Czujesz ten zapach, a ten obezwładniający rytm bijący z głośników. Kocham to miejsce.
Kościół był olbrzymi, w zasadzie powinno się to nazwać katedrą. Z całej budowli spoglądały na przechodzących ludzi gargulce, chociaż najwyżej usytuowane nikły w chmurach. Nie mniej gotyckość budowli, z tymi wszystkimi łukami, arkadami i symbolami przytłaczała ludzi. A do tego wszystkiego czerwony dywan rozwinięty przed wejściem i czterech, rosłych ochroniarzy. Ktoś miał dobry pomysł z klubem nocnym w starej katedrze...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Wyłączyła mp3, chowając ją do wewnętrznej kieszeni szarej bluzy. Podniosła się wolno z ławki, wyciągając wysoko do góry ręce, rozciągając się z błogim uśmiechem na ustach. Kości ramion przyjemnie chrupnęły, ból w krzyżu ustał. Zsunęła kaptur z głowy, rozpuszczając włosy. Pozwoliła im opaść swobodnie na plecy. Postrzępiona grzywka sięgała jej delikatnie poniżej brwi.
Spojrzała na potężna budowlę, stojącą po drugiej stronie ulicy. Przed wejściem do klubu nocnego zaczęła się tworzyć spora kolejka młodych ludzi, spokojnie czekających aż bramkarze wpuszczą ich do środka. Dobrze ubrani, nadziani londyńczycy chcący się zabawić w piątkowy wieczór w jednym z najbardziej popularnych klubów w mieście.
Revy zaciągnęła się ostatni raz. -Ech… Rzuciła papierosa na bruk, gasząc go butem i przekroczyła ulice. Sprawdziła po raz ostatni pocztę w telefonie, poczym go wyłączyła. Czas do pracy…
Wyglądała bardziej jakby zmierzała na siłownię niż do klubu, w luźnych dżinsach, czarnym obcisłym t-shirtcie z czerwonym napisem na piersiach „True Blood”, który kupiła wczoraj u Wadima za półtora funta oraz szarej bluzie z kapturem … Była nie na miejscu, rzucała się w oczy. Wręczyła ochroniarzowi dwadzieścia funtów i wśliznęła się do środka. Tłum falował w rytm głośnej muzyki. Teraz trzeba było tylko odnaleźć Beniego … Daaa.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Stroboskopy błyskały ze wszystkich stron, głośna muzyka klubowa ogłuszała, a działanie basów czuć było nawet głęboko w brzuchu. Tłum falował, ale nie było widać nigdzie Beniego. Może siedział przy którymś ze stolików, albo w którejś z małych lóż?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Widziała jak wchodził do środka z wysoką blondynką. Benny uwielbiał szpanować, kochał kiedy ludzie brali go za ważniaka. Szastał dookoła forsą, która w dziewięciu na dziesięć przypadków nie należała do niego. W taki oto sposób, gruby hindus łatwo wpadał w długi.
Ruszyła w stronę schodów, kierując się ku balkonom, z których miałaby lepszy widok na parkiet. Z jej wzrostem łatwiej będzie wypatrzeć cel z góry ... Rzuciła pobieżne spojrzenie na falujący u dołu tłum, zatrzymując je na dłużej, na osobach w czerwieni. Benny miał na sobie czerwoną marynarkę ... heh kretyn.
U góry mieściło się kilka loż, Revy postanowiła je również sprawdzić. Dyskretnie.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Przed wejściem na wyższy poziom powstrzymało ją jednak dwóch ochroniarzy. Nic nie powiedzieli, tylko gest wielkiej ręki, którą zdobił sygnet. Wyższe poziomy były pewnie z rezerwacjami, albo trzeba było być ubranym jakoś inaczej. Na szczęście czerwona marynarka Benniego mignęła jej przy barze. Obok gościa rzeczywiście stała wysoka blondyna. Wyglądał przy niej śmiesznie.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Cholerne, popieprzone życie! Cała sprawa byłaby łatwiejsza, gdyby mogła go po prostu zabić. Jeden strzał przy takim tłumie i po sprawie. Bang bang i Benny boy nie żyje! Ponownie westchnęła, kierując się w stronę baru. I co tu zrobić, he?!
-Pieprzyć!. Miała dość tych podchodów, po prostu do niego podejdzie i przyrżnie mu w pysk, raz, drugi, trzeci, aż straci kilka zębów i wargi mu popękają. A potem poprawi butem.
Taaak! Właśnie, tak!
-Hey Banny, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Uśmiechnęła się do grubasa szeroko. Bardzo szeroko.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Benny odwrócił się odruchowo z uśmiechem. Zaraz jednak zrzedła mu mina i cofnął się kilka kroków i zaczął rozglądać się za ewentualną drogą ucieczki. Cześć... Revy. W czym Ci mogę pomóc? zapytał uśmiechając się szeroko i prezentując kilka złotych zębów.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
-Ejże! Jej prawa ręka wystrzeliła do przodu. Palce zacisnęły się na połach marynarki, definitywnie kończąc jego marną próbę ucieczki. -Jak na takiego tłuścioszka i ...Pociągnęła teatralnie nosem. tchórza, cholernie trudno cię znaleźć. Wyciągnęła z kieszeni piątaka. -Barman, dwa razy vodka. Puściła mu oczko. -Napijemy się, co Benny? A ty blond dziwo, paszoł won!
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Blondyna zrobiła oburzoną minę i zarzuciwszy włosami odmaszerowała w innym kierunku. Za to Benny nabrał na odwadze. Przecież znajdowali się w miejscu publicznym. Tutaj mu nic nie mogła zrobić. Tym bardziej, że ochrona bardzo dba o stałych klientów. Nie dziękuję. powiedział i spojrzał na jej rękę. I puść mnie jeśli nie chcesz bym wezwał tutejszą ochronę.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Lewa brew powędrowała do góry, następnie Revy wybuchła perlistym śmiechem, głośnym i niepohamowanym, całkowicie nie na miejscu. Chwyciła się na nawet za brzuch i kiedy w końcu udało się jej dojść do siebie, otarła rękawem bluzy kąciki oczu. Sytuacja wyglądała komicznie, trzy razy większy od niej hindus w eleganckich (choć gównianio dobranych) ciuchach i stojąca przed nim gówniara, która zamiast po klubach, powinna siedzieć w domu i odrabiać lekcje.
-Ochrona hahaha. Wygładziła mu marynarkę, nawet klepnęła pojednawczo w ramię, co wywołało salwę śmiechu grupy mężczyzn stojącej obok. -Ochrona, zabawne, że o niej wspominasz. Cała wesołość w jej zachowaniu się ulotniła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. - N-a-p-r-a-w-d-ę sądzisz, że przejmuje się jakąś pieprzoną ochroną? Benny, planowałam ci połamać tylko palce, ale teraz ... kusi mnie odmienna wizja. Gdzie są pieniądze B-e-n-n-y?
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Podziałało. Benny przełknął ślinę, na pewno dość głośno, chociaż ryk muzyki skutecznie to zagłuszył. Oddam. Potrzebuję tylko kilku dni... wydukał wreszcie Dajcie mi trochę czasu, a na pewno odzyskacie wszystko.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
-Chciałabym powiedzieć, że przykro mi to słyszeć, ale z nowym rokiem postanowiłam mówić prawdę i tylko prawdę. Chwyciła swój kieliszek wódki i jednym haustem go opróżniła, po czym sięgnęła po alkohol hindusa, salutując w jego kierunku przed wypiciem. Oblało ją błogie ciepło ... taak rock&rolla baby.
-Wychodzimy Benny. Wsunęła mu swoją rękę pod pachę, przyklejając się do niego niczym pijawka, i pociągnęła w stronę wyjścia.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
O, nie... Proszę, trzy dni mi wystarczą. powiedział, ale przerażenie coraz bardziej w nim narastało. Póki co jednak ciągle był posłuszny i nawet dał się spokojnie prowadzić w kierunku wyjścia. Nie róbcie głupstw, naprawdę możecie dostać kasę.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
-Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. Oczy jej się zaiskrzyły, trudno powiedzieć czy z rozbawienia czy podniecenia ... a może z obu powodów? Revy lubiła swoją pracę. Im większe ryzyko, tym większa frajda. Podejrzewała, że brak instynktu samozachowawczego spowodowany jest u niej nadmierną ciekawością, potrzebom sprawdzenia się. -Może, ktoś mógłby założyć część pieniędzy za ciebie? Byli już blisko wyjścia. Po drugiej stronie ulicy znajdował się plac zabaw dla dzieci, przy którym mieściła się stara kamienica, teraz w remoncie. Robotnicy powinni już dawno skończyć pracę, może zostawili kilka cacuszek, którymi mogłaby się pobawić? Hmmm ...
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Ale Benny chyba wyczuł prawdziwe intencje Revy. Wyrwał się z jej dłoni i pobiegł w kierunku baru rozpychając się pomiędzy tańczącym tłumem. Zniknął jej z oczu gdzieś przy barze, niedaleko przecież było wyjście na zaplecze, do kuchni.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Zamiast ruszyć w pościg za mężczyzną, wybiegła przez główne wyjście. Było bliżej i mniej tłoczno. Skręciła w lewo, pędząc ku tylnemu wyjściu z klubu. W biegu wyciągnęła z kieszeni dżinsów kastet. O dziwo nie była wściekła, wręcz przeciwnie - zaczynało robić się ciekawie.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Nie była szczególnie zaskoczona, kiedy znalazła się przy tylnym wyjściu przed Bennym. Zdążyła nawet się zatrzymać, gdy drzwi się otworzyły i wypadł przez nie gość w czerwonej marynarce oglądając się za siebie szukając swojego pościgu. Nie zauważył jej.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Miała ogromną ochotę przyłożyć mu w pysk ... jednak zamiast tego uskoczyła w bok wystawiając mu nogę. Lepiej żeby się potknął, niż żeby ona złamała sobie nadgarstek. Nie zdoła go nigdzie zaciągnąć w takim stanie, facet zaraz się zeszcza i skamienieje. Musi to załatwić tu i teraz.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Rzeczywiście się potknął, na tyle skutecznie, że rąbnął ryjem prosto w bruk. Coś chrupnęło nieprzyjemnie, nawet Ravy przez moment zemdliło. Kiedy się podniósł krew buchała z jego nosa. Przerażony podczołgał się pod ścianę dawnego kościoła.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Podniosła z ziemi kawałek deski, która odpadła od leżącej nieopodal palety. Na jej jednym końcu połyskiwały cienkie zakończenia gwoździ. Zakręciła się w piruecie, biorąc zamach. Gwoździe wbiły się idealnie w sam środek czoła Benniego. Nie planowała tego ... Balalajka nie będzie zadowolona.
Wyciągnęła mp3 z bluzy. Założyła słuchawki na uszy i naciągnęła na głowę kaptur. Rozejrzała się na boki zastanawiając się co dalej. -Na razie Benny Boy.Ruszyła w stronę metra.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Ciało Benny'ego jeszcze przez chwilę drgało w konwulsjach, co wyglądało wyjątkowo groteskowo ze sterczącą z jego czoła deską. Wreszcie biedny Hindus zamarł bez ruchu. Chyba już nie zwróci im tych pieniędzy...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Gdy Rolls zatrzymał się pod klubem, Alex spojrzał na kłębiącą się przed nim mimo deszczu masę ludzi z niejaką nerwowością. - Dziwnie się czuję. - mruknął cicho i podrapał się po policzku. Fakt, kluby, taniec i zabawa wciąż były dla niego novum, mimo że starał się z tym oswoić, z marnym z resztą skutkiem, już od przeszło pół roku. - Chodźmy, bo z każdą chwilą we krwi jest coraz więcej alkoholu i narkotyków, a zbyt wielka ich ilość psuje smak. - to powiedziawszy pociągnął za klamkę i wysiadł z samochodu i poczekał, aż Mick zrobi to samo, po czym obaj ruszyli wolnym krokiem w stronę wejścia do klubu.
Zanim Alex zdążył wysiąść Mick go zatrzymał. Patrz. powiedział wskazując na trzy radiowozy stojące przed wejściem i policjantów kręcących się na około dawnego kościoła. W zaułku pomiędzy dawną katedrą i jakimś domem było ich więcej. Zaułek też był zagrodzony taśmą policyjną. Musieli znaleźć kogoś martwego. Pewnie przesłuchują wszystkich gości klubu. Pojedziemy do Michelle.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Przez chwilę wampir zastanawiał się, czy nie użyć mocy krwi, lecz w końcu uznał, że byłoby to jedynie marnotrawieniem czasu i życiodajnego płynu. Kiwnął jedynie Mickowi na znak, że zgadza się co do jego pomysłu i zaczął się obojętnie przyglądać temu, co mijali w drodze do klubu.
Było jeszcze w miarę wcześniej ale postanowił wybrać się do tego klubu. Jeżeli prowadzą tutaj ślady to można z nimi podążać. Przy okazji może troszkę się rozerwie. Sam miał tutaj oczywiście wstęp bo nikt nie kojarzył go z jego towarzyszką. Trzeba mieć oczy na około głowy
Kolejka do wejścia nie była tak długa jak się spodziewał, ale może miało to związek z tym, że jest niedziela i jutro rano większość ma jakieś obowiązki. Szybko więc znalazł się przy wejściu. Jeden z ochroniarzy tak ze dwa razy większych od niego przyjrzał mu się uważnie. Wjazd za dwie dychy... powiedział odczepiając zaczep sznura i przepuszczając go dalej.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Droga. Nie było wyjścia. Dał w łapę bramkarzowi i wszedł do środka. Teraz musi się spokojnie rozejrzeć a potem delikatnie powęszyć. Wypytywanie bramana było ostatecznością, jeżeli coś w tym klubie było nie tak to robiąc to tylko prosił by się o problemy. Dawno nie szalał sam po klubach. Chyba zbyt dawno
Wszedł do czegoś w rodzaju przedsionka, korytarza podświetlonego trochę mdłym niebieskim i zielonym światłem. Dalej były kolejne wielkie drzwi, przysłonięte kotarami. Obok nich stały dwie dziewczyny, dość skąpo ubrane, tak jak powinny się ubierać kuszące sukkuby. Z resztą makijaż też był wyzywający i nieco "demoniczny", co w zasadzie wzmagało atrakcyjność dziewczyny. Powolnymi, wystudiowanymi ruchami, które też miały przypominać piekielne istoty rozsunęły kotary przed Torpexem i wpuściły go do środka.
Od razu zalała go elektryczna muzyka, ciężka do zdefiniowania, która wręcz wpędzała, te wszystkie tłumy w ekstatyczny taniec. Chociaż wielkich tłumów nie było. Tylko parkiet jak zwykle. Po lewej w jednej z naw ciągnął się przez całą długość kościoła bar. Po prawej były stoliki, w głębi, tuż nad miejscem, gdzie kiedyś był ołtarz żeliwne schody prowadziły na piętro.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Na wielkie szaleństwa ni miał ochoty. Cała atmosfera nie co go przytłaczała. Taka muzyka nigdy mu specjalnie nie odpowiadała. Teraz dudniło mu w uszach ale powoli się przyzwyczajał. Podszedł do baru i zamówił rum z kolą. Sam nie wiedział co zamierza zrobić. Chyba tylko zdać się na instynkt i liczyć na szczęście
W zasadzie ciężko było się tutaj rozeznać. Każdy potencjalny klient baru wyglądał jak wampir z tandetnych horrorów, no może poza tymi, którzy takiego stylu ubierania się nie lubili, za to podobał im się klimat klubu, ale Ci zazwyczaj wychodzili na piętro, do lóż.
Rum z kolą wylądował na barze przed Torpexem, dziewczyna podyktowała cenę.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum