FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poprzedni temat :: Następny temat
Rezydencja Chillmanów
Autor Wiadomość
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-04-26, 23:02   

Było jeszcze kilkadziesiąt minut do lekcji, ale Dave był gotowy już od jakiegoś czasu. No, prawie gotowy, bo przed nim, na stoliku w kuchni leżał talerz z dwoma grzankami. Jedna z szynką, majonezem i ketchupem (uwielbiał takie kanapki!) a druga z masłem orzechowym. Normalnie podskoczyłby z radości na widok takiego śniadania, ale dziś nie był w humorze. Właściwie nie w humorze był już od dłuższego czasu, a konkretniej od całej tamtej akcji z nielegalną bronią i aresztowaniem. Wszystko było inne, pozbawione jakiegokolwiek sensu. Jedzenie smakowało mu jak papier, wszelkie soki i napoje, które ubóstwiał, jak woda, a dym papierosowy był dla niego niczym powietrze. Miał nawet moment w którym zastanawiał się czy nie potracił zmysłów (nie w sensie szaleństwa, a w sensie braku odczuwania) ale w końcu zganił się za tą niemądrą myśl.
Chłopak wgapiał się bezmyślnie (tak to wyglądało z perspektywy drugiej osoby) w swoje śniadanie. Ojciec siedział naprzeciwko niego. Spojrzał na niego znad gazety, którą czytał popijając kawę. Dave miał wrażenie, że to spojrzenie było dziwne... Jakby ojciec patrzył na niego jak na kogoś obcego. To wrażenie, które miał wobec spojrzeń obojga rodziców, towarzyszyło mu tak długo jak brak smaku czy utrata jakiegokolwiek entuzjazmu. Wiedział jednak, że zdaje mu się tylko i że to śniadanie jest jak każde inne. Gdy tak spojrzał na to co jest na stole i co się wokół niego dzieje skojarzyło mu się to z wizją idealnej amerykańskiej rodziny. Matka krząta się w kuchni zmywając naczynia, na stole grzanki z sokiem pomarańczowym dla dziecka, a jej mąż popija kawę z nosem w gazecie. Słowem świat harmonii i doskonałości. Taaa... Jasne. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się wiadomym było, że coś jest nie tak, ale nie koniecznie chodzi o niechlujnie posmarowany chleb, czy to, że gazeta jest sprzed trzech dni, ale to mogło dawać do zrozumienia, że coś jest grane.
- Zamierzasz to jeść, czy tylko się gapić? - burknął do Dave'a ojciec udawanym tonem rodziciela oburzonego brakiem apetytu syna - Jak nie będziesz jadł jak należy to odeślemy cię na badania pod kątem braku apetytu - dodał po chwili. Matka Dave'a uśmiechnęła się do siebie, jednak była do nich odwrócona plecami i żaden z nich tego nie mógł zauważyć. Lubiła poczucie humoru męża, w zasadzie to było to co ją oczarowało w jego osobie. Dave uśmiechnął się półgębkiem i wziął się za grzankę jednak ze skromnym entuzjazmem. O ile normalnie pochłonąłby je w mgnieniu oka to teraz skubał je powoli w zamyśleniu. Rzucił okiem na gazetę, którą czyta ojciec. Szmatławiec. Stary szmatławiec... Ale cóż się dziwić, on rzadko nadążą nad tym co dzieje się na świecie poprzez swoje wyjazdy i często musi nadrabiać w wolnym czasie gdy przyjeżdża. W oczy rzucił mu się nagłówek jednego z artykułów - "Dwoje czternastolatków w krzakach parku w biały dzień". Kids are running around naked fucking in the bushes - przeszło mu przez myśl. Zaczął zastanawiać się jak bardzo żałośni są te pismaki pracujące u nich... Kto w ogóle jest na tyle głupi by coś takiego drukować? Nie jego sprawa... Dave przyłapał się na tym, że zatrzymał się w połowie drugiej grzanki rozmyślając o głupotach. Zganił się w myślach i dokończył posiłek, który zaraz popił sokiem. Wstał od stołu...
- Dziękuję - ...by udać się na górę po swój plecak i zejść wkrótce na dół, wyjść z domu, wsiąść do Camaro i odjechać w zamyśleniu.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-24, 21:19   

Dave spał sobie smacznie w samym podkoszulku i bokserkach rozwalony na całe łóżko, gdy komórka się odezwała.
America, fuck yeah!
Znowu zmienił dzwonek. Po pierwszym sygnale zaczął przewracać się z boku na bok, mamrocząc coś pod nosem. W końcu jednak zaczął łapą szukać na stoliku nocnym komórki. Kilka razy uderzył dłonią o jego blat, nim natrafił na to czego szukał. Spojrzał na wyświetlacz mrugając przy tym kilkakrotnie. "Ricky".
- What the hell?... - mruknął niewyraźnie pod nosem, by zaraz wcisnąć zieloną słuchawkę i przystawić do ucha. Po piątym sygnale.
- Hello? - rzucił do słuchawki wyraźnie zaspanym głosem. Chwilę słuchał co miała do powiedzenia Ricky. Nagle zerwał się do pozycji siedzącej z głośnym okrzykiem.
- WHAT!? - krzyknął, nie dowierzając. Zaraz jednak uspokoił się (przynajmniej pozornie) i przybrał spokojny ton - Sorry. Thanks for the call... I'll let Anna know. Where is he now?
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-24, 22:00   

- See ya... - rzucił przyciszonym głosem do telefonu ale nie był pewien, czy Ricky to słyszała. Odjął słuchawkę od ucha i patrzył tępo na wyświetlacz komórki. Na tapecie widniał Blind Guardian. Po chwili zaczął szukać w liście kontaktów Anny. Przypomniało mu to, że powinien przemianować ją z "Anna (kumpela Maxa" na choćby po prostu "Anna". Ale to kiedy indziej. Chwilę patrzył na jej numer wyświetlony na komórce, po czym w końcu wybrał "połącz". Przyłożył znów słuchawkę do ucha wyczekując połączenia.
- C'mon, pick it up! - niecierpliwił się. Pomyślał, że Ricky pewnie tak samo była niecierpliwa jak dzwoniła do niego. Przez chwilę przez myśl przeszło mu, by wysłać SMSa, ale doszedł do wniosku, że nie zbudziłoby to jej pewnie.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-24, 22:27   

Dave odetchnął cicho, gdy odebrała i mówił tak spokojnym tonem, że aż dziwnym. Bardzo dziwnym, trochę zbyt pozbawionym ludzkich emocji.
- Okay, let me get straight to the point. Max had an accident. Jest w klinice. I'm going there right away no matter what. Want me to pick you up, or will you come by yourself? - zapytał, nie podejrzewając że po usłyszeniu czegoś takiego Anna miałaby nie przyjeżdżać. Czekając na odpowiedź Dave wlepił wzrok w lava lamp, stojącą na jego nocnym stoliku. Po chwili jednak zamknął oczy, wsłuchując się jedynie w głos Anny.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-24, 22:55   

- No, no, Ricky said he's alright. Sorry, should've said that first. So, do you want me to pick you up? - zapytał przesadnie spokojnym głosem. Rozejrzał się po pokoju. Ubranie było tam, gdzie jest zostawił. Wstał i podszedł do niego, po czym złapał granatowe jeansy. Przyglądał im się chwilę, jakby nieufnie, trzymając słuchawkę przy uchu. W końcu jednak przytrzymał ją ramieniem do ucha, a rękami wkładał sobie na nogi spodnie. Zaraz, gdy tylko je zapiął, narzucił na plecy przykryte jedynie koszulką bez rękawków kurtkę, przekładając komórkę od jednego ucha do drugiego.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-24, 23:37   

- Okay, I'll be there right away - odparł krótko, po czym rozłączył się i wsunął komórkę do kieszeni. Poprawił skórzaną kurtkę, po czym, nie mówiąc nic nikomu, zbiegł prędko po schodach. Gdy był już na dole wsunął swoje buty na nogi i wybiegł z domu w stronę. Wskoczył zaraz do swojego auta i wyjechał na ulice miasta. Bez muzyki tym razem, za to wyciągając papierosa jedną ręką, drugą trzymając kierownicę. Wsadził go do ust, otworzył okno i zapalił go. Wszystko jedną, prawą, ręką. Już wkrótce miał być pod domem Anny.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-26, 13:25   

W pokoju chłopaka było ciemno. Okna były zasłonięte, bo jasne słońce raziło go w zmęczone oczy. Pojedyncze promienie świeatła przebijały się na ściany i meble w zaciemnionym na grobowiec pokoju.
Dave siedział na łóżku z buciorami na nogach. Właściwie to półleżał. W ręku trzymał "Wielki Marsz" Stephena Kinga, co pozwoliło mu skupić zmartwienia na nieco innym świecie.
- Come on, he can't die... - mruknął pod nosem, krzywiąc się lekko i już miał przerzucić kartkę (Jak mogli taki moment rozciągnąć na dwie kartki? Nie cierpiał w kulminacyjnym momencie przerzucać stron.), gdy odezwał się jego telefon. Teraz miał jeszcze inny dzwonek niż uprzednio, zresztą jak zwykle.
Sweet Little Dead Bunny
- Oh, God, why now...? - rzucił, wzrokiem już szukając komórki i odkładając na bok książkę. Leżała tam gdzie uprzedniej nocy, na stoliku nocnym. Przetarł lewą dłonią oczy. Nie spał i cholernie go piekły. Spojrzał na wyświetlacz. Anna. Wcisnął zieloną słuchawkę.
- Tak? - rzucił już nieco rozpogodzonym tonem.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-26, 13:41   

- Woah, po kolei, po kolei... - rzekł w odpowiedzi na jej kilka nie powiązanych ze sobą zdań mniej lub bardziej złożonych - I know, I often sound or look like shit. Shitty life. Second part... Sugerujesz coś konkretnego? Oh yes, hi. Number four... Czytam Stephena Kinga. Koleś jest... Niezły. I nie, nie spałem, ale to nic takiego - odetchnął, gdy skończył odpowiadać na... Jak się doliczył, pięć osobnych zagadnień ("hi" też wliczył) i siadł na łóżku, opuszczając nogi na podłogę.
- And what are YOU doing, huh? I bet something crazy, ain't I'm right? - odruchowo uniósł brwi ku górze.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-26, 14:06   

- Trochę szalone, jak na mój gust, ale wiesz, ja to ja - odparł i zamyślił się, spoglądając na książkę. Damn. Był w takim momencie... Ale hell with that, przynajmniej się z kimś zobaczy.
- Well, let it be then - doparł, wstając z łóżka. Był w tych samych ciuchach, w których jechał jeszcze tej nocy do szpitala. Ale, że było gorąco, to zrzucił z siebie właśnie skórzaną kurtkę i otworzył szafę, by znaleźć coś bardziej... Odpowiedniego, nie miał zamiaru się usmażyć.
- Będę pod knajpką niedługo, look for me there - rzucił, wyciągając białą koszulę, którą nosił zazwyczaj do garnituru.
- Anything else? - zapytał tonem nieco szalonego sklepikarza.
Tym razem jakoś nie marzył o czarnych koszulkach z nazwami zespołów (lub i bez nich), czy czymkolwiek kolorowym. Ściągnął koszulkę bez rękawków na chwilę odejmując słuchawkę od ucha, po czym narzucił na siebie koszulę. Nie zapominał rękawów, bo i po co? zapiął jedynie parę guzików na tułowiu, coby z niego nie zlatywała i wylazł z pokoju.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-26, 14:30   

Również zaśmiał się cicho, gdy podłapała "kminę".
- Nie martw się, nie biorę kurtki, jeszcze nie zgłupiałem. Aż tak. Rower - odparł, schodząc na dół i kierując się w stronę garażu. Wszedł do środka i rozejrzał się za swoim rowerem. I był tam. Prawie nie używany. Jeszcze się nadawał do jazdy, jeśli chodzi o wzrost Dave'a, zdecydowanie się nadawał, ale opony to były prawdziwe flaki. Złapał więc za pompkę i przyłożył komórkę ramieniem do ucha, po czym, starając się nie upuścić jej, zaczął pompować przednie koło, nie zapominając usunąć pierwej co usunąć trzeba było.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-05-26, 18:20   

- Well, see you there. I weź ze sobą coś na uspokojenie, bo możesz paść ze śmiechu widząc mnie na rowerze. It's as unusual as... As... Armageddon, or somethin' - rzucił do słuchawki, po czym schował ją do kieszeni. Tylnej, nigdy do przedniej. Szkodliwe działanie fal elektromagnetycznych na układ rozrodczy i tak dalej... Kontynuował pompowanie roweru. Gdy skończył z przednią oponą, napompował i tylną. Upewnił się, że siodełko jest na właściwej wysokości i takie tam.
- Alright... Let's do it! - mruknął do siebie, wsiadając na rower.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-06-11, 20:40   

A Dave siedział sobie w sielankowej atmosferze z sielankowym Bobem Marleyem płynącym z głośników kompa i sielankowo machając jedną nogą, która skrzyżowana była z drugą. I tak sobie czytał książkę. Albo raczej udawał, że czytał, bo w rzeczywistości zżerała go ciekawość jaka była reakcja Anny na prezent i kiedy wreszcie znajdzie co znaleźć miała. W końcu, całkiem niespodziewanie (bo właściwie myślał, że poczeka dłużej) odezwał się telefon. I tak, jego dzwonek też był bardzo reggae'owato tak jak i muzyka z głośników. Otóż, gdy usłyszał "No Woman No Cry" odwrócił się do lampki nocnej, do której siedział tyłem na krześle i ściągnął z niej telefon zerkając na wyświetlacz. Just as he expected, Anna. Odruchowo wyszczerzył się do siebie i odebrał połączenie, by po chwili przemówić pozornie spokojnym tonem jak gdyby nigdy nic.
- Yes? You miss me already? - podkreślił ostatnie słowo silnym akcentem i żartobliwym tonem.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-06-11, 20:59   

Nie zbaraniał, jak spodziewała się osoba na linii, a jedynie milczał z uśmiechem na twarzy, aż zacznie mówić coś więcej. Jednak gdy zaśmiała się i on zaśmiał się cicho. Cicho, ale zawsze.
- Skoro twierdzisz, że mam tak świetny gust, to chyba nie jest ze mną tak źle, jak mi się zdawało. A co do prezentu... Cóż, wedle Twej woli. W zasadzie to i tak i tak możesz to interpretować - odparł ciepłym tonem.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-06-11, 21:36   

- Sittin' home, listening to Marley and trying to read a book. In vain... - przeczesał dłonią włosy w namyśle - Byłem zbyt ciekaw twojej reakcji by nadążyć za najprostszym nawet zdaniem w książce - uśmiechnął się lekko pod nosem - Więc teraz, skoro mój plan został zrealizowany co do ostatniego szczegółu... Mind going out somewhere?
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-06-20, 13:12   

Dave był całkowicie skupiony na drodze, a przynajmniej wydawał się być. W rzeczywistości, zerknął kilka razy kątem okna na swą pannę, gdy ta nie mogła tego dostrzec. Kiedy padło pytanie z jej ust uśmiech pojawił się na jego twarzy, ale nie odrywał wzroku od przelatującej pod nim powierzchni ulicy. Zdjął prawą rękę z kierownicy i położył ją na kolanie Anny.
- Takin' you home, sweetheart - odparł, wciąż patrząc przed siebie, ale kątem oka rejestrując jej zachowania i reakcje.
 
 
Sygin 
Żywe Srebro:)


Posty: 449
Wysłany: 2008-06-20, 13:43   

- That's hardly home... chyba, że miałeś na myśli, że bierzesz mnie do SWEGO domu.
Wskazała kciukiem wyłaniający się niedaleko przed nimi dom Chillmanów i przeniosła na niego zaskoczone spojrzenie - a o ile sie orientuję, nie mam u ciebie swoich ciuchów więc w co niby sie przebiorę po kąpieli? Twoją koszulę? - brązowe brwi uniosły się nad takimi samymi oczami gdy patrzyła na niego z lekkim uśmiechem.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2008-08-10, 13:22   

Wpatrywał się z zaciętą miną w gasnący ekran telefonu komórkowego, siłując się z własnymi myślami. Przymrużył oczy w reakcji na jakąś niewiadomą myśl. W końcu ni z tego ni z owego, jakby w odpowiedzi na jego miny, telefon oznajmił na głos "Message, my lord!". Uniósł lekko brwi i sprawdził wiadomość. Zdziwił się wielce, gdy zobaczył kto do niego pisze. Jego usta ułożyły się w nieme słowo. Natychmiast wziął się za odpisywanie.
 
 
KapitanOwsianka 
plotkara

Posty: 2736
Skąd: Od wujcia fotela
Wysłany: 2008-09-22, 20:26   

Był ranek, tuż przed wylotem Anny. Taksówka stała opodal, a Anna z jedną torbą w ręku i kopertą w drugiej ręce podeszła do drzwi posiadłości Dave'a. Tak słodko jak tylko ona potrafiła przygryzła dolną wargę zastanawiając się przez moment czy nie zadzwonić i nie pogadać z Chillmanem, wreszcie jednak włożyła kopertę za zdobioną klamkę i odwróciła się powiewając czarnym płaszczykiem. Klatka się zatrzymała, a postać Anny zaczęła zanikać zostawiając list i drzwi Dave'a.

... Zazwyczaj jednak wtedy możemy liczyć tylko na siebie, bo tej wybranej osoby nam brakuje, nie czeka przy nas...

Ciąg dalszy w Caleb's cribb
_________________
"I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."

Miewam napady wściekłości.
 
 
KapitanOwsianka 
plotkara

Posty: 2736
Skąd: Od wujcia fotela
Wysłany: 2008-12-07, 17:14   

Dave wraca do domu niedługo po tym jak Anna zostawiła list. Podchodzi do drzwi i sięga po kopertę, którą z ciężkim sercem otwiera.

głosem Dave'a
...Zawsze myślałem, że z każdej kabały można wyjść. Teraz, teraz zaczynam się zastanawiać, czy pewne błędy będzie mi dane kiedykolwiek naprawić lub odrobić. Czy uda mi się ją odzyskać, czy...

przeniesienie akcji do Caleb's cribb
_________________
"I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."

Miewam napady wściekłości.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2009-01-20, 22:53   

Dave siedział przy stoliku, grzecznie wcinając tosty z masłem orzechowym i popijał je mlekiem. Jak zwykle milczał przy śniadaniu, wgapiając się w stół przy którym siedział.
- Jedz szybciej, synu, bo spóźnisz się na lekcje - rzucił do syna Raynold tym swoim wyuczonym tonem oficera, pouczającego jednego ze swoich podwładnych, że ustawiając łódź pod tym kątem do fal z pewnością ją wywróci.
- Nie spóźnię się, tato - odpowiedział tylko Dave między kęsami.
- Mam nadzieję. Nie zawiedź mnie, synu. To, że wypływam dzisiaj nie znaczy, że masz pod moją nieobecność szaleć. Zresztą... Twoja matka będzie cię pilnować - dodał, po czym Jenny jak na zawołanie położyła Dave'owi pudełko śniadaniowe przed chłopakiem.
- Dzięki mamo, ale nie będę chyba głodny w szkole... Biologia i chemia - rzucił, jakby to wszystko tłumaczyło. Wstał od stołu (coś w jego kieszeni zabrzęczało metalicznie, jednak doszedł do wniosku, że to pewnie klucze od domu wsadził do nie tej kieszeni co zwykle), dojadł tosta, dopił mleko, uściskał ojca, pocałował matkę w policzek i opuścił wkrótce dom na swoim Chopperze.

Przeniesienie akcji
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2009-01-30, 21:39   

I want to fucking break it

Agresywnym jazgot wyrywał się wściekle z głośników w pokoju Dave'a niemal zagłuszając jego myśli. Taki był jego cel, ale właśnie to niemal nie dawało mu spokoju. Łomot wprawiał jego żołądek w drżenie, przez co czuł się jeszcze gorzej. Siedział na łóżku z twarzą w dłoniach i ściskał w nich własną głowę.
- What the hell should I do? - zapytał siebie, choć znał odpowiedź. Powiódł wzrokiem na bok na telefon. Zaczął wyobrażać sobie, jak bierze go do ręki, przeszukuje listę kontaktów, wybiera właściwy numer i wciska zieloną słuchawkę. Potem uradowany słyszy śliczny głos, spokojny, choć spodziewał się agresji, bądź chłodu. Umawia się na spotkanie i mówi, że musi wyznać jej parę rzeczy. Ona trochę się przejmuje tymi słowami, ale zgadza się na spotkanie.
Po chwili wrócił do rzeczywistości. Telefon jak leżał wcześniej, tak leżał dalej. Dokładnie w tym samym miejscu i jak na złość w milczeniu. Ściągnął brwi, jakby zamierzał właśnie puścić w jego kierunku wiązankę, ale nic się nie stało. Oparł łokcie już rozluźnionych rąk na kolanach, zgarbił się i wlepił spojrzenie w ziemię.
- Powinienem był rozbić sobie tą butelkę na łbie zanim zrobiłem coś głupiego - warknął do siebie. "Now it seems to be too late..." - przeszło mu przez myśl - "What am I thinking? It IS too late!"
Uderzył z całych sił w miękkie łóżko, ale nie dało mu to ulgi. Spojrzał na bas, szukając w nim ratunku, ale na nic to, stwierdził że tylko go to bardziej rozdrażni. Walnął się na łóżko wściekły na cały świat, lecz najbardziej wściekły na samego siebie. Chociaż, czy wściekły to dobre słowo? W tej chwili on siebie najzwyczajniej w świecie nienawidził. Przeturlał się parę razy po łóżku i zwinął w kłębek. Poleżał tak chwilę, ale wściekłość nie pozwoliła mu leżeć w spokoju. Uderzył pięścią znowu w delikatny puch i siadł na łóżku. Spojrzał na zmaltretowaną pościel.
- I want to fucking break it! - wykrzyknął z jeszcze większą pasją, niż prezentował swoim głosem wokalista Static-X. Miał ochotę coś rozpieprzyć w drobny mak, ale za cholerę nie przychodziło mu na myśl co mógłby bezkarnie i ze spokojnym sumieniem rozpieprzyć.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2009-02-16, 12:06   

Dave spał spokojnie w swoim łóżku. Kołdra zsunęła się z niego niemal zupełnie, zapewne przez nocne szamotanie się z własnymi myślami. Zbudził się i powoli uchylił oczy. Kolejny beznadziejny dzień, kolejny dzień szkoły.
Już miał jęknąć z niechęci do całego dzionka, lecz wtem poczuł na szyi coś zimnego i cienkiego. Otworzył gwałtownie oczy, spróbował wstać i jedną ręką sięgnął do szyi. To coś zacisnęło się mocno. Dave kaszlnął. Próbował zerwać się do pozycji siedzącej, nie mógł. Szarpał za metalowy przedmiot zaciśnięty wokół szyi, jednak nic z tego. Turlał się po łóżku o w jedną, to w drugą stronę starając się oswobodzić i odzyskać oddech, nadaremno jednak. W końcu sturlał się na krawędź łóżka i przypadkiem jego oczy napotkały lustro. Tam poznał dziwny metalowy przedmiot - był do łańcuszek, który niegdyś podarował Annie. A powodem, dla którego ten zaciskał się wokół jego szyi, a zarazem jego oprawcą, był... On sam w jego skórzanej kurtce i bojówkach. Zanim w jakikolwiek sposób zdołał pokazać swoje zdziwienie świat wokół zalał się czernią.

* * *


Gdy Dave zbudził się, okazało się że leży na podłodze. Wciąż czuł, że coś ściskało go za szyję, więc odruchowo sięgnął tam i szarpnął z całych sił. Sznurek puścił, a koraliki, które były prezentem od Anny, rozsypały się w nieładzie po całej podłodze. Chillman oddychał ciężko. Spojrzał w lustro klęcząc na podłodze. Zobaczył strużkę krwi sięgającą od jego skroni aż po brodzę. Dotknął dłonią miejsca, z którego sączyła się krew. Syknął z bólu. Rozejrzał się nieświadomy tego co się stało. Zobaczył przy łóżku gitarę basową leżącą pod kątem. Po chwili domyślił się co się stało. Podczas snu wokół szyi zacisnęły mu się koraliki. Następnie podczas szamotaniny spadł z łóżku i uderzył skronią o klucz przy gryfie basu. Niewiele brakowało, a straciłby oko.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2009-02-17, 11:01   

Nie miał czasu posprzątać, ani nawet zjeść śniadania. Jedyne co zdążył zrobić to dokonać porannej toalety i umyć się. Nie miał ochoty też widzieć się z matką, która zapewne zaraz zaczęłaby rozczulać się nad synkiem, by po chwili zawieźć go do szpitala. O nie, co to to nie. Zbiegając po schodach otarł jeszcze raz skroń chusteczką, czując że krew jeszcze lekko się sączy z rozcięcia. Wypadł z domu i ruszył w kierunku swojego ukochanego choppera. Zatrzymał się w połowie i zmienił zdanie - dziś pojedzie Camaro. W nim może przynajmniej zapalić po drodze do szkoły.
 
 
Eithel 


Posty: 631
Skąd: Częstochowa/Kraków
Wysłany: 2009-02-17, 11:08   

W tym momencie na podjeździe pojawiło się różowe Ferrari, prowadzone przez uroczą blondynkę ubraną w różową bluzeczkę od D&G. Cóż.. przynajmniej ubranie nie miało aż tak krzykliwego koloru, jak samochód. Na tym polu Lindsay miała idealny gust, czego niestety nie można powiedzieć o ludziach, którzy tuningowali jej samochód.
- Need a ride to school? - zapytała słodkim głosem, zerkając spod rzęs. W zasadzie chyba już miał jej odmówić, ale.. na pięknej twarzyczce pojawił się bardzo uroczy uśmiech, lekki wiatr figlarnie bawił się jej włosami, w oczach migotały zabawne iskierki..

Działa seksapil ;)
_________________
"This town is big enough for only one manipulative bitch"
 
 
KapitanOwsianka 
plotkara

Posty: 2736
Skąd: Od wujcia fotela
Wysłany: 2009-02-17, 11:21   

I nagle wydało się Dave'owi, że świata nie widzi poza tą piękną dziewczyną siedzącą w Ferrari. Straszną miał ochotę z nią pojechać, do tego stopnia, że zapomniał nawet o chęci zapalenia sobie papierosa.
_________________
"I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."

Miewam napady wściekłości.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2009-02-17, 11:30   

Spojrzał na wściekle różowe ferrari i jej właścicielkę, następnie wzrok przeniósł na swoje Camaro. I tak kilka razy, nim w końcu zawieszając wzrok na Lindsay mruknął pod nosem:
- Awkward...
W zasadzie to co może się stać w drodze do szkoły? O Annie już pewnie mógł zapomnieć odkąd wyjechał z Newport. Spojrzał w kierunku domu, żeby upewnić się czy jego matka przypadkiem nie wygląda przez okno. Gdy był już pewien, że nie, podszedł do Ferrari i wskoczył na siedzenie pasażera.
- Hell... Why not? - uśmiechnął się lekko - Mind if I smoke? Or maybe you want one? - zapytał, dyskretnie pokazując paczkę Lucky Strike'ów.
 
 
Eithel 


Posty: 631
Skąd: Częstochowa/Kraków
Wysłany: 2009-02-17, 11:49   

Uśmiechnęła się do niego promiennie, kiedy znalazł się już na siedzeniu obok.
- Sure, you can smoke. - zgodziła się łaskawie, ruszając spokojnie z podjazdu. Linds nie szalała za kierownicą. - Ale nie dmuchaj na mnie, ok? - zdecydowanie wolała pachnieć legendarnym Chanel niż dymem papierosowym.
Po chwili Ferrari zniknęło za zakrętem, kierując się w stronę HHS.

Przeniesienie akcji
_________________
"This town is big enough for only one manipulative bitch"
 
 
Sygin 
Żywe Srebro:)


Posty: 449
Wysłany: 2009-10-04, 15:42   

Zdecydowany cichy trzask w okno pokoju Dave'a, jakby jakaś gałąź natrętnie stukała. Potem kolejny i jeszcze jeden. Nie ma bata, żaden z nich nie mógł być dziełem gałęzi, szczególnie, ze trzeci był na tyle mocny, że prawie strzaskał szybę. Poza tym towarzyszyło mu ciche "fuck..." I kolejny hałas. Zdecydowanie ktoś rzucał żwirem albo kamykami.
 
 
Derriuz 

Posty: 620
Wysłany: 2009-10-07, 14:53   

"Alright..." - pomyślał Chillman, po czym zaczął dyskusję z samym sobą. "Kto to może być? Thugs? Nooo way... Gdyby chcieli, to by ją zbili i nie klęliby, gdyby byli blisko sukcesu. Besides - this is newport... Więc może po prostu jakiś dzieciak się nudzi? Wątpliwe... Pewnie by nie dorzucił, jeśli jest na tyle młody, by mieć takie głupie zabawy. W takim razie, pewnie jest to ktoś, kto chce, żebym ruszył dupę..." Dave westchnął głośno i pokręcił głową. Jak na flegmatyka przystało podniósł się z łóżka z niewyraźną miną w samych gaciach i wyjrzał przez okno.
- O... - rzucił, wykazując się niezwykłą elokwencją, naciągnął jeansy i narzucił sobie na plecy szarą koszulę, jako że nie chciało mu się szukać niczego więcej i zszedł tak na dół. Nałożył tylko adidasy na stopy (nie wiążąc) i wyszedł przed dom. Na głowie miał prawdziwy stóg siana...
 
 
Sygin 
Żywe Srebro:)


Posty: 449
Wysłany: 2009-10-07, 15:01   

Akurat w samą porę by zobaczyć jak Anna z bojową miną, mamrocząc coś o "leniach" i "śpiochach" zamierza się w okno kolejnym kamykiem. Sądząc zaś po kącie wygięcia ramienia i wielkości kamyka tym razem szyba nie wytrzyma. Na szczęście dla szyby słysząc kogoś wyłażącego z domu zamarła w dramatycznej pozie i z mina wielce głupią i spłoszoną. Widać dopiero teraz do głowy jej przyszło, że kto inny może zwrócić uwagę na hałasy. Na widok Dave'a odprężyła się wyraźnie po czym widząc jego oblicze wybuchnęła soczystym śmiechem. Odrzuciła kamyk i poczochrała własną fryzurę.
- Wyglądasz tragicznie a wrony muszą kochać twoje włosy skoro zrobiły sobie w nich gniazdo, Dave - zaśmiała się podchodząc do niego - Dzień dobry leniu.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Neil Gaiman- blog w polskiej wersji językowej


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 13