o naszej kulturze - zachodniej, chrześcijańskiej, platońskiej/greckiej (czy jakkolwiek jeszcze ją nazwać), mówi się także kultura przedstawiająca (czy też wizualna).
czy naprawdę wierzymy tylko w to, co widzimy?
i nie chodzi mi tu tylko o widzenie w bezpośrednim znaczeniu tego słowa, ale także o 'widzenie' poprzez naszą wiedzę, doświadczenie, odczuwanie.
kultura przedstawiająca za prawdę uznaje to, co istnieje (nie koniecznie w sposób widzialny), odrzuca nie-istnienie, czyli nawet jeśli coś zostaje przed nami w jakiś sposób 'zakryte', zakładamy, że kiedyś będziemy mogli to poznać - odrzucamy więc tajemnicę (zakładając definicję, że tajemnicze jest to, nigdy nie zostanie odkryte), a wierzymy w sekret (jako coś, co możemy kiedyś odkryć).
nie chcemy wiązać niewidzialnego z nicością, gdyż w ten sposób odmawiamy mu istnienia. jest to myślenie chrześcijańsko-platońskie.
_________________ / jak dobrze mi byłoby opaść z daleka od domu, od okna
na drzewa, na drogę
na lipiec... /
alternatywą jest się znacznie trudniej zająć, gdyż, bądź co bądź, tkwię w takiej a nie innej kulturze. myślę i pojmuję więc w pewien określony sposób.
zajmując się tym tematem trafiłam na japońska kategorię Yũgen, oznaczającą „niewyjaśnialne, głębokie wnętrze uczucia. Wyraża głębię, oddalenie i nieprzetłumaczalną, nie dającą się określić słowami tajemniczość.” Yũgen jest na Dalekim Wschodzie kierowanie się ku temu, co transcendentne. w myśleniu zachodnim poznanie dokonuje się pod warunkiem widzialności, a tam widzialność nie jest wymagana.
_________________ / jak dobrze mi byłoby opaść z daleka od domu, od okna
na drzewa, na drogę
na lipiec... /
W tym wszystkim bardzo ważne jest nasze istnienie w języku, gdyż to za jego pomocą opisujemy świat nas otaczajacy. Widzialność jest czymś opisywalnym, lecz z drugiej strony czyni się to również z czymś niewidzialnym, wszak dokonuje się opisywania go konkretnymi cechami, jak zresztą zauważyła wcześniej hari. Temat jest tak naprawdę skomplikowany, gdyż coś niewidzialnego, nie powinno się zamykać w słowach, języku. Jeśli dokonuje się jakiś akt nazwania, to tak po prawdzie coś się tworzy, chodźby było, to coś abstrakcyjnego.
Jeszcze jedna, rzecz jest ciekawa jeśli chodzi o widzialność, pstrzeganie w bezpośrednim znaczeniu tego słowa. Jak pisze w swojej książce P. Kowalski ktoś, kto jest niewidomy dostaje dostęp do strefy sacrum, bo zostaje otoczony poprzez ciemność, będącą domeną "innego świata". Odejście od porządku związanego ze zwyczajnym światem, otwiera na mozliwość kontaktu z czymś trudnym do opisania. Stąd też niewidomii przepowiadajacy przyszłość. Hari poruszyłaś bardzo ciekawy temat.
Jeśli dokonuje się jakiś akt nazwania, to tak po prawdzie coś się tworzy, chodźby było, to coś abstrakcyjnego.
Jacques Derrida pisze, że "jeżeli Bóg istnieje, to tylko dlatego, że jest w księdze." czyli właśnie tak, jak mówisz - gdy coś zostaje nazwane (zapisane), zaczyna istnieć, przynajmniej w obrębie kultury piśmiennej. tylko, że zanim dojdzie do zapisu, najpierw trzeba 'usłyszeć', a więc słowo pisane nie będzie zawsze tożsame w sposób idealny z objawieniem. interpretacja Pisma (zapisu, czy też Księgi jak pisał Jabès) jest więc refleksją, która porusza się pomiędzy tekstem a słowem. zgadza się to z platońską doktryną idei i cienia idei.
ale nawet w obliczu marności zapisu, jest on ważny, gdyż pisząc stwarzamy, sprawiamy, że coś zaczyna istnieć w sposób materialny.
_________________ / jak dobrze mi byłoby opaść z daleka od domu, od okna
na drzewa, na drogę
na lipiec... /
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum