Hey girl, prawda jest taka, że naprawdę byłaś beznadziejna. powiedział I szczerze wątpię, by, nawet MSA Ci pomogło. powiedział z uśmiechem, a potem ruszył spokojnie w kierunku knajpki na molo. Przyznam się, że trochę mi Ciebie tutaj brakowało...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Uhh! - parsknęła i sprzedała mu kuksańca w bok - I was! But I'm not anymore. Nawet ty to musisz przyznać. - zaśmiała się. Zły humor przechodził w ekspresowym tempie. Na ostatnie hasło zareagowała spojrzeniem spod oka i kolejnym jasnym uśmiechem. - Nooo... jak najbardziej prawidłowa reakcja, Chase.
Piwo i chipsy - tego im właśnie w tej chwili trzeba było najbardziej. Auto zatrzymało się na parkingu nabrzeżnym i po chwili obaj z Dave'm skierowali się w stronę brzegu niosąc ze sobą wspomniany ekwipaż. - Chciałbym Ci w tej chwili poradzić coś mądrego, ale mam wrażenie, że co bym nie powiedział, to będą to debilne porady. - powiedział uśmiechając się na poły przepraszająca, a na poły smutno.
- Whad'dya mean? - zapytał, unosząc lekko brwi i spoglądając na Evana nie bardzo wiedząc o co mu może chodzić. Czy zamierza mówić o Annie? W sumie to myślał, że on nie wie nic o zaistniałej sytuacji.
- Wal, stary - rzucił, rozglądając się za odpowiednim, dość opuszczonym miejscem na klapnięcie i gdy takie dostrzegł - właśnie tam się walnął wygodnie.
- Powiem jedno, a potem zamilknę na temat Anny i tym podobnych. Life's a bitch and then you die. - powiedział dość poważnie, lecz po chwili parsknął śmiechem. Zawsze gdy słyszał tę sentencję nie mógł powstrzymać wybuchów śmiechu i tak było również tym razem. Cichy syk oznajmił otwarcie puszki z piwem i Evan pociągnął kilka solidnych łyków, odbeknął zdrowo i rzekł. - Dude, mam zamiar sformować kapelę, ale brak mi pałkera, basisty i drugiego gitarzysty do kolekcji. Znasz kogoś, kto byłby w stanie zmniejszyć ten deficyt? - zapytał z niejaką nadzieją w głosie.
Uśmiechnął się, ale nic poza tym, gdy usłyszał komentarz o życiu z ust Evana.
- Nie do końca wiem jak mam to zinterpretować - odparł i wzrusyzł ramionami. Otworzył piwo, łyknął porządnie i zagryzł paroma chipsami.
- I mean... Od dość niedawna trochę pogrywam na basie, ale to dopiero początki, więc raczej się nie nadaję i niestety nie znam też nikogo, kto mógłby 'fill the spot'.
Evan westchnął głęboko i pociągnął kolejnego łyka piwa, po czym przemówił starając się ostrożnie dobrać słowa - You know, chodziło mi o całe zamieszanie z Anną po Twoim powrocie. O to, że nic nie jest takie, jak byśmy chcieli. - klepnął Dave'a pocieszająco w ramię i postanowił zmienić temat. - Jesteś samoukiem, czy pobierasz jakieś lekcje? Bo jeśli uczysz się sam, to mogę Ci przekazać parę rzeczy, które niewątpliwie Ci się przydadzą. Zapis nutowy and that type of shit. - Ballmer miał już zamilknąć, lecz nagle o czymś ważnym sobie przypomniał, gdyż zapytał pośpiesznie - Grasz kostką czy palcami?
Pociągnął kolejny, spory łyk piwa i wyciągnął paczkę fajek z kieszeni. Lucky Strike'ów.
- Samouk - skomentował, odpalając papierosa - Właśnie nut nie kumam. Ale tabulaturę tak - odpowiedział i zaciągnął się porządnie - Kostką tylko te szybsze kawałki, znaczy uczę się. Generalnie wolę jednak palcami... Przyjemniej się gra i niektóre manewry są łatwiejsze.
- Przyczaj sobie na youtube jak czeszą Vortex z Dimmu Borgir albo Paolo Gregoletto z Trivium. Obaj niesamowicie grają palcami, a Paolo nawet gra solówki. - powiedział z nikłym uśmiechem na wspomnienie tej wirtuozerii. - Ale co jak co, nauczę Cię tego i owego co sam już potrafię tak, żebyś na przyszłość sam pisał swoje partie basowe.
- Sure I will, why not - skinął głową z lekkim uśmiechem, pociągnął kolejny, obfity łyk piwa, przepalił go papierosem, po czym jeszcze dym tytoniowy zagryzł chipsem.
- Ale nie samą muzyką człowiek żyje. Jeszcze potrzebuje piwa i chipsów. Więc nie siedź tak, bo mi się głupio zrobi - uśmiechnął się nieco szerzej - Oh, and by the way... Wanna cigarette? - zapytał, wystawiając jego kierunku paczkę w oczywistym geście.
W tle jakby przez radio.
Tak pięknej pogody już dawno nie mieliśmy w Newport, nawiedziła nas niespotykana, wręcz skala upałów, gorąco jest nawet w naszym studio, chociaż klimatyzator działa na najwyższych obrotach. Więc jeśli nie macie w samochodzie klimatyzacji, albo w domu, to nie wychodźcie z biur...
Max w spodniach od dresu i podkoszulku z oberwanymi rękawami siedział na murku przy plaży. Założył słuchawki na uszy i puścił muzykę. Chwilę potem ruszył do biegu przez plażę. Szybko zmienił piasek na ten mokry, a potem wreszcie i na rozpryskujące się na jego nogach fale. Minął jakąś dziewczynę opalającą się topless i po chwili wrócił do niej by zamienić kilka słów.
***
Biegł dalej, przeskoczył nad smyczą psa, który wyrwał się właścicielowi i pognał z Maxem. Kiedy Parker się zorientował, że biegnie za nim pies przyspieszył jeszcze bardziej.
***
Zgrzany i zdyszany wziął z bagażnika Impali butelkę wody i napił się, a potem oblał sobie głowę wodą. Odetchnął jeszcze kilka razy głęboko i marszcząc oczy spojrzał na plażę i ocean. Wrzucił butelkę do bagażnika, zatrzasnął go i pobiegł dalej.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Zatrzymał się zdyszany i kompletnie mokry na parkingu niedaleko Impali. Oparł dłonie na kolanach i w takiej, pochylonej pozycji próbował złapać oddech. Obok niego akurat przechodził James z deską w rękach. Hey, Max... Zdecydowanie powinieneś zmienić sport.
Max w odpowiedzi pokiwał tylko głową. Rzeczywiście dojrzewał do tego by zamienić bieganie na coś przyjemniejszego.
- Jak chcesz to mogę jutro rano pouczyć Cię surfingu. zaproponował chowając deskę do bagażnika Range Rovera, tego samego, którym jeszcze niedawno jeździł Max.
Max, nadal nie mogąc złapać oddechu pokazał podniesionym kciukiem, że jemu to pasuje.
- No dobrze... Zaproponowałbym Ci podwózkę, ale sam rozumiesz... uczynił nieśmiałą aluzję do mokrości młodego Parkera.
Max się wreszcie wyprostował. Nie ma sprawy tato... I tak jestem samochodem. Upił potężnego łyka wody i zaczął wycierać się ręcznikiem. Po chwili już siedział za kółkiem Impali. Silnik przez chwilkę się dusił, ale już za moment ryknął swoim charakterystycznym basem.
Przeniesienie akcji.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Evan z butami w dłoni przechadzał się wolnym krokiem po plaży zataczając niewielkie kółka. To tutaj miał się spotkać z Lizzy i teraz oczekiwał na nią, rozglądając się uważnie dookoła. Masa myśli przebiegała przez jego głowę, a większość z nich powodowała szybsze bicie serca i tworzenie się nieprzyjemnej guli w gardle...
Lizzy zbliżyła się po cichu do niego, brodząc po kostki w wodzie. Zmieniła się. Nie tylko dlatego, że była czymś wyraźnie przybita, ale zmieniła się też jakoś wizualnie. Ciężko było określić co dokładnie i w jaki sposób, nie mniej wyglądała inaczej niż wcześniej.
Cześć Evan... powiedziała tak, jakby te słowa sprawiały jej ból. Dzięki, że przyszedłeś...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Hej - odparł podchodząc do niej i wolnym ruchem dłoni odgarnął włosy do tyłu przeczesując je palcami. Przez dłuższą chwilę przypatrywał się jej w milczeniu, jak gdyby chciał zidentyfikować zmiany jakie zaszły w jej osobie, lecz jego wysiłki okazały się daremne. - Dawno Cię nie widziałem, co u Ciebie Liz? - zapytał uśmiechając się lekko, choć napięta atmosfera jaka się wytworzyła wcale mu tego nie ułatwiała.
Kręcę się, trochę tutaj, trochę tam... powiedziała i zagryzła dolną wargę. Mieszkałam przez jakiś czas u Parkerów, ale Kirsten jest zdecydowanie nadopiekuńcza, miałam dość, więc wróciłam do domu ojca, ale jego ciągle nie ma, więc chyba przeniosę się z powrotem do mamy. powiedziała i usiadła na piasku, spoglądając na ocean i słońce, schodzące powoli coraz niżej.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- I see... - mruknął przytakując lekko głową, po czym sam usiadł obok niej. Cisza jaka zapadła, nie licząc szumu oceanu wylewającego się na piasek plaży, była nieco niezręczna dla ich obojga. W końcu Evan wziął głęboki wdech, jak gdyby ów miał mu dodać odwagi przed czymś, czego bardzo się bał i zapytał - Więc, o czym chciałaś ze mną pogadać? Bo gdy rozmawialiśmy przez telefon bynajmniej nie brzmiałaś tak, jakby to miało być zwykłe towarzyskie spotkanie. - rzekł zwracając swą twarz ku Lizzy.
Widzisz ja... Bo... nie wiedziała jak to ugryźć. Wreszcie westchnęła, trochę oklapła. Jestem w ciąży. powiedziała wreszcie. Spojrzała na Evana jak spłoszona sarna czekając jego reakcji.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Oh shit... - mruknął zaskoczony, nie wiedząc co mógłby sensownego w tej chwili powiedzieć. Milczał długą chwilę patrząc się na Liz, po czym zapytał - Kto jest ojcem?
Och tak, zupełnie jakbym uprawiała seks bez zabezpieczenia podczas upojnej, imprezowej nocy, co tydzień, tak? spojrzała na niego jadowicie. Z Chilyackiem zawsze byłam zabezpieczona, tylko z Tobą nie... powiedziała i jeszcze bardziej skurczyła się w sobie.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Głośny świst wciąganego przez nos powietrza dobitnie ukazał reakcję na tę niespodziewaną wiadomość. I choć starał się zachować spokój, to począł prawą dłonią przebierać piasek, a spojrzenie wbił w horyzont, jakby tam mógł odnaleźć odpowiedź na masę dręczących go pytań. - Jesteś tego pewna? - zapytał po chwili przytłumionym głosem, jak gdyby słowa nie chciały mu przejść przez gardło.
Spojrzała na niego wściekle Nie, po prostu lubię rozpieprzać życie mojej przyjaciółce i jej chłopakowi. niemalże krzyknęła. Poczuła się zupełnie tak jakby właśnie nazwał dziwką. Zerwała się z piasku i ruszyła szparkim krokiem w kierunku zejścia z plaży i parkingu, na którym zaparkowała.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- God dammit... Wait! - krzyknął za nią zrywając się z piasku i puszczając biegiem za oddalającą się dziewczyną sypiąc przy tym chmurami piasku. W końcu stanął przed nią i chwycił lekko za ramię chcąc zatrzymać Liz w miejscu. - Chcę zrobić amniopunkcję dla pewności ale wiedz, że jeśli to naprawdę ja jestem ojcem to Cię tak z tym nie zostawię. - rzekł jednym tchem z bardzo poważną miną patrząc dziewczynie prosto w oczy.
Wyrwała mu się i spojrzała na niego jadowicie. Przecież i tak pewnie nie Ty jesteś ojcem, tak? niemalże warknęła i pobiegłą w kierunku parkingu zostawiając Evana samego.
Przeniesienie akcji.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Spacer z psem zaprowadził Rayen na plażę. Z resztą takie rozwiązanie w sumie było najlogiczniejsze. Zazwyczaj ludzie na spacerze w Newport trafiali na plażę. Szła zamyślona, bo w końcu było o czym myśleć. Aż w pewnym momencie zorientowała się, że pies nie biega na około niej, tak jak powinien i zazwyczaj robił. Kiery rozejrzała się dookoła zobaczyła go łaszącego się do wysokiego bruneta, modnie ubranego, który przyklęknął by bawić się z psem.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Mokry blond łebek wynurzył się z pluskiem z wody. Może i nie było zbyt ciepło ale jak miała ochotę na kąpiel w czymś co nie było basenem to chłodniejsza woda nie była w stanie jej powstrzymać. Anna prychnęła wodą, odrzuciła mokre włosy z oczu i rozejrzała za Chillmanem.
Uniosła lekko brew zdumiona. Zwykle jej pies nie był skory do zabawy z obcymi.
Powoli podeszła do bruneta i stanęła tuż przed nim, obserwując jak bawi się z jej pupilem.
-No proszę... widzę, że Shadow znalazł sobie przyjaciela do zabaw. Zażartowała i delikatnie się uśmiechnęła. Lekki podmuch wiatru szarpnął jej włosami, przez co niesforny kosmyk opadł na jej twarz. Szybkim ruchem odrzuciła go za ucho, jednocześnie sprawdzając czy po drugiej stronie, włosy leżą jak powinny.
_________________ Facet jest jak strumyk. Ładny, bo ładny, nie każdy bystry...
Brunet podniósł się z przyklęku. Twarz miał szczupłą, brwi wiecznie zmarszczone w "gniewnym" wyrazie, na ustach drgał szelmowski uśmiech. Był nieźle zbudowany i ubrany absolutnie nie na plażę. Jedwabna, fioletowa koszula, z podwiniętymi w tym momencie rękawami i spodnie od garnituru. Przynajmniej na stopach nie miał butów. - Cóż... Pierwszy pies, który mnie polubił. - powiedział z uśmiechem.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum