasować.
Krzywda uczyniona czytelnikom? Ciekawe... Żaden z nich nie miał przystawionego noża do gardła albo lufy pistoletu do skroni i wcale nie musiał sięgać po coś, co coraz bardziej było "odcinaniem kuponów". Skoro chcieli kolejnych części (w przeciwnym razie nie kupowaliby), a autorka m(i)a(ła) kurkę znoszącą złote jajeczka, dzięki której mogła/może nie martwić się o to, co zje jutro na obiad i w którym czterowiazdkowym hotelu, to gdzież tu "dramat"? Jest rzeczą oczywistą, że gdy mamy do czynienia z tasiemcami, wcześniej czy później (najczęściej to pierwsze) dochodzi do "zmęczenia materiału" i zaczyna się jazda w dół, do ziemi.
No dobra ASXie, ale teraz poważnie nie rozumiem o co Ci chodzi? Czepiasz się dla samego czepiania? Nie zdarzyło Ci się brnąć w cykl który z każdą kolejną książką jest coraz gorszy? Nie przytrafiła Ci się powieść od której najchętniej byś uciekał? Bo nie uwierzę, że na takie nie trafiłeś. A krzywdę wyrządziła nam pisząc kolejne tomy.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Krzywdę to wyrządzają sobie czytelnicy czytając coś co im się nie podoba, ale każdy może bawić się w sado-maso. I rację ma tu ASX, że to nie ona skrzywdziła siebie i innych, bo co to za krzywda? Że ludzie dostają coś co im się podoba, pieniądze płyną, fani zadowoleni a cykl się rozrasta. O cierpieniu to mogą "mówić" drzewa, bo to one oddają "życie" żeby takie cykle mogły zostać wydane.
No to może bardziej na temat. Paul McAuley. Angielski pisarz sf. Autor wielu powieści m.in. Czterysta miliardów gwiazd, Kraina baśni, Dziecko rzeki (to chyba tyle, jeśli chodzi o polskie wydania), wszystkie wydane przez Zysk. Pierwsza jest space operą, niby dość trywialną, ale jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że lektura daje satysfakcję. Kraina baśni (angielski tytuł to Fairyland, zdobywca nagród Arthur C. Clarke 1996 oraz John W. Campbell Memorial Award w roku następnym) to znowuż przykład książki, którą zniszczył wydawca. Okładka ze smokiem i rycerzem, co nie ma żadnego związku z treścią i przynależnością gatunkową, którą w uproszczeniu nazwę postcyberpunkową (te słowo jest zbyt ubogie by opisać wspaniałość powieści).
Ostatnia książka to początek cyklu Confluense, niestety jeszcze nie miałem przyjemności się z nią zapoznać. W Polsce było jeszcze opowiadanie Asystent doktora Luthera (Kroki w nieznane 2005), rozgrywające się w tym samym świecie co Kraina baśni i rozwijające jeden jej wątek. I to chyba tyle, jeśli chodzi o człowieka, który jako pierwszy pokazał mi, że powieść (post)cyberpunkowa nie musi być nudna i przeładowana technobełkotem.
I jeszcze był kiedyś w Ubiku artykuł mu poświęcony oraz wywiad, przeprowadzony przez Konrada Walewskiego, jeśli dobrze pamiętam.
Czyli, McAuley jest przykładem niezwykle ciekawego twórcy, który z różnych dziwnych powodów został w Polsce niezauważony i niedoceniony. Prawie jak Egan (póki co jeszcze nie został porzucony, oby).
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Megi -> I rację ma tu Toto, popierający ASX-a.
Raczej rzekłbym, że to Ty czepiasz się mnie dla samego czepiania.
Kiedy widzę, że autor danego cyklu/serii/tasiemca/neverending story/ "zaczyna sobie lecieć w kulki" (czy insze jajca), to przerywam jego kupowanie i czytanie. Tak było np. z Jordanem czy... (aż boję się wymienić to nazwisko...).
Grzędowicz ledwo zaczął swój cykl, a mam go dość już po drugiej części.
Czy tak ciężko/trudno zrozumieć, że nie brnę w coś, co mnie zawiodło/rozczarowało?
Odnośnie uzupełnienia mojej poprzedniej wypowiedzi.
Wielką krzywdę, to robią sobie co najwyżej sami czytelnicy zabawiając się - jak celnie ujął to Toto - w "sado-maso".
Stawiam grzebyk (ten czerwony, na głowie i całe upierzenie ) przeciwko czyimś arachidkom, że pani Haydon nie odczuwa z popełnionych przez siebie utworów, poczucia wielkiej krzywdy (którą jakoby rzekomo sama sobie wyrządziła).
Stawiam grzebyk (ten czerwony, na głowie i całe upierzenie ) przeciwko czyimś arachidkom, że pani Haydon nie odczuwa z popełnionych przez siebie utworów, poczucia wielkiej krzywdy (którą jakoby rzekomo sama sobie wyrządziła).
No to sobie stawiaj - krzywdę zrobiła, bo straciła czytelników, a MAG najprawdopodobniej nie będzie jej już wydawał. Krzywdę sobie - bo z nieźle zapowiadającej się pisarki stała się "odcinaczką kuponów". I tyle w tym temacie.
A czytał ktoś panią V.C. Jones i jej "Księgę Słów"? - mnóstwo schematów (sierotka obdarzona wielką mocą, zakon rycerski żyjący blaskiem dawnej sławy, zły mag), ale czytało się naprawdę dobrze. A "Kolczasty wieniec" nawet bardzo dobrze
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Paul McAuley. Angielski pisarz sf. Autor wielu powieści m.in. Czterysta miliardów gwiazd
Czytałam. Mało pamiętam, ale to dlatego, że ja w ogóle nie zapamiętuję fabuł - na ogół zostaje mi tylko ogólne wrażenie. I po lekturze tej książki zostało mi, żeby nie upychać książki do ostatniego rzędu, że może jeszcze raz po nią sięgnę... kiedyś...
Tigana napisał/a:
"Kolczasty wieniec"
O! To było dobre! Bardzo ciekawy pomysł. Wykonanie też dobre - w książce prawie nie było dłużyzn. Denerwowała mnie tylko jedna postać (ale nie z powodu niedookreślenia jej przez Autorkę, tylko dlatego, że postać dostała wszystkie te cech charakteru, których nie cierpię). Ponadto książka zawiera dużo informacji praktycznych o malowaniu miniatur na skórze, płótnie, papierze...
Inne książki tej Autorki jakoś nie wywarły na mnie wrażenia.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
No to sobie stawiaj - krzywdę zrobiła, bo straciła czytelników, a MAG najprawdopodobniej nie będzie jej już wydawał. Krzywdę sobie - bo z nieźle zapowiadającej się pisarki stała się "odcinaczką kuponów". I tyle w tym temacie.
Hahah... Których czytelników masz na myśli? Owa 'krzywda' jakoś nie ma przełożenia na jej dalszą twórczość -> co roku na Zachodzie wydają jej nową książkę...
A to że MAG najprawdopodobniej zrezygnuje z jej wydawania...? Polska nie jest jej głównym rynkiem zbytu i spokojnie przeżyje tę utratę.
Przykład z nieźle zapowiadającą się pisarką/pisarzem, która/który stał się "odcinaczką/odcinaczem kuponów", to jak wspomniałem wcześniej, nihil novi. Czy tak trudno pojąć, że Haydon wystrzelała się z pomysłów i najwidoczniej nie stać jej na nic lepszego? To co ma, według Ciebie zrobić? Wyrzucić maszynę do pisania i zająć się czymś innym, bo dalszym pisaniem "robi sobie (wielką) krzywdę??? LOL
Nieźle zapowiadająca się jak na autorkę piszącą fantasy - to tak naprawdę niewiele znaczy.
Przypomniała mi się pewna książka, która tu chyba pasuje.
Otóz kilka lat temu trafiłem w bibliotece przypadkiem na zbiorek z roku 1986 zatytułowany Ballada o Narayamie - opowieści niesamowite z prozy japońskiej. Jestt to zgodnie z tytułem, antologia. Kilkanaście opowiadań japońskich prozaików, z głowy pamiętam że byli tam Kawabata Yasunari, Endo Shusaku i Tanizaki Juni'chiro. I zgodnie z tytułem - są to "opowieści niesamowite", z pogranicza fantastyki i horroru, osadzone dosyć głeboko w kulturze japońskiej, oparte często na różnych ludowych podaniach.
Od strony stylu cięzko się czegoś przyczepić, bo każdy z zaprezentowanych pisarzy świetnie operuje piórem. Zaś treść... no punktem wspólnym dla wszystkich historii jest na pewno niesamowity nastrój, który często decyduje o tym, że możemy to nazwać opowiadaniami grozy, np. takie opowiadanie tytułowe w sumie pierwiastków fantastycznych nie zawiera. Atmosfera tajemniczości i niedomówień unosi się wszędzie. Opowiadania są raczej proste w konstrukcji, oraz momentami cięzkie do przyswojenia, ze względu na skrajnie odmienną od zachodniej mentalność przedstawianego świata (tu znowu wracam do opowiadania tytułowego). Z drugiej strony, zapadają w pamięć, motyw ludzi bez twarzy prześladował mnie dosyć długo. Nie jest to raczej lektura na rozerwanie się Wymaga większej uwagi.
W każdym bądź razie, polecam. Naprawdę dobra rzecz, zarównjo od strony literackiej, jak też fabularnej, no i jest to niezłe wprowadzenie do twórcvzości najważniejszycgh pisarzy japońskich. Nie wiem jak z dostępnością. Wznowienia, o ile wiem, raczej na pewno nie było, ale gdzieś w bibliotekach/antykwariatach powinien ten zbiorek się znajdować.
Przykład z nieźle zapowiadającą się pisarką/pisarzem, która/który stał się "odcinaczką/odcinaczem kuponów", to jak wspomniałem wcześniej, nihil novi. Czy tak trudno pojąć, że Haydon wystrzelała się z pomysłów i najwidoczniej nie stać jej na nic lepszego?
Może nie wystrzelała się z pomysłów, tylko doszła do wniosku, że łatwiej i przyjemniej będzie ciągle tak samo.
Może nie wystrzelała się z pomysłów, tylko doszła do wniosku, że łatwiej i przyjemniej będzie ciągle tak samo.
Jakby na to nie spojrzeć, efekt pozostaje bez zmian... Po cóż zmieniać coś, co i tak dobrze się sprawdza...
Jeśli wydacie kolejne książki Haydon, odbierzecie jedyny argument Tiganie...
Nie wiem jak z dostępnością. Wznowienia, o ile wiem, raczej na pewno nie było, ale gdzieś w bibliotekach/antykwariatach powinien ten zbiorek się znajdować.
Nie ma z tym większego problemu, tak w antykwariatach, jak i na Allegro bywa dość cześto i w cenach znośnych. Już od jakiegoś czasu mam to w planach zakupowych, bo zbieram tę serię.
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
Może nie wystrzelała się z pomysłów, tylko doszła do wniosku, że łatwiej i przyjemniej będzie ciągle tak samo.
Nie można tego wykluczyć - po co się męczyć i wymyślać coś nowego, gdy wystarczy wałkować wciąż ten sam pomysł. Identycznie postępuje chyba z 90% współczesnych autorów fantasy. Niestety
ASX76 napisał/a:
Jeśli wydacie kolejne książki Haydon, odbierzecie jedyny argument Tiganie...
Zapewne tylko i wyłącznie dla tego wiekopomnego faktu MAG wyda kolejne książki Haydon
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Nik Pierumow. Może znany ale nie bede zakładal nowego tematu. Jedyna dylogia tego autora którą czytałem to Czaszka na rękawie i czaszka na niebie. obie wg mnie były świetne, osadzone w ciut dalekiej przyszłosci.
Richard A. Knaak. ten już chyba bardziej znany z Warcrafta i Diablo. osobiście czytałem tylko Diablo i nie moge powiedzieć złego słowa. Najlepsze są opisy chyba w drugim tomie z czego jest zrobiona książka tj. obłożona skórą niemowlaka i ozobiona ludzkimi zębami itp. ogólnie klimat spoko.
Hm, drugi tom był pisany przez Mela Odoma;) Pozostałych dwóch jeszzce nie czytałem (czekają w kolejce) ale Dziedzictwo Krwi bardzo lubię:) Choć kumpel mówi że Królestwo Cienia jest najlepsze.
Zacząłem czytać cykl Władcy runów Davida Farlanda w miare mi sie podoba dosyć ciekawa fabuła jestem w połowie 2 tomu widziałem że w Polsce wyszło 5 tomów może mi ktoś powiedzieć czy to cały cykl? czy jest tych tomów więcej a jak tak to ile i czy jest już ukończony??
_________________ Dwa razy podwójnie będzie naznaczony,
dwakroć na życie, dwakroć na śmierć. Raz czaplą, która drogę mu wyznaczy, drugi raz czaplą, by miano zyskał prawdziwe. Raz Smoka, przez pamięć utraconą, drugi raz Smoka, przez cenę, którą musi zapłacić
Polecam google, w szczególności wiki, w ostateczności amazon ...
The Runelords
(Published under the pseudonym David Farland)
1. The Sum of All Men (1998)
2. Brotherhood of the Wolf (1999)
3. Wizardborn (2001)
4. The Lair of Bones (2003)
5. Sons of the Oak (2006)
6. Worldbinder (2007)
7. The Wyrmling Horde (2008)
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Dobra rzecz, może nawet lepsza od Imienia wiatru Rothfussa (o ile po pierwszym tomie cyklu można takie sądy wydawać). W każdym razie ma bardzo piękny epicki rozmach i potencjał - mam nadzieję, że autor go wykorzysta.
Jak dla mnie (ale to już wiadomo) to najciekawsi debiutanci z zeszłego roku, przynajmniej jeśli chodzi o fantasy. Nie wiem czy ty też po lekturze miałaś wrażenie, że obaj panowie mają pomysł na całość cyklu, a nie tylko na tę jedną książkę. Z Abercrombim będzie o tyle łatwiej, że na zachodzie już w sumie trzy tomy są dostępne. Rothfuss Imię... pisał 18 lat, oby z drugim tomem poszło mu lepiej.
Ciekawi mnie też opinia Tigany, bo gdzieś pisał o Rothfussie i to trochę mniej pochlebnie. To co Tig, co Ci się tak nie podobało?
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Nie wiem czy ty też po lekturze miałaś wrażenie, że obaj panowie mają pomysł na całość cyklu
Właśnie tak. Tylko nie mówią od razu wszystkiego. I bardzo dobrze.
Dodatkowo podobało mi się, że nie ma u Abercrombiego (bo to o jego książce m.in. rozmawiamy) postaci kryształowo pozytywnych, takich obrzydliwie doskonałych ideałów - dobrych, pięknych i bogatych. Wręcz przeciwnie - każdy ma swoje "za uszami"... I bardzo mnie ciekawi, kto jakim bohaterem okaże się na koniec.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Ciekawi mnie też opinia Tigany, bo gdzieś pisał o Rothfussie i to trochę mniej pochlebnie. To co Tig, co Ci się tak nie podobało?
Skopiuję z innego wątku:
W końcu skończyłem "Imię wiatru"- jak na świeży oddech w fantasy to ciut próchnicą zajeżdża. Nie żeby książka była zła - ona po prostu jest mocno klasyczna. Autor wykorzystuje w niej liczne, znane schematy - sierotkę, motyw małego złodziejaszka, a przede wszystkim znany chociażby z sagi o HP - naukę w szkole magii. I znów klasycznie - główny bohater jest nad wyraz inteligentny i w mig pojmuje arkany magii (choć nie tylko) co powoduje zawiść u jednych, a uwielbienie u drugich. Oczywiście podpada u części nauczycieli, a równocześnie staje się pupilkiem innych. Książkę ratuje język i styl - miejscami wręcz poetycki (opis muzyki) i przyjemny w czytaniu.
Póki co za dużo klisz, a za mało świeżych pomysłów, jeszcze gorzej wypada Brett ("Malowany człowiek") a "Samo ostrze" i Abrahama powinienem przeczytać w najbliższym czasie. W ten sposób będą miał z głowy prawie wszystkie "błyskotliwe" debiuty ubiegłego roku (i stycznia)
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Póki co za dużo klisz, a za mało świeżych pomysłów, jeszcze gorzej wypada Brett ("Malowany człowiek") a "Samo ostrze" i Abrahama powinienem przeczytać w najbliższym czasie. W ten sposób będą miał z głowy prawie wszystkie "błyskotliwe" debiuty ubiegłego roku (i stycznia)
Cień w środku lata jest starszy i nie jest błyskotliwym debiutem , a jedynie solidną książką fantasy. Ostatnie "błyskotliwe" debiuty na polu bardziej klasycznej fantasy, to według mnie Lynch i Abercrombie, ale to było w 2006 roku. W 2007 był Rothfuss, ale zdecydowanie najmniej mi podszedł z tej trójki. 2008 był bezbarwny; 3 "najgłośniejsze" debiuty to Brett, Weeks i Tchaikovski, ale to nie poziom Abercrombiego i Lyncha (to dla mnie już za proste, ale może dzieki temu będą się sprzedawać). Za to ten rok daje nadzieję na coś bardzo interesującego. Celowo nie wymieniam Gilmana, Campbella i jeszcze kilku innych, bo to już trochę inny nurt (szczególnie Gilman).
"Cień w środku lata" jest starszy i nie jest błyskotliwym debiutem , a jedynie solidną książką fantasy.
CZeka w kolejce do przeczytania - jak dobrze pójdzie to wyrobię się jeszcze w lutym.
AM napisał/a:
Ostatnie "błyskotliwe" debiuty na polu bardziej klasycznej fantasy, to według mnie Lynch i Abercrombie, ale to było w 2006 roku. .
Lynch - ok, Abercrombie czeka - marzec.
AM napisał/a:
W 2007 był Rothfuss, ale zdecydowanie najmniej mi podszedł z tej trójki. .
I tu się zgadzam.
AM napisał/a:
2008 był bezbarwny; 3 "najgłośniejsze" debiuty to Brett, Weeks i Tchaikovski, ale to nie poziom Abercrombiego i Lyncha (to dla mnie już za proste, ale może dzięki temu będą się sprzedawać)..
Brett - może zmienię zdanie jak przeczytam drugą połowę książki, bo póki co słabo w przebłyskach do przeciętnie.
AM napisał/a:
Za to ten rok daje nadzieję na coś bardzo interesującego. Celowo nie wymieniam Gilmana, Campbella i jeszcze kilku innych, bo to już trochę inny nurt (szczególnie Gilman).
Pożyjemy zobaczymy.
Niestety chyba wyrastam z cyklów fantasy - jeszcze trochę i w ogóle przestanę je czytać. No chyba, ze brakujące tomy Drizta
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum