Marina i Siergiej Diaczenko - ukraińscy pisarze fantastyki. Debiutowali w 1994 roku powieścią Priwratnik. Laureaci wielu nagród literackich, w tym nagrody Euroconu dla najlepszych europejskich pisarzy fantastyki roku 2005.
Rytuał
Armaged-dom
Czas wiedźm
Dolina Sumienia
Dzika energia
Kaźń
Magom wszystko wolno
Waran
Vita Nostra
Jestem świeżo po lekturze Warana Diaczenków oraz dwóch Katedralnych recenzji. Sama prawda jest tam napisana - "Waran" to naprawdę dobra książka. Cóż mogłabym dodać? Chyba tylko to, że po całym życiu spędzonym na poszukiwaniu legendy, bohater sam staje się legendą. Zakończenie jest i radosne (bo zrozumiał, że znalazł i co znalazł), i smutne jednocześnie (bo wychodzi na to, że za własnym cieniem gonił). Samo życie.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Bohater w pogoni za iluzją poświęcił wszystko, także miłość. Uważam, że nie było warto.
Diaczenkowie zazwyczaj piszą fajne zakończenia. Takie dające do myślenia...
Szkoda, że nie kupiłaś dylogii "Mag" autorstwa Oldi ('dwaj autorzy w jednym'), czyli "Magia przeciw prawu" + "Mag z łaski prawa". Podejrzewam, że również by się spodobała.
Szkoda, że nie kupiłaś dylogii "Mag" autorstwa Oldi ('dwaj autorzy w jednym'), czyli "Magia przeciw prawu" + "Mag z łaski prawa". Podejrzewam, że również by się spodobała.
Nie da się kupić od razu wszystkiego.
Przeczytałam Bułyczowa Przełęcz. Osadę. Dobra rzecz. Autor porusza ważny problem - regres. Można dyskutować, czy faktycznie jedno pokolenie wystarczy. Faktem pozostaje natomiast, że tak naprawdę to bardzo niewiele trzeba, by proces się rozpoczął. Przygnębiająca wizja.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Przeczytałam Bułyczowa Przełęcz. Osadę. Dobra rzecz. Autor porusza ważny problem - regres. Można dyskutować, czy faktycznie jedno pokolenie wystarczy. (...)
Dlaczego nie? Bez 'pomocy naukowych' i ludzi z przygotowaniem pedagogicznym i/lub takich, którzy będą potrafili się tym zająć + niegościnne warunki życia +... insze problema = regres. Wszakże wiedzy nie wysysamy z mlekiem matki.
P.S. Wszystkiego się nie da, ale kilka książek więcej... jak najbardziej...
Jestem świeżo po lekturze "Magom wszystko wolno" Diaczenków. I znowu zakończenie mi się podoba. Znaczy, nie strona fabularna, bo ona stosunkowo niezaskakująca była, tylko motywacje działania - i Ory, i Horta. Oj, dobrzy Diaczenkowie są - to im trzeba oddać. I ważny problem stawiają - czy etyczne jest kształtowanie osobowości człowieka dojrzałego? Kwestią możliwości dokonania powyższego nie zamierzam się zajmować - w końcu kiedyś wszystko może być możliwe. Ale czy etyczne jest wydestylowanie z czyjejś psychiki jakiejś cechy charakteru i jej usunięcie? Na przykład uporu? Bo przecież ślepy upór zdecydowanie utrudnia życie... Ale z drugiej strony - takiemu naukowcowi albo sportowcowi może pomagać. Jak odróżnić upór od konsekwencji?
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
czy etyczne jest kształtowanie osobowości człowieka dojrzałego? Kwestią możliwości dokonania powyższego nie zamierzam się zajmować - w końcu kiedyś wszystko może być możliwe. Ale czy etyczne jest wydestylowanie z czyjejś psychiki jakiejś cechy charakteru i jej usunięcie?
Diaczenko jest ( był ) opiekunem w wiezieniach o zaostrzonym rygorze. Nic przyjemnego i mało przyjemni wychowankowie. Peniw i to miał wpływ na jego twórczość
Beata napisał/a:
Jak odróżnić upór od konsekwencji?
A czy odrużniać ? Może zostawić wszyko jak jest i nawet oslego uporu nie korygować. Jak ktoś tak chce to jego spraw.
A czy odrużniać ? Może zostawić wszyko jak jest i nawet oslego uporu nie korygować. Jak ktoś tak chce to jego spraw.
Ba. Ja też jestem za tym, żeby nie pchać paluchów wszędzie. Ale, jak znam życie, prędzej czy później taka możliwość się pojawi - i co wtedy? Tak samo, jak kiedyś pojawiła się możliwość korekty kształtu nosa, a teraz jesteśmy u progu możliwości kształtowania genotypu... Odczytuję wizję Diaczenków jako wstęp do dyskusji na ten temat - najpierw robimy tylko korekty psychiki dorosłym, ale później, gdy już będziemy wiedzieć więcej, dlaczego by nie zaprojektować dziecku psychiki. Czy wszczepić mu wrażliwość na piękno? A może lepiej, żeby był megalomanem? Wyposażyć dziecko w zdolności techniczne czy raczej ukształtować humanistę? - Każdy rodzic projektantem.
Chyba mi się ta wizja nie bardzo podoba.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"Magom wszystko wolno" porusza interesujące zagadnienia dotyczące człowieka (jak to zwykle u Mariny & Siergieja bywa). Odpowiedzi zależą przede wszystkim od tego, jaki wpływ na zachowanie miałoby usunięcie/wymazanie danej cechy. Np. upór czasem się przydaje. Jego całkowite wyeliminowanie mogłoby przynieść/poczynić jeszcze większe szkody.
Myślę, że wszystkie książki Diaczenków Ci się spodobają. Przynajmniej biorąc pod uwagę dotychczas wydane.
Odpowiedzi zależą przede wszystkim od tego, jaki wpływ na zachowanie miałoby usunięcie/wymazanie danej cechy.
Hmm... polemizowałabym. Między innymi dlatego, że nie jesteśmy w stanie poznać efektów takiego działania od razu - można by je ocenić dopiero po latach. I jeszcze na dodatek trzeba by dysponować hmm... kopią kontrolną, żeby dokonać rzetelnej oceny.
ASX76 napisał/a:
Myślę, że wszystkie książki Diaczenków Ci się spodobają.
Tu możesz mieć rację. Skoro zmuszają do myślenia i prowokują do dyskusji...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Już śpieszę ze sprostowaniem/doprecyzowaniem wcześniejszej wypowiedzi: nie miałem na myśli sytuacji rzeczywistej (no, przyjmijmy na obecną chwilę tę 'rzeczywistość') typu genetyczne 'programowanie' w przyszłości, lecz wyłącznie kwestię opisaną w książce, czyli użycie czarów do usunięcia cech(y), znaczy się bez odnoszenie tego do realu jeśli chodzi o kwestie 'sposobu' czy jakoś tak...
Ma się rozumieć, że gdyby przenieść tę kwestię na (nieco) bardziej realny 'grunt', wówczas zachodzi/rodzi się cały szereg problemów etyczno-moralnych.
najpierw robimy tylko korekty psychiki dorosłym, ale później, gdy już będziemy wiedzieć więcej, dlaczego by nie zaprojektować dziecku psychiki.
Problem w tym, że robi się odwrotnie. Łatwiej zmienić (właściwie to stworzyć) psychikę dziecku niż dorosłemu. Czy nie najgorsze byłoby to, że od dziecka jesteśmy modelowani? Albo że człowiek zamieni się w zwierzę hodowlane?
ASX76 napisał/a:
Myślę, że wszystkie książki Diaczenków Ci się spodobają. Przynajmniej biorąc pod uwagę dotychczas wydane.
Mnie bardzo ciekawi, co Beata powie po przeczytanie "Doliny Sumienia" albo "Rytuału" (właściwie to 2 opowiadania), jak by oceniła bohaterów.
Łatwiej zmienić ( właściwie to stworzyć ) psychikę dzicku niż dorosłemu. Czy nie najgorsze było by to że od dziecka jesteśmy modelowani ?
W sensie, że modelowanie poprzez wychowanie? Ale nie da się tego całkowicie pominąć - przecież nie można całkiem puścić wszystkiego na żywioł i niech sobie taki mały człowiek sam rośnie. Dopóki wychowanie nie ma znamion tresury, nie mam nic przeciwko. I dopóki stosowana jest zasada długiej smyczy - co IMHO pozwala na zachowanie maksimum indywidualności.
Ale mnie przeraża, że moglibyśmy chcieć grzebać w genach tak, aby jeszcze przed stworzeniem zygoty wiedzieć, czy dla naprzykładu nasze dziecko będzie lubiło kolor czerwony. Albo czy będzie miało zdolności matematyczne. Albo, żeby było zawsze grzeczne. Bo to jest - moim zdaniem - o jeden krok za daleko. Jakby się nowy dywan do domu kupowało, a nie naprawdę chciało mieć dziecko. I faktycznie Toudi, masz rację - to już będzie hodowla. Nie wiem z czego ten pęd do "projekowania" wynika - czyżby ludzie bali się inności? Czyżby chcieli, żeby dzieci były miniaturową kopią ich samych?
Toudisław napisał/a:
Mnie bardzo ciekawi co Beata powie po przeczytanie Doliny Sumienia albo Rytuału ( właściwie to 2 opowiadania ) jak by oceniła bohaterów
No to jeszcze trochę musisz poczekać - jeszcze tych książek nie wzięłam "na warsztat".
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Też ale nie tylko. Nie nawet wychowanie a tresura połączone z bardzij inwayjnymi metodami. Dziecku wystarczy lekko modelować psychikę resztę można już przez wychowanie.
Beata napisał/a:
I faktycznie Toudi, masz rację - to już będzie hodowla. Nie wiem z czego ten pęd do "projekowania" wynika - czyżby ludzie bali się inności? Czyżby chcieli, żeby ich dzieci były miniaturową kopią ich samych?
To już mało OT ale przeczytaj "Koniec człowieka" Fukujamy. Zdecydowanie warto!
Wczoraj wieczorem wzięłam do ręki "Rytuał" Diaczenków i to był błąd. W sensie taktycznym, oczywiście. Gdyż dziś jestem rozpaczliwie niewyspana... a jeszcze jedno opowiadanie nieprzeczytane zostało.
"Rytuał" - historia utrzymana w konwencji bajkowej, pozornie bardzo prosta i oczywista. I na dodatek z przewidywalną fabułą. Ale... czy aby na pewno? Gdy chce się pozastanawiać, zejść troszkę głębiej - "pod" fabułę, to temat sam włazi w ręce: do jakiego stopnia najprzeróżniejsze rytuały i schematy determinują nasz punkt widzenia? Jak bardzo głęboko w naszej psychice tkwią stereotypy: piękny=mądry i dobry, brzydal=zły i głupi. Że jak smok porywa księżniczkę to MUSI pojawić się rycerz, zakatrupić smoka, a następnie ożenić i chapnąć pół królestwa. Bo jak rycerza nie ma, to cała historia jest nieważna. Ale nie tylko o takie "proste" schematy idzie... zauważyłam, że jest mnóstwo stereotypów, wśród których poruszam się na co dzień. I za każdym razem muszę przełamywać te stereotypy. Bo przecież nieprawdą jest, że czarny kot, przewrócone wiadro albo zakonnica przy drodze przynosi pecha, że jak pijak - to i na pewno złodziej, że mieszając składniki na sernik trzeba zawsze kręcić w prawo, że jak kto jest młody i krótko ostrzyżony, to na pewno skin, a może i bandzior...
O opowiadaniach napiszę później...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Jak czytałem "Rytuał", to mi się dużo bajek przypominało. Bo chyba o to chodziło, by nawiązać maksymalnie do wielu bajek czy legend, a potem je lekko zmodyfikować, pokazać inaczej. W "Rytuale" jest mnóstwo super ciekawych smaczków. Ja patrzyłem na niego na jak na rozważanie, jak silnie kieruje nami przywiązanie do tradycji, jak determinuje to, kim się stajemy. Pokazuje, jak trudno zmienić sposób myślenia ludzi. Ta, z pozoru przewidywalna opowieść, nie raz mnie zaskoczyła. Urzekła mnie cudownym klimatem i opisem świata przedstawionego. Nie musimy znać każdego szczegółu, czy wiedzieć o nim wszystko, ale człowiek czuje potęgę smoczej fortecy.
Diaczenko chyba nie po raz pierwszy zastanawiają się, czy można zmienić to, co już zostało zapisane.
Beata, a jak ty odczytałaś podroż naszego smoczego Bohatera? Jego wyprawę nad morze, swoistą próbę.
Beata, a jak ty odczytałaś podroż naszego smoczego Bohatera? Jego wyprawę nad morze, swoistą próbę.
UWAGA! Będzie SPOILER!!!
Sam sobie chciał udowodnić, że jest coś wart. Że nie jest nieudacznikiem, ostatnim i skarlałym przedstawicielem rodu. To jedno. Drugie i uzupełniające: że wybrał wyprawę, bo nie mógł sam ze sobą wytrzymać, uważał, że jest za blisko Juty - nie chciał na to wszystko patrzeć, zbyt bolesne było oglądanie jej szczęścia (bo przecież, zgodnie ze stereotypem, ona miała żyć długo i szczęśliwie z księciem). W zasadzie ten drugi powód jest chyba pierwotną motywacją, a ten pierwszy - wynikiem. Bo wcześniej był szalenie niezdecydowany, miotał się z prawa na lewo, rozważał i rozważał... a potem spotkał Jutę... potem pozbył się koszmarów... a potem był taki cholernie szlachetny i w efekcie został sam... a potem było mu (już bez Juty) wszystko jedno.
Podoba mi się otwarte zakończenie - na skałach ukazuje się najpierw jedno ramię, potem drugie, on patrzy, ona patrzy... i już. Koniec. I teraz czytelnik może sobie wybrać własny stereotyp na zakończenie:
a - że on umiera z ran, ona pogrążona w żałobie na resztę życia, książę umiera ze wstydu,
b - że on umiera z ran, ona pogrążona w żałobie na resztę życia, książę nie umiera ze wstydu lecz ośmieszony - knuje zemstę i - dla naprzykładu dusi Jutę w napadzie szału,
c - że on nie umiera, ona go pielęgnuje, mieszkańcy stawiają mu pomnik i wyganiają księcia, który umiera ze zgryzoty,
d - że on nie umiera, od razu urywa łeb księciu i zabiera Jutę do smoczej twierdzy, gdzie żyją długo i szczęśliwie...
I tak można sobie gdybać... do śmierci z przymiotnikiem. I w sumie dobrze, że nie ma jednoznacznego zakończenia, bo każde byłoby uznane za straszny banał i stereotyp właśnie. A tymczasem Autorzy chcieli tego uniknąć, nie? I niech sobie każdy własną wersję zakończenia tej historii dopisuje. I tak każda będzie jakimś stereotypem.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"Odźwiernego" i "Szramy" - z zajawek wygląda na smakowitą rzecz.
Gdzie miedziany Król
Te pozycję pewnie i tak kupię jak każdą książkę tego Duetu. Na pewno warto. Solaris na ostatnio coraz lepsze okładki i to naprawdę dobrze.
Beata, Miałaś się wypowiedzieć o opowiadaniach
Beata napisał/a:
To jedno. Drugie i uzupełniające: że wybrał wyprawę, bo nie mógł sam ze sobą wytrzymać, uważał, że jest za blisko Juty - nie chciał na to wszystko patrzeć, zbyt bolesne było oglądanie jej szczęścia (bo przecież, zgodnie ze stereotypem, ona miała żyć długo i szczęśliwie z księciem). W zasadzie ten drugi powód jest chyba pierwotną motywacją, a ten pierwszy -
Ja się raczej zastanawiałem czy on udając się na wyprawę nie chciał z sobą skończyć jednak tak by nie zdechnąć po prostu w zamku. Zginąć tak by być usprawiedliwionym przed przodkami.
Jeśli Diaczenkowie przyjadą do Polski, to Solaris zapewne wyda więcej ich książek w krótkim odstępie czasowym.
Tigana -> Zajawki to tylko zajawki... Mało to książek zapowiadało się smakowicie, a później rzeczywistość obnażała nagą prawdę?
Nie żebym coś sugerował przeciwko Diaczenkom, co to to nie...
Ja się raczej zastanawiałem czy on udając się na wyprawę nie chciał z sobą skończyć jednak tak by nie zdechnąć po prostu w zamku. Zginąć tak by być usprawiedliwionym przed przodkami.
Ha! Możliwe. W każdym razie był gotów na śmierć. Dlatego podoba mi się twórczość Diaczenków - bo nie mówią wszystkiego do końca. Zostawiają pole do czytelniczych spekulacji, do dyskusji.
Toudisław napisał/a:
Miałaś się wypowiedzieć o opowiadaniach
Niczego mi nie odpuścisz, nie?
Pewnie nie uda mi się uniknąć SPOILERÓW.
Tron - IMHO opowiadanie z najgłębszym przesłaniem. Pełne niedopowiedzeń, sugestii, niedookreślonych postaci. Praktycznie tylko główna bohaterka jest opisana dokładnie - pozostałe postaci to prawie cienie, elementy tła. I ten opiekun szkoły też jest taki - niby pełnowymiarowa postać, ale tak naprawdę niczego o nim nie wiadomo. Nie znamy jego motywacji, nie wiemy, dlaczego i z jakich powodów decyduje się na interwencję, albo niczego nie robi. I decyzja głównej bohaterki - żeby jednak spróbować zmienić przeszłość - mimo że zna konsekwencje. A może właśnie dlatego?
Troszkę kojarzyło mi się z "Grą Endera" - ze względu na motyw wykorzystania potencjału nie znających powagi sytuacji dzieci. Ale Card wyjaśnia wszystko, a Diaczenkowie - nic. I wcale nie wiadomo, co się wydarzyło, gdy Eliza dokonała zmiany. Czy jej się udało i czy znowu jest z rodzicami? Czy zerwała tkankę rzeczywistości (cokolwiek to znaczy) i doprowadziła do zagłady? W każdym razie to ten sam typ bohatera, co w rytuale - i Arman, i Eliza w pewnym momencie nie mają nic do stracenia i są gotowi na wszystko.
ZOO mnie troszkę rozczarowało. To znaczy tak - IMHO pomysł dobry, wykonanie troszkę gorsze (opowiadanie jest za długie), zakończenie - hmm... hmm... jakieś takie...
No dobra, po kolei. W poszukiwaniu sposobu uatrakcyjnienia ZOO dwóch takich eksperymentuje ze zwierzętami - narzuca im ludzkie systemy wartości, sposoby zachowań. Oczywiście udaje im się, a "oglądalność" rośnie. ZOO powoli staje się telenowelą i BigBrotherem w jednym. Oczywiście nikt z szefostwa nie zawraca sobie głowy etyczną stroną tego procederu. Do czasu... masowej ucieczki. I tu moje zastrzeżenia. Ucieczka poza ZOO jest możliwa, ale co dalej? Trudno mi uwierzyć, że szefostwo odpuści poszukiwania, tym bardziej, że dysponuje odpowiednimi środkami.
Jeśli ZOO ma być alegorią społeczeństwa, a eksperyment - pokazywać działanie tzw. kultury masowej i reklamy na ludzi, to tym bardziej będę się czepiać - z opowiadania wychodzi, że dzięki takiemu oddziaływaniu wszyscy się zbuntujemy i wywalimy np. telewizory, żeby się wyzwolić spod ogłupiającego, atakującego zewsząd, chłamu. Bo zyskamy "rozum". No sorry, ale jakoś mało prawdopodobne to jest.
Ostatni Don Kichot - opowiadanie, które od pierwszych linijek potwornie mnie denerwowało. Wydawało mi się wydumane, naciągane. Miałam wrażenie, że o dziejach pewnej obsesji czytam. Do momentu, gdy żona wyruszyła (czyli prawie do samego końca) na wyprawę. I dopiero ta końcówka pozwoliła mi zastanowić się porządniej nad tekstem. Bo dlaczego niby Don Kichot nie miałby wyruszać regularnie (w sensie: w każdym pokoleniu) na wyprawy? Przecież takie wyprawy są potrzebne, mało tego - one czasem są konieczne. Choćby nawet Don Kichot kolejny raz miał zostać ośmieszony, wykpiony, pobity... Bo może choć na jeden problem zwróci uwagę, może choć jedną istotę uratuje...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Tron - IMHO opowiadanie z najgłębszym przesłaniem.
Strasznie nie ciekawiło jak je odbierzesz. Myślę że kobieta i mężczyzna mogą patrzeć na nie nie co inaczej. Jakoś intuicyjnie czułem że gdyby główny bohater był chłopcem inaczej by zareagował.
Beata napisał/a:
Ale Card wyjaśnia wszystko, a Diaczenkowie - nic.
Norma. Nie ma łatwych rozwiązań. Nie ma że powinno postąpić się tak a nie inaczej. Myśl i oceniaj.
Beata napisał/a:
Czy jej się udało i czy znowu jest z rodzicami? Czy zerwała tkankę rzeczywistości (cokolwiek to znaczy)
Myślę, że tutaj mieliśmy bohaterkę tragiczną w klasycznym wydani. Nie było szcześliego zakończenia gdzi bohater się poświęca dla ratowania świata i cudem przeżywa. Tutaj było tak jak było i kropka. Brak tandetnych " a jednak się udało " Dla mnie to był pokaż jak człowiek nie wile może.
Beata napisał/a:
ZOO mnie troszkę rozczarowało. To znaczy tak - IMHO pomysł dobry, wykonanie troszkę gorsze (opowiadanie jest za długie), zakończenie - hmm... hmm... jakieś takie...
Radzieckie ? Dla mnie ta scena z Dyrektorem Zoo naówała skojażenia z Bułhakowem. Troszkę z "Mistrzem i Małgorzatą " a troszkę z Psim Sercem
Właśnie skończyłem "Czas wiedźm".
Czytało się bardzo dobrze, postacie bardzo "lubialne", fabuła intrygująca, nawet jakieś elementy "psychologiczne", pytania "uniwersalne" itp. sie pojawiają. Z minusów - akcja biegnie trochę za szybko, a zakończenie słabe.
Mimo wielu plusów, książka zrobiła na mnie wrażenie czytadła, bez możliwości podelektowania się i nie wymagajaca skupienia - czyli do szybkiego czytania i szybkiego zapomnienia. Nie wzbudziła we mnie ochoty na kolejną książkę Diaczenków.
Czy ktoś kto zna może napisać czy inne ich książki są w podobnym stylu?
Jeśli uda się wykrzesać z siebie odrobinkę ochoty, proszę spróbować: "Vita nostra" czy "Kaźń".
Bardzo lubię twórczość Diaczenków, aczkolwiek "Czas wiedźm" średnio mi "podpasował".
Najlepiej samemu się przekonać sięgając po inną pozycję np. którąś spośród wymienionych.
Dziękuję za "dajacą nadzieję" informację:)
Duzo dobrego słyszałem o tym duecie pisarskim, "Czas wiedźm" był wymieniany jako jeden z najlepszych ich tekstów przez autora krótkiego felietonu na Esensji, a tutaj jednak zawód.
Przeczekam pierwsze zniechęcenie i dam szansę którejś z polecanych książek.
Ponoć mieli być w 2008 roku i nie wyszło. Oby tym razem się udało.
To nie tyle kwestia lubienia bądź nielubienia małżeństwa Diaczenków (co my tak naprawdę o nich wiemy...? ), ile ich utworów. Jeśli wizyta dojdzie do skutku, wówczas Solaris zapewne wyda więcej ich książek z tej okazji w krótkim odstępie czasu.
Ja z Diaczenkami tak mam, że albo mi się ich powieść/opowiadanie bardzo podoba, albo wogóle nie mogę go strawić i doczytać do końca... Ale tak mam ogólnie z całą fantastyką rosyjską i rosyjskojęzyczną...
np. bardzo podobał mi się Waran, Magom wszystko wolno też było niezłe, przez Armaged-dom nie przebrnąłem - odrzuciło mnie po kilkudziesięciu stronach, podobnie jak po opowiadaniach ZOO i Ostatni Don Kichot, z kolei Rytuał i Tron - świetne...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum