Wysłany: 2017-09-05, 16:08 Zakaz handlu w niedzielę?
Co o tym sądzicie?
Lider "Solidarności", Piotr D., ostatnio znowu zaczął naciskać w tej sprawie na ustawodawców i żądać wprowadzenia zakazu handlu we wszystkie niedziele.
Niektórzy proponują wprowadzenie dwóch niedziel w miesiącu wolnych od handlu i pozostawienie dwóch niedziel handlowych, czyli połowiczne rozwiązanie.
Jeszcze inaczej zrobili w tej kwestii w Holandii, gdzie sklepy spożywcze w niedziele są zwykle otwarte od godz. 11 rano, za to gastronomia jest otwarta dopiero od godz. 17. W sumie rozumiem to, bo pracownicy chcą przynajmniej część tego dnia mieć dla siebie i rodziny.
Moim zdaniem handel w niedziele powinien być, tylko kwestia tego, przez ile godzin sklepy powinny być otwarte. Rozwiązanie na wzór holenderskiego by mi nie przeszkadzało.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Nie ma co do tej kwestii podchodzić ideologicznie. A tym się, niestety, skończy to w Polsce. Z góry zatem można założyć, że zakaz taki po wprowadzeniu nie zapełni kościołów.
Nie uważam takiego zakazu za zły. Tylko kogo on będzie dotyczył? Wielkich centrów handlowych tylko? Dyskontów? A co z kinami, gastronomią, stacjami benzynowymi, punktami poboru opłat na autostradach? Czy ci pracownicy są gorsi i będą musieli pracować? Nie da się tego zrobić zero-jedynkowo. I zawsze będą poszkodowani, tj. tacy, którzy w niedzielę będą musieli tyrać w robocie.
Zatem widziałbym to tak, że dla tych, którzy w robocie będą musieli w niedziele zostać - przydałaby się dodatkowa podwyżka. Albo dla wszystkich - przy braku zakazu.
Gospodarka pewnie na tym straci. A może nie? Zdarza mi się robić zakupy w przeddzień jakiegoś wolnego od pracy dnia, kiedy wszystkie sklepy są zamknięte. Ludzie wówczas dostają masowego pierdolca. Parkingi przed centrami handlowymi i garaże podziemne zapchane są już od 10 rano. W marketach klienci "czyszczą" półki, jakby miała wojna wybuchnąć.
Moja siostra, która pracuje w Lidlu uważa, że taki zakaz tylko podkręci im obroty, bo w przeddzień takiego wolnego dnia, jak pisałem, ludzie dostają zakupowego pierdolca. I kupowaliby masowo i niemal kompulsywnie nawet gdyby tego dnia w marketach ceny podniesiono.
W sierpniu dzień wolny wypadał we wtorek (15-go), w środę normalnie szło się do pracy. Jeden dzień w środku tygodnia. A po robocie nie mogłem znaleźć wolnego miejsca na parkingu, bo mi się - jak głupiemu - zachciało skręcić po coś tam.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem. Skoro musi być praca w weekendy, to niech będzie bezwarunkowo objęta podwójną stawką pracownika, niezależnie od formy umowy. A jeśli byłyby to nadgodziny, to jeszcze razy 1,5, czyli prosto - za pracę w weekendy stawka to 200%, za nadgodziny w weekendy 300%. I bez pieprzenia, że wolne sobie odbierzesz w przyszłości, chyba że też z takim przelicznikiem - 1 h pracy w weekend = 2 h pracy w zwykły dzień, 1 h nadgodzin w weekend = 3 h pracy w zwykły dzień (albo nawet i więcej, niech nauczą się płacić za nadgodziny). Wtedy może to miałoby sens.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Tylko kogo on będzie dotyczył? Wielkich centrów handlowych tylko? Dyskontów? A co z kinami, gastronomią, stacjami benzynowymi, punktami poboru opłat na autostradach?
Co z kiermaszami, jarmarkami, giełdami, targami, czy z naszej półki - konwentami? Jestem rękodzielniczką, pracuję przez cały tydzień, ale sprzedaję głównie w weekendy bo wtedy są organizowane imprezy. Do tego w tym pierwszym projekcie było zastrzeżenie że na własnej działalności można by handlować w niedziele, a mnóstwo rękodzielniczych nano-firm działa w ramach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości i podobnych fundacji (nie jest to do końca własna działalność).
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
e wiem, nie znam się, zarobiony jestem. Skoro musi być praca w weekendy, to niech będzie bezwarunkowo objęta podwójną stawką pracownika, niezależnie od formy umowy. A jeśli byłyby to nadgodziny, to jeszcze razy 1,5, czyli prosto - za pracę w weekendy stawka to 200%, za nadgodziny w weekendy 300%. I bez pieprzenia, że wolne sobie odbierzesz w przyszłości, chyba że też z takim przelicznikiem - 1 h pracy w weekend = 2 h pracy w zwykły dzień, 1 h nadgodzin w weekend = 3 h pracy w zwykły dzień (albo nawet i więcej, niech nauczą się płacić za nadgodziny). Wtedy może to miałoby sens.
Mało obchodzi mnie wygodnictwo konsumentów, jeśli bardzo łatwo mogą zorganizować sobie zakupy w pozostałej części tygodnia. Lamenty klasy średniej nie ruszają mnie w ogóle. W swoich głowach zawsze jest najbardziej poszkodowana
Gospodarka obchodzi mnie bardziej, ale nie ma wystarczająco silnych dowodów za jednoznaczną szkodliwością takiego zakazu. Wg wielu analiz jest wręcz znikoma. Na pewno wystąpią jakieś straty, jednak przynajmniej częściowo zrekompensowane przez inne konsekwencje i bezpośrednie zyski takiej ustawy.
Natomiast dola świata pracy interesuje mnie już bardzo. Ofc, on też jest w swej opinii podzielony. Wystarczy jednak wejść na forum pracowników Biedronki, by zobaczyć, jak bardzo im wolnej niedzieli brakuje. Zwłaszcza dzieciatym. Mają w każdym tygodniu 2 dni wolne, ale tylko raz w miesiącu jest to weekend. Z rodzinami współdzielą więc tylko parę (2-4 z 8-10) dni wolnych w ciągu miesiąca.
Natomiast dola świata pracy interesuje mnie już bardzo. Ofc, on też jest w swej opinii podzielony. Wystarczy jednak wejść na forum pracowników Biedronki, by zobaczyć, jak bardzo im jej w większości brakuje. Zwłaszcza dzieciatym. Mają w każdym tygodniu 2 dni wolne, ale tylko raz w miesiącu jest to weekend. Z rodzinami współdzielą więc tylko parę (2-4 z 8-10) dni wolnych w ciągu miesiąca.
Żona pracuje, a właściwie pracowała w Rossmannie (w tym miesiącu zmieniła pracodawcę) i po prostu wiem, że praca w niedzielę z punktu widzenia rodziny, to kanał. Albo niech wprowadzą zakaz, albo niech zostawią tylko usługi. Teraz co prawda mamy na to wywalone, ale nie miałbym problemu z tym zakazem
Natomiast dola świata pracy interesuje mnie już bardzo. Ofc, on też jest w swej opinii podzielony. Wystarczy jednak wejść na forum pracowników Biedronki, by zobaczyć, jak bardzo im jej w większości brakuje. Zwłaszcza dzieciatym. Mają w każdym tygodniu 2 dni wolne, ale tylko raz w miesiącu jest to weekend. Z rodzinami współdzielą więc tylko parę (2-4 z 8-10) dni wolnych w ciągu miesiąca.
Żona pracuje, a właściwie pracowała w Rossmannie (w tym miesiącu zmieniła pracodawcę) i po prostu wiem, że praca w niedzielę z punktu widzenia rodziny, to kanał. Albo niech wprowadzą zakaz, albo niech zostawią tylko usługi. Teraz co prawda mamy na to wywalone, ale nie miałbym problemu z tym zakazem
A czy w takim razie będzie wprowadzona też jakaś regulacja dla ludzi, którzy pracują:
- w delegacjach?
- w innym mieście, czyli śpią gdzieś przez 5 dni, a tylko na weekendy wracają do domu?
- na zmiany, z których jedna ze zmian jest popołudniowa, więc z rodziną się ktoś wcale nie widzi?
Bo mam jakoś wrażenie, że ten argument jest jednak słaby.
Ja rozumiem, że ludzie chcieliby się widzieć z rodzinami, ale takich sytuacji jest trochę więcej niż "praca w niedzielę".
Po drugie - co z usługami, które nie są weekendowe, ale są wykonywane wtedy, gdy inni nie pracują? Ja regularnie migruję serwery u Klientów w weekendy (za odpowiednio więcej % bo to nadgodziny, żeby nie było wątpliwości) - rozumiem, że już nie będę mógł?
I dołączę się do Martvej - jako Stowarzyszenie organizujemy wystawy, kilka razy przewinął się temat "może by tak przy okazji wystawy zorganizować też mały sklepik" - rozumiem, że już odpadnie, bo to "nie usługa weekendowa"? Tym bardziej, że to nie jest "jednoosobowa działalność", chociaż pracowników nie mamy dokładnie żadnych.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Bo mam jakoś wrażenie, że ten argument jest jednak słaby.
Ja rozumiem, że ludzie chcieliby się widzieć z rodzinami, ale takich sytuacji jest trochę więcej niż "praca w niedzielę".
Mi na razie styka jeżeli ustawa rozwiąże większość a przynajmniej istotną część takich sytuacji (niedzielni pracownicy centrów i marketów taką część reprezentują). I jeśli do tego dojdzie, cóż, będziesz musiał żyć z tym, że Kowalskiemu coś poprawili, a Tobie nie.
Bo mam jakoś wrażenie, że ten argument jest jednak słaby.
Ja rozumiem, że ludzie chcieliby się widzieć z rodzinami, ale takich sytuacji jest trochę więcej niż "praca w niedzielę".
Mi na razie styka, jeśli ustawa rozwiąże większość a przynajmniej istotną część takich sytuacji (niedzielni pracownicy wielkich centrów i marketów taką część reprezentują). I jeśli do tego dojdzie, cóż, będziesz musiał żyć z tym, że Kowalskiemu coś poprawili, a Tobie nie.
Nie o to mi chodziło. I bynajmniej nie mam podejścia - "byle komuś innemu było gorzej".
Ja bardzo narzekać nie będę, bo miałem tylko 1 sytuację w której pół roku byłem w domu tylko gościem. Poza tym - w większości przypadków potem mogę sobie jakiś czas odebrać, a jakiś dodatkowo wypłacić, więc jakoś bardzo nie narzekam.
Ale mój brat jest na zmiany w fabryce, urlopy dostaje odgórnie - w dodatku ustalane przez pracodawcę i nie ma za wiele do gadania. Albo, jak ostatnio - jakaś awaria, to wszystkich pracowników wywalili na przymusowy urlop - do odpracowania wtedy, kiedy pracodawca ustali odgórnie - zazwyczaj oznacza to jakieś weekendy ...
Mnie się to regularnie kojarzy z XIXw ...
I nie pracuje w handlu.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Mało mnie obchodzi wygodnictwo pracowników supermarketów, mogą się zorganizować w inne dni tygodnia albo zacząć robić coś innego z bogatej palety dwudziestu siedmiu milionów rodzajów ludzkiej działalności. W swoich głowach zawsze są najbardziej poszkodowani. Co kolejna grupa to bardziej. Dawać i dawać bo się należy. A jak ktoś chce znaleźć pracowników to problem bo do roboty nadaje się co dziesiąty. I dla jasności, prywatnie, mimo, że prowadzę własną działalność, to jest to działalność mikro i nikogo nie zatrudniam.
Mało mnie obchodzi wygodnictwo pracowników supermarketów, mogą się zorganizować w inne dni tygodnia albo zacząć robić coś innego z bogatej palety dwudziestu siedmiu milionów rodzajów ludzkiej działalności. W swoich głowach zawsze są najbardziej poszkodowani. Co kolejna grupa to bardziej. Dawać i dawać bo się należy. A jak ktoś chce znaleźć pracowników to problem bo do roboty nadaje się co dziesiąty. I dla jasności, prywatnie, mimo, że prowadzę własną działalność, to jest to działalność mikro i nikogo nie zatrudniam.
Żyjemy w epoce kochania proletariatu. Oczywiście, selektywnego kochania. Jednych kochamy (co pracują w supermarketach i centrach handlowych). A tych, którym się nie "poszczęściło" i pracują na stacjach benzynowych, w tym na nocki - już kochać nie mamy zamiaru. A częstokroć zarabiają mniej niż ci, którzy tyrają na kasie w Lidlu, czy Biedronce.
Bo na miłość trzeba sobie zasłużyć. Pracą u "Niemca".
A poza tym to dobra metoda: dziel i rządź. Jednym ulżymy, drugim nie, bo bez przesady. Niech się żrą. Albo idą na kasę do Biedry zamiast w usługach tyrać.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ale mój brat jest na zmiany w fabryce, urlopy dostaje odgórnie - w dodatku ustalane przez pracodawcę i nie ma za wiele do gadania. Albo, jak ostatnio - jakaś awaria, to wszystkich pracowników wywalili na przymusowy urlop - do odpracowania wtedy, kiedy pracodawca ustali odgórnie - zazwyczaj oznacza to jakieś weekendy ...
Mnie się to regularnie kojarzy z XIXw ...
I nie pracuje w handlu.
W Niemczech wygląda to tak:
Cytat:
Pracownik musi mieć zapewnione przynajmniej 15 niedziel wolnych w roku. Za pracę w niedzielę lub święto musi otrzymać jeden dzień wolnego. Za przepracowaną niedzielę też otrzymuje wolny dzień w kolejnych dwóch tygodniach, natomiast za przepracowane święto, które wypada w tygodniu, należy mu się w ciągu 8 tygodni dzień wolny. Niestety prawo nie przewiduje dodatku do wynagrodzenia za pracę w niedziele i święta. Należy jednak zwrócić szczególną uwagę na to, czy i co zawierają uregulowania w zbiorowym układzie pracy (Tarifvertrag). Jeżeli układ ten przewiduje dodatek za pracę w dni świąteczne, to jest to jedynie za dni ustawowo wolne od pracy. Nie dotyczy to dni takich jak Niedziela Wielkanocna (Ostersonntag) czy niedziela Zielone Świątki (Pfingstsonntag).
Najważniejsze są jednak ostatnie trzy zdania. W Niemczech pracownicy mają siłę, w radzie nadzorczej każdej firmy zatrudniającej co najmniej 500 osób musi znajdować się ich przedstawiciel (wybrany w głosowaniu). Ustalenia co do trybu pracy muszą więc być wynikiem konsensusu z pracownikami. Niestety w Polsce nie mają oni tak sformalizowanego wpływu na decyzje firmy, a prawo pracy wciąż jest nadużywane w niecywilizowanym stopniu.
Romulus, tru. Zakazywać? Ok, ale również pracy na stacjach, w kinach, restauracjach, publicznych toaletach, muzeach, disnejlandach, na kolei, komunikacji miejskiej, etc., i chuj, niech stracę, niech wolno będzie pracować w szpitalu i na komendzie policji. Acha, i krów też nie wolno doić w niedzielę.
Jak już zakazywać to na całość, proszę bardzo, niech zamkną kościoły, księża też powinni widywać się ze swoimi dziećmi i rodzinami w niedzielę, a nie doić krowy w dzień święty a i zwykły człowiek w końcu odpocznie od napierdalających dzwonów.
A poza tym to dobra metoda: dziel i rządź. Jednym ulżymy, drugim nie, bo bez przesady. Niech się żrą. Albo idą na kasę do Biedry zamiast w usługach tyrać.
Od lat mamy to samo przy każdej nowej liście refundowanych zabiegów i leków. Kochamy chorych na cukrzyce i raka, ale na ALS, SM i SMA już nie. Ba, kochaliśmy bezpłodne pary, refundując im in vitro. No ale wg Twojej logiki - dopóki nie zaczniemy leczyć wszystkich, nie leczmy nikogo, nie?
Jak już zakazywać to na całość, proszę bardzo, niech zamkną kościoły, księża też powinni widywać się ze swoimi dziećmi i rodzinami w niedzielę, a nie doić krowy w dzień święty a i zwykły człowiek w końcu odpocznie od napierdalających dzwonów.
No coś ty. Czytałem tylko - nie jestem w stanie potwierdzić wiarygodności - że xiondz dobrodziej ma być zwolniony z tych wszystkich zakazów z pracą w niedzielę. I nie chodzi o odprawianie mszy. Ale może to fejk. Zresztą, to nawet prawdopodobne, że jak dojdzie co do czego, to xiondz dobrodziej będzie mógł wyzyskiwać w niedzielę na zasadzie wyjątków. Ale "Niemiec" nie będzie pluł nam w twarz. Założę się o kubełek z KFC, że tak będzie. Xiondz dobrodziej dostał dyspensę na handel ziemią, to i na to dostanie.
dworkin napisał/a:
Od lat mamy to samo przy każdej nowej liście refundowanych zabiegów i leków. Kochamy chorych na cukrzyce i raka, ale na ALS, SM i SMA już nie. Ba, kochaliśmy bezpłodne pary, refundując im in vitro. No ale wg Twojej logiki - dopóki nie zaczniemy leczyć wszystkich, nie leczmy nikogo, nie?
Postaw się na chwilę w sytuacji tego pracownika ze stacji benzynowej, który będzie musiał pracować w niedzielę. Z uzasadnieniem, że jego robota jest tak ważna i dla klientów i dla państwa, że musi tyrać i kasować za tankowanie w niedzielę o 13.00, zamiast byczyć się z rodziną.
Nie jestem za zakazem handlu w niedzielę. I to nie dlatego, że jestem taki czuły na prawa pracownicze. Choć też. Ale pojeździłem trochę po Europie i widziałem, że są kraje, które takie zakazy mają i żyją. My też przeżyjemy. Tyle czy ten zakaz jest tak bardzo potrzebny? Czy to tylko temat zastępczy?
To, że wnosi o to skorumpowany i upolityczniony pseudo związek zawodowy też rozumiem. Jeszcze ktoś by pomyślał, że chodzi im o obronę pracowników, a nie o realizację linii Matki Partii.
Ale jeśli chodzi o prawa pracownicze to są ważniejsze kwestie do załatwienia. Na przykład rozbicie zdegenerowanego systemu umów śmieciowych, który niszczy kodeks pracy i prawa pracownicze. Może czas najpierw rozprawić się z tym, że Państwowa Inspekcja Pracy nie ma żadnych realnych narzędzi, aby kontrolować i karać przedsiębiorców, którzy łamią prawo pracy? Na przykład zmuszając pracowników do pracy w godzinach nadliczbowych i nie wypłacając za to wynagrodzenia, czy dnia wolnego?
A dopiero na koniec sprawdzić, czy wprowadzanie takiego zakazu ma sens.
Ja nie będę płakał za zamkniętymi marketami w niedzielę. I tak w centrach handlowych w niedzielę bywam od wielkiego dzwonu, naprawdę od bardzo wielkiego. Za kinami już bym płakał. Za stacjami benzynowymi też pewnie dałbym radę nie płakać. I tak dalej. Nie mam problemu z tym, że w niedzielę niczego bym nie kupił. Choć z aptekami byłby problem.
Chodzi mi o to - i to jest najgorsze, bo całkowicie mnie ośmiesza i kompromituje w tym kraju - aby taki zakaz był wprowadzony nie ze względów sroloideolo. Chciałbym aby był częścią sprawnie działającego, spójnego i kompletnego prawa pracy. A nie kolejną "nakładką" na ten wciąż psuty system. Byle tylko załatwić polityczny interes. I zyskać tani poklask. Bo nie wierzę, aby też w Lidlu, czy Biedronce bardzo płakali z powodu tego zakazu. Zwolni się ludzi, dostosuje i handel będzie działał jak zwykle. A w soboty sklepy te będą miały większe obroty niż zazwyczaj. Szybciej będą magazyny oczyszczać.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Postaw się na chwilę w sytuacji tego pracownika ze stacji benzynowej, który będzie musiał pracować w niedzielę. Z uzasadnieniem, że jego robota jest tak ważna i dla klientów i dla państwa, że musi tyrać i kasować za tankowanie w niedzielę o 13.00, zamiast byczyć się z rodziną.
Ale ja się stawiam i rozumiem, że praca w niedzielę, gdy reszta rodziny ma wolne, jest przejebana. Szczerze współczuję. Tyko czy to argument, by nie poprawiać doli innych? Poza tym stacje benzynowe są bardziej newralgiczne i w innych krajach z zakazem handlu w niedziele otwarte. No i na koniec Twój argument doskonale pasuje do mojej analogii. Bo jak czują się chorujący, którzy po raz kolejny słyszą, że do refundacji weszły nowe leki, ale nie dla nich?
Romulus napisał/a:
Chodzi mi o to - i to jest najgorsze, bo całkowicie mnie ośmiesza i kompromituje w tym kraju - aby taki zakaz był wprowadzony nie ze względów sroloideolo. Chciałbym aby był częścią sprawnie działającego, spójnego i kompletnego prawa pracy. A nie kolejną "nakładką" na ten wciąż psuty system. Byle tylko załatwić polityczny interes. I zyskać tani poklask.
Zgadzam się, to najwyżej półśrodek. W Polsce tak rozwiązywano problemy przed PiS-em i tak rozwiązuje się je za PiS-u. I zakładając nawet głównie pozytywny wymiar powyższej reformy - może to niewłaściwe doceniać takie ochłapy, ale z drugiej strony są przecież lepsze niż nic. Alternatywą byłby już tylko bunt obywatelski z prawdziwego zdarzenia, ale na to się nie zanosi. Instancją takiego buntu było zresztą zwycięstwo Kaczyńskiego.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Zresztą, to nawet prawdopodobne, że jak dojdzie co do czego, to xiondz dobrodziej będzie mógł wyzyskiwać w niedzielę na zasadzie wyjątków
No więc w pierwszej wersji projektu jednym z wyjątków miał być handel dewocjonaliami (i można by handlować w niedzielę jeśli te dewocjonalia stanowią ileś procent asortymentu) i w biżuteryjnym środowisku żartowaliśmy że trzeba będzie zacząć robić różańce. Tylko to nadal nie rozwiązuje problemu jarmarków, giełd, kiermaszów etc bo ktoś je organizuje i ktoś pracuje przy tej organizacji.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
1. Prawo Pracy mamy niezłe, znacznie gorzej z jego egzekwowaniem. Bez dopakowania "siły" PIP zmiany będą bardzo powolne.
2. Problem umów zleceń w handlu odchodzi do przeszłości. Sam się rozwiązuje.
3. Zakaz handlu brzmi źle, nawyzwajmy to ograniczeniem i winno dotyczyć klasycznych sklepów, a zwłaszcza CH. Jak się nad tym zastanowić to możliwe ze wcale nie wpłynie negatywnie na handel i zatrudnienie.
4. Nie ma co wyważac otwartych drzwi, a wprowadzić model niemiecki
Nie ma co wyważac otwartych drzwi, a wprowadzić model niemiecki
Ale że niby ta partia ma wprowadzić opcję niemiecką?
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Z perspektywy niewielkiego miasteczka wygląda to trochę inaczej. W święta gdy CH są zamknięte życie zamiera, puste ulice, halucynacje z głodu i śmierć. Nie ma żadnego życia społecznego, zero, null. W CH bywają jacyś animatorzy, ktoś się zajmie dziećmi, bywają jakieś wystawy tematyczne, jakieś relacje międzyludzkie bywają. Jakieś życie poza rosołem z kurą i kłótniami rodzinnymi. Wiem, że to brzmi strasznie, no ale tak to wygląda.
Ludzie przychodzą tam pobyć, poszwendać się, posiedzieć, spędzić czas. Niekoniecznie na zakupy. Te duże centra handlowe stały się przestrzenią publiczną. Jak park, czy - w małych miasteczkach - rynki.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
coś w tym jest,
ale - patrząc na małe miasteczko które jest mi znane (Lubań) - mogę powiedzieć z całą pewnością, że w niedziele nawet te centra handlowe nie przyciągają ludzi.
Niedziela to tam czas tłustego rosołu i rodzinnych konfliktów.
jak już mówiłem - niemiecki model jest całkiem do rzeczy.
sklepy pozamykane, ale wszystkie "rozrywkowe" obiekty otwarte,
tak jak i dworzec i sklepy na nim - np. Lidl na dworcu w niedzielę przeżywa oblężenie, nawet zielesko wykupują
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum