Czy macie częsty kontakt z Rosyjskimi Filmami ? Ja mam to szczęście że mam kanał "Wojna i Pokój" Non stopo rosyjskie filmy i Seriale. Tam przekonałem się jak bogata ci ciekawa jest rosyjska kinematografia. Naprawdę dużo ciekawych filmów obecnych i tych jeszcze za czasów ZSRR. Filmy takie jak "1612" "9 kompania" "Cyrulik Syberyjski " "Brat" świadczą, że Rosjanie dalej potrafią robić dobre filmy. A wy co na to ? znacie te filmy a może inne. Szkoda że w Polskiej telewizji nie można oglądać ich zbyt często. A przecież jest wile pozycji wartych uwagi wręcz Arcydzieł kina.
Teraz coraz więcej się w Rosji kreci i ich kino przypomina coraz bardziej to z USA a szkoda
Nocną Straż (?) widziałem jakiś czas temu. Poza tym, że mówili po rosyjsku - przypominała amerykańskie filmy, choć reżyser robi karierę w USA. Ze współczesnych: "Cyrulik syberyjski", ale był późno i zasnąłem. "Brat" - całkiem fajny, "9 kompania" na jedno obejrzenie rewelacyjna.
Ze starych filmów pamiętam tylko, że dużo krzyczeli "uuuurrrrraaaa!!!!!" (ale mieli rozmach, jak w PRL, jeśłi chodzi o wystawne kino wojenne lub historyczne) oraz jeden film, w którym jakiejś ładnej dziewczynie dzielni i szlachetni komsomolcy ogolili głowę, bo nie chciała się przyłączyć do światłej komórki w liceum (nawet tytuł pamiętałem i chyba o to szło, ale głowy nie dam sobie ogolić ). Były jeszcze jakieś baśnie i filmy historyczne.
I jeszcze czołówkę większości rosyjskich filmów: zczepionych atletów, ją i jego, trzymających sierp i młot.
I to tyle jeśli chodzi o moją znajomość radzieckiego i rosyjskiego kina. Jakoś nie przebieram nogami, aby je poznać. Poza polskim i czeskim - języki słowiańskie w kinie mnie drażnią z niezrozumiałych dla mnie względów
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
ja w zeszłym roku byłem na warszawskim festiwalu filmowym a dokładniej na filmie pt. Leningrad. Opisywał losy ludzi żyjących pod oblężeniem przez te kilka lat. i "przygody" pewnej rosyjskiej ??żołnierki??. Bardzo mi się podobał choć byl dosyć smutny.
9 kompanie także oglądałem i też była spoko. Ale nie tak fajny jak leningrad. NIewiem czy ten 4 odcinkowy serial Wojna i Pokój był rosyjski ale on mi się strasznie podobał. mógłbym go oglądać bez przerwy.
Cieszy, że coraz więcej filmów rosyjskich trafia do Polski i jest pokazywanych na festiwalach (warszawski Sputnik dał niezły przekrój) czy też sprzedawanych na DVD.
I cieszy, że obok kina wojennego, które cały czas jest dobre (dziwi mnie, że od dawna sprzedawany serial Batalion Karny przeszedł bez echa), można obejrzeć filmy, hm, obyczajowe, np. genialne "Wygnanie" Zwiagincewa czy "Wyspa" Lungina. Oby więcej tego typu filmów.
A nadzieja jest, bo od połowy stycznia do sklepów wchodzą filmy ze Złotej Kolekcji Sputnika:
http://wiadomosci.onet.pl...,1,1,,item.html
Klasyka i nowe kino. Zapowiada się nieźle.
Może i "1612" pełen jest wielkoruskiej ideologii, może i to jest tylko dosyć nachalna propagandówka... Ale między Bogiem a prawdą, to czasami aż mi żal że nasi reżyserzy nie spróbują nakręcić czegoś podobnego - opowiedzieć o wiktorii wiedeńskiej, wojnie polsko-bolszewickiej, Dywizjonie 303 (zawsze uważałem książkę Fiedlera za prawie gotowy materiał na film)... Czegoś w czym dominowałyby uczucia takie jak duma i tryumfalizm, a nie martyrologia (vide: "Katyń"). Ale wracając do tematu...
"9. Kompania" podobała mi się - kawał fajnego kina batalistycznego. No i scena z "koncertem życzeń" - po prostu zesłała mnie na podłogę.
"Tarasa Bulbę" ogląda się przyjemnie, ale trzeba mieć dystans do pewnych rzeczy - husarze koszeni tuzinami przez Kozaków, syn atamana przechodzący na stronę polską tylko z powodu miłości do wojewodzianki, dumni Kozacy broniący Wielkiej Rusi przed polskimi panami... Film został chłodno przyjęty na Ukrainie i w Polsce też nie wróżę mu kariery. Ale obejrzeć można jak najbardziej.
"Wyspa" to jak na razie mój faworyt. Warto się przed obejrzeniem zapoznać ciutkę z zagadnieniem "Boskiego szaleńca", czyli jurodiwego. Opowiedziana historia nabiera nowego znaczenia.
W kolejce czekają "Batalion Karny" i "Wyzwolenie"... Nie ma to jak drugowojenna batalistyka. ^^
Oglądał ktoś "Idź i Patrz" Elema Klimova? Jest to jedyny film wojenny po którym miałem koszmary. Obraz przesycony jest przemocą bardziej działającą na psychikę niż zwykła krew i flaki. Jest to historia pacyfikacji wsi białoruskich przez wojska niemieckie. Świat przedstawiony jest oglądany oczyma młodego chłopca, który wstępuje do partyzantki walczącej z germańskim najeźdźcą. Świat ten jest pełen brutalizmu podsycanego przez liryzm (fragmenty jak z Dziadów Mickiewicza) i dołujący psychodelizm (niektóre obrazy naprawdę wrzynają się w psychikę). Mamy tam "sielankowe" krajobrazy okraszone makabreską i ludzkim okrucieństwem. Film obejrzałem raz i mimo że artystycznie naprawdę wartościowy - nie chcę go oglądać po raz wtóry.
Jak najbardziej, podobnie jak o wcześniejszych klapach roku 1648. Pozwól jednak, że doprecyzuję, co razi mnie w "Tarasie Bulbie": otóż pancerze husarskie są tam dosłownie przecinane na pół kozackimi szablami. Szarżujący z dwiema lancami Kozak zrzuca bez problemu z koni dwóch husarzy, nawet nie spowalniając przy zderzeniu. Zasadniczo "nasi" pierwsze zwycięstwa odnoszą dopiero pod wodzą Andrieja - wspomnianego w moim poprzednim poście syna atamana Bulby. Jednym słowem, elitarna, quasi-zawodowe wojsko zostaje w "Bulbie" zrównane z pospolitym ruszeniem, nie daje sobie rady z Zaporożcami. Jednym słowem, "lekkie" wypaczenie.
Ja tam jestem starej daty, choć "9. Kompania " i "Cyrulik Syberujski" - świetne.
Jednak ciągle uważam, że nie wiele obecnych filmów potrafi przebić klasykę:
"Lecą żyrawie"
"Ballada o żołnierzu"
"Cichy Don"
"Los człowieka"
_________________ Ze mną można tylko
Pójść na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko...
Po moich doswiadczeniach w wojsku (90-92) moge powiedzieć (chodzi oczywiście o szkolenie), że film dość realistyczny. Moze i kicha, ale takie wtedy bły realia.
_________________ Ze mną można tylko
Pójść na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko...
Byłeś szybki. Odpisałeś zanim ja zdążyłem go wyedytować. Co do Afganistanu się nie wypowiem. Nie zdarzyło mi się tam być, ale co do samego szkolenia zdania nie zmienię.
_________________ Ze mną można tylko
Pójść na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko...
A Ty Fidelu biłeś się w Afganistanie? O jakie niedoróbki chodzi? Pytam bo film oglądałem, ale jakiś specjalnych i rażących w oczy błędów nie dopatrzyłem się. No, ale ja w kwestiach militarnych nie jestem zbyt wykształcony - jako tako wiem jak czołg i kałach wyglądają Sam film wydawał mi się dobry, ale nie oceniałem go z punktu widzenia zgodności z realiami wojny.
Oglądałem strasznie dawno i szczegółów już nie pamiętam a nie zamierzam oglądać jeszcze raz. 9 kompania to średniawy film, schemat i prostota granicząca z prymitywizmem w wyrażaniu myśli; pompatyczność i zadęcie patriotyczno-sztandarowe iście w hollywoodzkim stylu; sceny batalistyczne to jakaś totalna porażka. Tu i ówdzie fajna scena, tam czy siam, estetycznie ładne kadry. Zdecydowanie można sobie darować.
Stalker (1979), reżyseria Tarkowski, scenariusz Strugaccy.
Film już legendarny, zbierający skrajne opinie. Nie wiem czy mogę się nim tu bezkarnie podjadać, bo może wyjdę na yntelygenta podniecającego się czymś czego nie rozumie. Chociaż po części na pewno tak jest. Ale po kolei.
Prawie każdemu filmowi zaraz po obejrzeniu jestem w stanie wystawić ocenę od razu, w przypadku "Stalkera" było to jednak niemożliwe. Byłoby to jeszcze trudniejsze gdybym nie był świeżo po "Pikniku na skraju drogi". "Stalker" to opowieść dziejąca się w świecie Pikniku ale nie mająca z jego fabułą nic wspólnego poza głównym bohaterem (nie pada w filmie jego imię ale kojarzymy go poprzez jego rodzinę) i tym, że istnieje "Strefa". Sam charakter strefy i zawodu stalkera również odbiega od książkowego pierwowzoru. Tylko, że nie ma to żadnego znaczenia. Nie wiem na ile wpływ na całokształt filmu mieli Strugaccy jako scenarzyści, być może ten rozziew fabularny pomiędzy książką a filmem jest celowy, film po prostu w zamierzeniu jest uzupełnieniem i poszerzeniem pola interpretacyjnego dla książki. Przy czym "Stalker" rozwija wg mnie psychologiczną część Pikniku ze skupieniem się na człowieku i tym co motywuje każdego z nas do działania. Główna idea książki jak i filmu jest bowiem taka sama. Tak jakby Strugaccy z Tarkowskim zdecydowali się na przedstawienie w inny sposób (bardziej artystyczny i zarazem bardziej filozoficzny) tej samej tezy - nie zawsze to co jest przez ciebie uważane za twoje największe pragnienie tak naprawdę nim jest. Bo tego czego tak naprawdę pragniesz zazwyczaj nigdy sobie nie uświadamiasz i nigdy nie będziesz w stanie sformułować. I to wg mnie jest klucz do całości (i do książki i do filmu) - i jak to z takimi kluczami w takich dziełach bywa - dźwiga on na sobie monumentalną konstrukcję, którą można odkryć poprzez ponowne obejrzenie i analizę. Trzeba mieć jednak chyba trochę wrażliwości i samozaparcia.
Realizacyjnie film zrobiony jest w niesamowicie klimatyczny sposób. Długie sceny w których w większości nic się nie dzieje, cisza, teatralność sporej części scenografii. Podczas oglądania, długiego ponad 2,5 godzinnego filmu w totalnej ciszy i w skupieniu zapadłem w swego rodzaju trans - ostatnio miałem tak przy "Odysei 2001". Film jest w porównaniu do większości współczesnych produkcji tak surowy i twardy jak spanie na zimnym betonie z butelką zimnej wódki w ręku do spania w puchowych piernatach z gorącym kakao.
Stalker to film do którego będę wracał. Na razie musi się uleżeć a ja sam chyba muszę jeszcze do niego dojrzeć. Oceniam 9/10. Moje ograniczenia intelektualne, percepcyjne i zapewne nie dość wysokie doświadczenie jako "widza rzeczy trudnych" nie pozwalają mi na w pełni uzasadnione, stuprocentowe bicie czołem przed tym filmem. Ale to nie w filmie chyba leży problem lecz we mnie. Oszukiwałbym sam siebie i przed samym sobą grał snoba gdybym stwierdził, że uważam bez zastrzeżeń, że film jest genialny i absolutnie mistrzowski. Może za parę lat i 500 filmów tak stwierdzę. Polecam wszystkim jako pewną przeciwwagę dla tego co dominuje teraz w kinach i telewizji bo naprawdę warto. I lepiej najpierw przeczytać książkę.
Oglądał ktoś "Idź i Patrz" Elema Klimova? Jest to jedyny film wojenny po którym miałem koszmary. Obraz przesycony jest przemocą bardziej działającą na psychikę niż zwykła krew i flaki. Jest to historia pacyfikacji wsi białoruskich przez wojska niemieckie. Świat przedstawiony jest oglądany oczyma młodego chłopca, który wstępuje do partyzantki walczącej z germańskim najeźdźcą. Świat ten jest pełen brutalizmu podsycanego przez liryzm (fragmenty jak z Dziadów Mickiewicza) i dołujący psychodelizm (niektóre obrazy naprawdę wrzynają się w psychikę). Mamy tam "sielankowe" krajobrazy okraszone makabreską i ludzkim okrucieństwem. Film obejrzałem raz i mimo że artystycznie naprawdę wartościowy - nie chcę go oglądać po raz wtóry.
Oczywiście, już dawno... Każdy, kto choć trochę lubi kino wojenne, powinien ten film zaliczyć
Generalnie, kino ze Wschodu jest dość hermetyczne (w przeciwieństwie do prozy, poezji, czy muzyki) i raczej niewiele tytułów potrafi zrobić większe wrażenie, niemniej "Idź i patrz" jest jednym z nich
zgadza się - "pierwszym" ST też bliżej przedstawieniu z ubogo-migoczącą sceno niż dzisiejszemu pojęciu "serial"
i nie wnikając głębiej w jakość tego "pierwotnego" SolarisuTV - daje nieco do myślenia. Kraj Rad pod przywództwem dość twardogłowego Breżniewa produkuje Solaris (a kilka lat później Tarkowski), a w oazie wolności mamy StarTreki (oczywiście też Odyseja).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum