"Pasażer nr 4"
Dla odmiany całkiem inny film, mimo również mocnego motywu kosmicznego. ;-)
Nie wiem jak ten film zaklasyfikować ... trochę dramat psychologiczny (chociaż tu mocno jednak spłycony), trochę sajfaja (i to ze zwróceniem uwagi na "saj" właśnie). Trochę taki "Marsjanin" tylko na statku kosmicznym, albo trochę też "Grawitacja".
Reżyser podobno swój pierwszy film chciał umieścić właśnie na Marsie i miał być połączony z tym, ale zorientował się, że trochę za bardzo do "Marsjanina" to jest właśnie podobne.
Podoba mi się, że jest przecież CGI, ale bardzo nierzucające się w oczy, mimo, że przecież oczywiste. To nie CGI jest tu najważniejsze.
Podoba mi się ten "saj" w tym filmie, taki niełopatologiczny, ale go widać. Podoba mi się zwłaszcza to jak zrobili grawitację i to, że tej grawitacji pilnują w odpowiednim momencie. Podoba mi się, że pojawia się promieniowanie słoneczne. Chociaż 20 minut wydaje mi się, że za długo.
Podoba mi się, że bardzo niełopatologicznie, ale widać w filmie, że jednak wzrost masy (o jednego pasażera) miał wpływ. Ale jest to zaznaczone bardzo subtelnie i pewnie wiele osób w ogóle nie skojarzy.
I podoba mi się końcówka - zdecydowanie IMHO nieholyłudzka i to z kilku powodów, powiedziałbym nawet, że lekko zaskakująca.
Jest kilka niedociągnięć IMHO, ale mi nie przeszkadzały.
Jak ktoś lubi takie niespieszne filmy, bez fajerwerków, oparte głównie na grze 4 aktorów + jakiejś historii (mimo, że nie jest jakoś bardzo skomplikowana), to chyba dla odmiany polecam. ;-)
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
"Pandora"
Koreańskie popłuczyny po Czernobylu ...
O Jezu ...
Zaintrygowało mnie na początku "czy Koreańczycy znają określenie Puszka Pandory" - no więc znają - ten film był ewidentną Puszką Pandory, nie otwierajcie jej ...
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Na wszystkich płaszczyznach jest to głupie/nieudolne. Rozmaitych bzdur i błędów logicznych są tu dziesiątki. Jest niby dylemat etyczny, lecz rozegrany infantylnie, prostacko. Scenariusz, budowanie napięcia, dialogi, konstrukcja postaci, założenia intrygi - to wszystko leży i kwiczy. No a poza tym nudne to wszystko niemożebnie.
2/10
Znaczy przeczucie mnie nie myliło.
No jak to znalazł się Michael na pokładzie? A wpadł po lekcjach sobie dorobić na stacje, i podczas startu zasnął i tak już został, a potem wziął i umarł. Nie skończywszy jeszcze magisterki, a tylko dwa lata mu zostały...
Z jednej strony film lekki, z drugiej opowiada o wielkich emocjach, pasjach, dramatach. I to się nie gryzie. Z jednej strony testosteron, smar, zapach benzyny i setki koni mechanicznych a z drugiej hollywoodzkość wyłazi wszystkimi porami. Film oparty na prawdziwych wydarzeniach, ale jako wizja artystyczna nie przedstawia wszystkiego dokładnie tak jak było. Matt Damon w dobrej formie, Christian Bale w świetnej.
Obejrzane po kilkunastu latach Amores perros nadal robi piorunujące wrażenie. Wspaniałe kino, lubię filmy Inarritu, oprócz, nie wiedzieć czemu Biutiful
"Lęk pierwotny" - odkurzyłem sobie ten film sprzed - ło querva - dwudziestu pięciu lat. Pamiętam pierwsze wrażenie, kiedy go oglądałem pod koniec lat 90-tych, na studiach. Bardzo mi się podobał. Dziś również dawał radę, zasadniczo. Wprawdzie takie zaskakiwanie widzów w finale nie było wówczas niczym nowym, to miało wtedy moc. Dziś pewnie już spowszedniało i wymaga znakomitych fachowców, aby z tego motywu wycisnąć coś świeżego, zaskakującego lub, po prostu, niepokojącego. Do "Lęku pierwotnego" miałbym zastrzeżenie w odniesieniu do finału, który chyba nie do końca wygrał to, z czym skończył główny bohater. Sama intryga nie jest specjalnie skomplikowana, a scenarzysta się nie wysilił, "łapiąc" pobocze łatwymi skrótami typu "przegrywam sprawę więc znajdźcie mi świadka" i znajdują w następnej scenie; lub wejdę sobie do zabezpieczonego przez policję domu ofiary i wezmę kasetę video. Skróty scenariuszowe nie przysłużyły się filmowi, patrząc po latach i z dystansem. Niemniej, nieźle się go oglądało, bo i obsada przednia. Richard Gere dźwiga film, ale bez znakomitej gry Edwarda Nortona obraz ten nie miałby szans. https://www.youtube.com/watch?v=glWAjoDVH3c
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
o - to ja wczoraj też wytargałem starocia - czyli Kod Merkury (gdzieś leciał) z Willisem.
Wcześniej jakoś tego nie oglądałem. Ciekawe że konstrukcja całkiem podobna do 6zmysłu (rok później) .
Na uwagę zasługuje rola dzieciaka - postaci z głębokim autyzmem, nie jakieś słodko-pierdzące superinteligentnyiprawiecałkiemnormalny.
"Free Guy" - bardzo fajny film, inteligentny, zabawny, z przesłaniem, a w jednej scenie nawet trochę wzruszający.
Wprawdzie widać wyraźną inspirację "Truman Show" i "Matriksem", jednak fabuła na pewno nie jest zrzynką, a sam film ma w sobie wiele własnego uroku i stylu. I jest na tyle dobry, że te inspiracje nie przeszkadzają.
Kulminacyjna scena mnie rozwaliła.
Poza odtwórcą głównej roli, Ryanem Reynoldsem, Taika Waititi robi tu naprawdę dobrą robotę - grana przez niego postać to jedna z najbardziej charakterystycznych w filmie, choć drugoplanowa.
Ogólnie 8/10.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
"Beckett" - kolejny letni film Netflixa. Sprawnie zrobiony, ale na kilka rzeczy trzeba przymknąć oko, aby dobrze się oglądało. Bohater po wypadku samochodowym w Grecji nagle staje się celem dla policji i przestępców i nie wie, dlaczego. Szybko się dowiaduje, ale i tak musi uciekać. Nie ma sensu szukać w tym filmie pogłębionej psychologii, po prostu się dzieje.
https://www.youtube.com/watch?v=EPT_PNucTWE
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum