Vonnegut - ma moc!! Jego książki są dla mnie bardzo ważne. M.in. dlatego, że facet napisał te utworyi, aby podzielić się swoimi doświadczeniami, poglądami i przemyśleniami - a nie tylko dlatego, że mu płacili od strony Król Salomon fantastyki
A jeszcze o Dicku mowy nie było, podczas gdy on starotestamentowym prorokiem fantastyki na pewno był
Nie wiem, jakiego posta skasowałeś.
w każdym razie moja wielka czwórka to: Tolkien, LeGuin, Vonnegut, Adams (Douglas Adams ) Twórczość Tolkiena jest na miejscu pierwszym, twórczość pozostałej trójki - na drugim.
Z polskich pisarzy - Sapkowski, Kosik, Dukaj, Brzezińska (ale Orkan też w czołówce )
No i cała rzesza kochanych, ofiarnych istot, które dostarczają mi rozrywki, wzruszenia i oderwania od rzeczywistości. Za co nieustannie dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Hmmm.... jak już piszemy o prorokach fantastyki - to moimi osobistymi są (bo dzięki nim zacząłem przygodę z tą literaturą) - Tolkien (wiem, wiem - psioczę teraz na niego straszliwie, ale dla dzieciaka w 2-3 klasie podstawówki Hobbit to było coś wielkiego), Lem (za Opowieści o pilocie Pirxie), Brian Aldiss (Cieplarnia, cykl Hellikoński... - ponad dwadzieścia lat po przeczytaniu ich po raz pierwszy nadal mają to "coś", tą wewnętrzną "magię", która niestety poznikała dla mnie np. z dzieł Tolkien gdy dorosłem) oraz Paul Anderson (Podniebna krucjata - nadal lubię ją czytać od czasu do czasu)...
Inne moje kamienie milowe fantastyki w ostatnich dwóch dekadach to Szpital kosmiczny Jamesa Whita (bo pokazał zupełnie inne podejście do sf - szkoda, że kolejne tomy to już było tylko odcinanie kuponów) i cykl Barryarski Lois McMaster Bujold (najlepsza space opera którą czytałem, czytam i z ogromnym prawdopodobieństwem będę czytać w swoim życiu...)
Znalazło by się jeszcze trochę ważnych dla mnie pozycji książkowych, może nawet lepiej albo dużo lepiej napisanych niż te które wymieniłem, ale myślę, że nigdy (w moim przypadku) nie dorównają one im znaczeniem...
PS: Hmmm... Jak mam innych proroków niż inni to chyba oznacza to, że jestem odszczepieńcem i sekciarzem ... Wiem, że niby mamy teraz epokę tolerancji, ale będę jednak musiał uważać na stosy , tudzież inkwizycję forumową, która może mi chcieć pokazać że błądzę
Nie wiem kto rzucał Łukjanienk, ale powinien się wstydzić. Lecz i tak to nie usprawiedliwia Jordana aka ctrlc'a
mua rzucała, bo, o DZIWO, od Łukjanienki moja przygoda z SF się zaczęła. Tak jak z Tolekienem w 5 czy 6 klasie podstawówki. IMHO dla mnie jest to pewna ikona, dzięki której po SFy sięgnęlam. I tyla.
_________________ Pitbull- morderca miejsca w łóżku i Twoich kanapek.
Moja od Diuny Herberta, którego już zresztą podał Black.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
tą wewnętrzną "magię", która niestety poznikała dla mnie np. z dzieł Tolkien gdy dorosłem)
Ja mam odwrotnie. Im jestem starszy tym bardziej Tolkiena doceniam, co niekoniecznie łączy się z ciągłym powracaniem do jego prozy. Po prostu w coraz większym stopniu intelektualnie jara mnie przełomowość myślenia jaka dokonała się w umyśle Tolkiena że mógł wykreować taką konstrukcję jak śródziemie. Coraz chętniej sięgam po np. takie opracowania - http://katedra.nast.pl/art.php5?id=5567 . Niedawno red. Węglarczyk w Wybroczej sugerował że Tolkien jest bardziej dla dzieci, a Martin dla dorosłych (oczywiście chodziło o kontekst seksualny, w końcu nazwali wywiad "Dlaczego hobbity nie uprawiają seksu", poziom wrażliwości literackiej Gazety Wyborczej poraża) - dla mnie jest odwrotnie. W konstrukcji świata Martina nie ma raczej dla mnie nic intelektualnie stymulującego, u Tolkiena odwrotnie.
W konstrukcji świata Martina nie ma raczej dla mnie nic intelektualnie stymulującego, u Tolkiena odwrotnie.
Bliżej tolkienowskiej ambicji worldbuildingu jest Erikson, ale trudno mi polecać przeczytanie 10 tomów, podczas gdy Martina znasz tylko ze skądinąd średniego serialu.
A Ty znałeś Martina przed serialem! Znasz 4 tomy z których dalej nie wynika jak to jest z tą zimą, piątka! Na pewno Martin szykuje jakąś bombę na koniec 7 tomu w której przebija Tolkiena.
Nie popadaj w histerię, czytałem 3 tomy. Ty mówisz o braku intelektualnej stymulacji, a zaraz potem o przebijaniu Tolkiena. To musi przebić Tolkiena żeby w ogóle była intelektualna stymulacja?
Wypadłoby. Już ten przywołoywany Gaiman w tych swoich niemiłosiernie przynudzających "Amerykańskich Bogach" może nie tyle przebił Tolkiena co wprowadził do kreacji fantasy inną optykę. Jak u Tolkiena całe stworzenie śródziemia było inspirowane deistycznym i kreacjonistycznym myśleniem i przekonaniem że umysł człowieka ma to podobieństwo do Boga że może stwarzać spójne światy, tak u Giamana było to sponowocześnienie fantasy, stworzenie kreacji w której elementy fantasy są względne (co dotyczy głównie starszych bogów, ale oni są tylko pierwsi w kolejce bo Gaiman napomina tez o nowych bogach całkiem abstrakcyjnych pojęć występując nie tylko przeciw tradycyjnej mitologii/religi ale również rpzeciw dorobkowi oświecenia).
A jaką nową optykę wprowadził Martin, srsly? Wilkory to trochę za mało.
Mocie recht, Dabliu, bezwzględnie . Swojego czasu wypadało się snobować i wypierać związków z Conanem, a ja zawsze i wszędzie mam szacunek do autora, który garścią opowiadań i jedną powieścią odcisnął takie piętno na gatunku. Poza tym jeśli ktoś raz się nauczył,co jest najlepsze w życiu,, do śmierci tego nie zapomni .
A jesli chodzi o poprzedni wątek dyskusji: Tolkien jest najpierwszy i najważniejszy, jeśli chodzi o światotwórstwo. Co do Martina, obstawiałbym trzecie miejsce. A kto drugi? Cóż, drugich jest wielu. Waaaaaaaaaaaaaaaagh.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
A tenże wspaniały Howard to może i piętno odcisnął garstką opowiadań, ale napłodził ich więcej niż taki Pilipiuk, a do tego wg mnie to te nieconanowskie są lepsze niż te z Cymeryjczykiem. Wszystkie "islamskie" szczególnie mi się podobają, do tego horrory paralovecraftowskie niczego sobie, i różne takie. A co do światotwórstwa to Howard popełnił rzecz zwaną "Era hyperborejska" jeśli się nie mylę i tam świetnie opisał pokrótce losy swego świata, wyprowadzając je, jak chyba nikt później tego nie zrobił, aż do naszych czasów historycznych. Toż to wyczyn!
Z nieconanowskich rzeczy polecam np. opowiadania o przygodach Solomona Kane'a, albo Cormaca Fitzgeoffreya, rycerza z czasów wypraw krzyżowych. Naprawdę fajne historyjki mięśni i miecza.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
A co do światotwórstwa to Howard popełnił rzecz zwaną "Era hyperborejska" jeśli się nie mylę i tam świetnie opisał pokrótce losy swego świata, wyprowadzając je, jak chyba nikt później tego nie zrobił, aż do naszych czasów historycznych. Toż to wyczyn!
Czy ja wiem. To raczej wpisanie się w konwencję "dawno dawno temu, za siedmioma górami". Patent stosowany z różnym skutkiem od dawna przed Howardem, który nadał mu tylko bardziej naturalistyczny, a mniej baśniowy rys. To jednak to co zrobił Tolkien było przewrotem kopernikańskim w fantastyce.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum